Według sondażu DCE Research dla Onetu, około 20 proc. badanych ciągle nie wie – raczej lub zdecydowanie nie – na kogo odda głos w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Co teoretycznie zostawia całkiem sporo miejsca na walkę o nowe głosy już ogłoszonych kandydatów, jak i na przyzwoity wynik kandydata spoza partyjnego rozdania – gdyby taki się jeszcze pojawił.
Jednocześnie, jak wynika z badania, tym, co naprawdę może zdominować prezydencki wyścig, są wysokie koszty życia.
Ceny, zdrowie i bezpieczeństwo
Ankietowani, zarówno ci zdecydowani już na kogo oddadzą głos, jak i ciągle niepewni wyboru, zostali bowiem poproszeni o zaznaczenie trzech tematów, które ich kandydat powinien maksymalnie eksponować w kampanii. W odpowiedziach wyraźnie dominują: koszty życia, problemy ochrony zdrowia i obronność kraju. Te pierwsze wydają się najbardziej trapić badanych. Bo choć więcej zdecydowanych na kogo będą głosować wyborców, wskazało „poprawę dostępu do lekarzy specjalistów” (22,58 proc.) niż „zmniejszenie ogólnej inflacji (20,57 proc.) jako temat, który w kampanii powinien podnosić ich kandydat, to z kosztami życia związane były też takie wskazania jak „ochrona przed drożyzną w sklepach” (11,56 proc.) oraz „ochrona społeczeństwa przed wzrostem cen energii elektrycznej i paliw” (10,75 proc.).
Bezpieczeństwo, które miało być głównym tematem kampanii, znalazło się na trzecim miejscu wśród zdecydowanych wyborców. Poprawę obronności kraju wskazało 20,16 proc. badanych, zwiększenie wydatków na armię 7,8 proc. Wśród wyborców niezdecydowanych temat obronności wskazało tylko 9,69 proc., w tej grupie jeszcze lepiej widać dominację tematu dostępu do lekarzy specjalistów i kosztów życia.
O czym świadczą takie odpowiedzi? Ktoś złośliwie mógłby skomentować, iż pokazują one, że Polacy nie wiedzą, jakie są kompetencje prezydenta. Bo ile jako zwierzchnik sił zbrojnych prezydent ma pewien wpływ na obronność – choć znacznie mniejszy niż minister obrony – to już wpływ głowy państwa na dostęp do lekarzy specjalistów czy poziom cen jest w polskim modelu ustrojowym minimalny.
Kampanie prezydenckie w Polsce nigdy jednak w zasadzie nie toczyły się wokół rzeczywistych kompetencji prezydenta. Wyborcy, najpewniej także ci, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, co realnie może prezydent, oczekują od kandydatów na głowę państwa przedstawienia ogólnej wizji kraju pod ich rządami.
Podatki, mieszkania i świadczenia znacznie niżej
Co ciekawe, znacznie niżej znalazły się tematy, na których kandydaci już zaczęli budować swój przekaz. Politykę historyczną – a więc jedyny temat, gdzie kandydat PiS Karol Nawrocki ma jakiekolwiek realne doświadczenie – jako ważny temat w kampanii wskazało tylko 5,91 proc. badanych w grupie zdecydowanych wyborów i zaledwie 2,04 proc. niezdecydowanych. Nawet wśród wyborców PiS i Konfederacji – gdzie Nawrocki będzie przede wszystkim walczył o głosy – temat ten wskazało, odpowiednio, 10,3 i 8 proc. zdecydowanych.
Kandydatka lewicy Magdalena Biejat zamierza oprzeć swoją kampanię na tematyce mieszkalnictwa. Tymczasem „budowę tanich mieszkań na sprzedaż/wynajem” jako temat, którego podjęcia oczekują od kandydata, wskazało tylko 5,38 proc. zdecydowanych badanych i 7,65 proc. niezdecydowanych. Tylko wśród jeszcze niezdecydowanych wyborców lewicy widać istotne zainteresowanie tematem na poziomie 18,2 proc. Badanie zaczęło się jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem Biejat jako kandydatki lewicy, więc być może część z nich przekonało podnoszące wątki mieszkaniowe inauguracyjne wystąpienie polityczki.
