Święta Bożego Narodzenia to czas żniw dla włamywaczy do domów i mieszkań. Ofiarą może paść każdy, nawet kiedy jest w domu – ostrzega Dariusz Korganowski. Z byłym policjantem, a dziś szefem grupy Top Detektyw rozmawiamy o metodach złodziei, o tym co najczęściej pada ich łupem i jak się przed nimi zabezpieczyć.
Newsweek: W Boże Narodzenie mamy tak dużo spraw na głowie, że nawet nie pomyślimy o tym, by zabezpieczyć się przed kradzieżą. To błąd?
Dariusz Korganowski: — Przerwy świąteczne i wakacje są dla złodziei okresem żniw. Boże Narodzenie często spędzamy poza domem. Jeżeli jedziemy do rodziny, to jesteśmy niestety narażeni na to, że złodzieje nas obserwują. Doskonale wiedzą, czy w mieszkaniu ktoś jest, czy kogoś nie ma. Jeśli zatem idą święta, to musimy pamiętać o zabezpieczaniu drzwi, byciu czujnym.
Czy obserwacja to rutynowa praktyka złodziei? Czy też jest spora grupa włamywaczy, którzy po prostu wchodzą do losowych mieszkań, na zasadzie „a nuż się uda”?
— Tutaj trzeba rozgraniczyć tych złodziei, którzy prowadzą stricte obserwacje, bo mają źródło informacji przekazujące im wiedzę na temat tego, że posiadamy w domu na przykład znaczną sumę pieniędzy. W tej chwili złodzieje wyspecjalizowali się właśnie w gotówce bądź przedmiotach, które można upłynnić – to głównie biżuteria – i nie kradną już sprzętu RTV czy sprzętu AGD, tak jak było to w latach 90.
Czy ryzyko dotyczy też osób, nazwijmy ich typową klasą średnią, które żyją w miarę skromnie, na pewno nie wystawnie? Czy takie osoby mogą czuć się w miarę bezpiecznie, bo złodzieje preferują mieszkania lub domy osób bogatszych?
— Tu do gry wchodzi druga grupa złodziei, którzy wchodzą „na rympał”. Tak dzieje się szczególnie w blokach, wieżowcach, apartamentowcach, gdzie trudniej jest wyłapać obcą osobę. Ci złodzieje, którzy wykorzystują ten okres świąteczny, niejednokrotnie podchodzą do tematu w bardzo płytki sposób. Wygląda to tak, że złodziej przechodzi sobie przez taki jeden blok, apartamentowiec, wieżowiec i po prostu naciska sobie klamki i sprawdza, które drzwi są otwarte.
Czyli my możemy siedzieć w mieszkaniu przy wigilijnym stole i ktoś i tak może nas okraść?
— Tak, bo to wygląda w ten sposób, że złodziej łapie za klamkę, widzi że drzwi są otwarte i jego głównym celem jest wzięcie tego, co jest na wyciągnięcie ręki. Kurtki, torebki, teczki, torby, kluczyki od samochodu. I w tym momencie możemy się rano obudzić i okaże się, że nie mamy auta, nie ma torebki z dokumentami czy portfela. Żeby się chronić, musimy zwrócić uwagę na to, żeby, jak np. odwiedzają nas goście, nie zapomnieć o zabezpieczeniu drzwi, sprawdzeniu klamki itd.
I tutaj jeszcze chciałbym się odnieść do jeszcze jednego bardzo ważnego elementu: jak już wyjeżdżamy na rodzinne biesiadowanie podczas świąt, to tak naprawdę, wychodząc z domu, musimy zawsze, po zamknięciu drzwi nawet kilkukrotnie nacisnąć na klamkę, upewnić się czy my te drzwi na pewno zamknęliśmy. Dlaczego? Dlatego, że w tej chwili złodzieje wyspecjalizowani posiadają środki, którymi zalewają nam zamek. I możemy myśleć, że zamknęliśmy drzwi, ale bez sprawdzenia klamki może się okazać, że my przekręciliśmy klucz w zamku, ale ten klucz okręcił się dookoła, ale nie zamknął drzwi. Drzwi zatem zostają otwarte, złodziej o tym doskonale wie, jest przygotowany i czeka, aż my wyjdziemy z domu.
Niektórzy włamywacze wchodzą do domów i mieszkań w nocy, kiedy domownicy śpią. Bywa, że ktoś usłyszy co dzieje się na dole, schodzi na przykład do kuchni i zastaje tam intruza. Jak zachować się w takiej sytuacji?