Szkoda, że autorzy badania nie zbadali tematu praw kobiet i mniejszości. Wybory prezydenckie rozstrzygną, czy w ciągu najbliższych pięciu lat będzie w Polsce możliwe wprowadzenie związków partnerskich i aborcji. Na żadne z tych rozwiązań nie zgodzi się przecież Karol Nawrocki, a przynajmniej w kwestii związków partnerskich w obecnym Sejmie może się udać wypracować jakiś kompromis z konserwatystami z PSL i Polski 2050.
Reformę wymiaru sprawiedliwości wskazało 9,41 proc. zdecydowanych i około 2 proc. niezdecydowanych – choć wydawałoby się, że to właśnie obietnica odblokowania przywracania praworządności, gdzie barierą jest dziś prezydent Duda, powinno być oczywistym powodem dla wyboru kandydata koalicji 15.10. – co praktycznie oznacza wybór Trzaskowskiego w drugiej turze. Z tematów, które mogłyby służyć Trzaskowskiemu więcej osób – 15,19 proc. – wskazało „poprawę relacji z Unią Europejską”.
Relatywnie niewielkie – 8,6 proc. wśród zdecydowanych – jest zainteresowanie tematem „obniżki podatków dochodowych” – co jest sztandarowym postulatem Sławomira Mentzena i Konfederatów. Co ciekawe więcej osób, zwłaszcza zdecydowanych, wskazało na „ograniczenie 800 plus dla najbogatszych” niż na dalszą waloryzację świadczenia czy wprowadzenia kolejnych świadczeń rodzinnych.
Drożyzna Tuska czy PiS-u?
Nie są to pierwsze badania pokazujące, że dziś dla Polaków największe problemy to obok bezpieczeństwa ochrona zdrowia i koszty życia. Prędzej czy później sztaby kandydatów wyciągną z tego wnioski. Temat bezpieczeństwa już podnoszony jest przez wszystkich kandydatów. Nikt specjalnie nie zajmuje się problemem ochrony zdrowia – ale to trudny temat. Nie jest łatwo, zwłaszcza walcząc o urząd, który nie ma tu żadnych realnych kompetencji, sformułować przekonujący, prosty, zrozumiały dla ludzi i wiarygodny dla potencjalnych wyborców program naprawy.
Można więc się spodziewać, że jeśli nastroje społeczne się nie zmienią, to koszty życia staną się trzecim kluczowym tematem kampanii obok bezpieczeństwa i przywracania normalności w państwie po PiS/obroną kraju przed „domknięciem systemu Tuska”. PiS już grzeje ten temat, głównie w kontekście cen masła, które będzie tematem rozmów przy wielu świątecznych stołach. Mariusz Błaszczak organizuje konferencje prasowe, stojąc obok otwartego sejfu z kostką masła w środku, memy z podobnym obrazkiem wrzuca na swój profil na portalu X Jarosław Kaczyński. Partia najwyraźniej chce zmienić wybory prezydenckie w plebiscyt nad „drożyzną Tuska”, licząc, że w najlepszym wypadku pozwoli to nawet na zwycięstwo Karola Nawrockiego.
Problem dla PiS polega na tym, że ludzie doskonale pamiętają drożyznę z końcówki rządów PiS i generującą komunikacyjny chaos politykę Adama Glapińskiego w tej kwestii. Trzaskowski i inni kandydaci koalicji 15 października będą więc mogli przekonywać, że drożyzna to wina polityki PiS z pandemii, a odkąd zmieniła się władza, to sytuacja się poprawia. I jeśli ceny masła – zależne od sytuacji na globalnych rynkach – spadną do wyborów, a cena żadnego innego towaru lub usługi o kluczowym znaczeniu dla gospodarstw domowych nie wystrzeli w górę, to Nawrockiemu temat drożyzny pewnie niewiele pomoże.
Jednocześnie nastroje społeczne nie zawsze korespondują z obiektywnymi czynnikami, takimi jak inflacja. Subiektywna ocena tego, czy po półtora roku rządów Tuska – tyle minie w maju, gdy będziemy wybierali prezydenta – ludziom żyje się lepiej czy gorzej będzie miała istotne znaczenie dla wyborów. Jak dziś można sądzić, raczej jeszcze nie na tyle, by Polacy uznali, że czas dać PiS szansę na powrót do władzy – ale poczucie rozczarowania kosztami i jakością życia pod rządem koalicji 15 października może okazać jednym z największych wyzwań dla kampanii Trzaskowskiego i czynnikiem zmuszającym do rewizji wyborczych prognoz.