— Jeżeli natknęlibyśmy się już na jakiegoś oprawcę, który byłby u nas w miejscu zamieszkania, to musimy przede wszystkim wywołać jak największy alarm. Na przykład po prostu krzycząc na cały głos. To jest jedyne wyjście, które obudzi innych lokatorów, a jego może spłoszyć. Grunt, żeby nam się nie stała krzywda. Jeśli ktoś podejmie jakąś próbę konfrontacji z takim człowiekiem, to może się skończyć po prostu dramatycznie. Więc należałoby się wycofać i bezpiecznie zaalarmować innych mieszkańców.
Tym bardziej, że regularnie zdarzają się sytuacje, gdy taka konfrontacja kończyła się odniesionymi ranami czy nawet śmiercią.
— Dokładnie. Zawsze wychodzę z założenia, że w momencie kiedy mamy — bez względu na nasze możliwości czy wyszkolenie — możliwość niepodejmowania mimo wszystko konfrontacji z przeciwnikiem, to należy tak zrobić. On może być przygotowany, bo może mieć nóż, może mieć jakąś pałkę, może mieć gaz obezwładniający. Jeśli można się wycofać czy dokonać ucieczki, to lepiej wybrać tę opcję. Nie wchodzić w konfrontację, bo to może się skończyć dramatycznie dla nas.
Czyli nie ujmować samodzielnie złodzieja, ewentualnie spróbować go spłoszyć. Ale jak jest potem ze złapaniem kogoś takiego? Nie chcemy przecież, żeby uszło mu to płazem.
— Najgorzej jest, kiedy dochodzi do włamań masowych. Mamy w tym przypadku bardzo często do czynienia z grupami, które są na „imprezie wyjazdowej”, czyli przyjeżdżają sobie do danego miasta na gościnne występy. Teraz mamy coraz większą grupę obcokrajowców, którzy przyjeżdżają czy przylatują do Polski specjalnie na włamania. I tak naprawdę po dwóch, trzech skokach wyjeżdżają do swojego kraju z powrotem.
Natomiast jeżeli mówimy o sytuacji statystycznej, to proszę pamiętać, że w momencie kiedy tych włamań jest dużo i policja, prowadząc czynności, jest w stanie zabezpieczyć jakiekolwiek ślady, czy to będzie traseologia, czy to będzie DNA, czy to będą daktyloskopijne materiały, to tak naprawdę prędzej czy później udaje się zatrzymać sprawcę lub całą grupę przestępczą zajmującą się tym fachem. I wtedy jest możliwość przedstawienia im szeregu zarzutów, które możemy im przypisać jeśli chodzi o włamania w danym okresie. Więc oczywiście ktoś może z boku powiedzieć: „no włamali mi się do domu, policjanci nie złapali sprawcy, nic się nie wydarzyło”. Ale z doświadczenia powiem, że w sytuacji, w której dochodzi w danym okresie — czy to świątecznym czy wakacyjnym — do masowych włamań, to niejednokrotnie tych sprawców, kiedy jeszcze pracowałem w policji, łapaliśmy po roku czy po dwóch latach.
Warto inwestować w alarmy, kamery, solidne drzwi, zamki?
— Zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o same zamki czy drzwi antywłamaniowe, to tutaj jestem zwolennikiem prostoty. Najprostsze, najstarsze zamki na długi klucz są najtrudniejsze do otworzenia. Natomiast jeżeli chodzi o nową technologię, którą dzisiaj mamy, czyli kamery, systemy monitoringu, systemy alarmowe z powiadomieniem, gdzie wraz z zawyciem alarmu jest od razu robione zdjęcie i wysyłane na nasz telefon komórkowy, to jak najbardziej warto się zabezpieczyć. Zwłaszcza jeśli czujemy się niepewnie, a wiemy na przykład, że w miejscu zamieszkania czasem zdarza nam się trzymać pieniądze lub mamy jakąś drogocenną chociażby kolekcję obrazów czy złota.
A czy mieszkanie na strzeżonym osiedlu jest dla złodziei barierą?
— Niestety to niespecjalnie wpływa na złodzieja, który, jeśli chce wejść do danego mieszkania czy apartamentu, to i tak będzie próbował to zrobić. Włamywacze mają na to swoje metody, techniki, tak naprawdę my możemy przechodzić obok nich wielokrotnie w ciągu miesiąca, nie zwracając na nich uwagi. W tym czasie oni robią sobie rozpoznanie. Kiedy nadejdzie dobry moment, atakują.