Grzegorz Braun został z hukiem wyrzucony z Konfederacji za deklarację startu na prezydenta Polski. Jak pisali dziennikarze Interii – Jakub Szczepański i Łukasz Szpyrka – decyzję kontrowersyjnego polityka uznano za sabotaż kampanii Sławomira Mentzena. Wcześniej Braun miał nawet szantażować swoich kolegów z formacji, że jeśli nie uzyska w niej większych wpływów, jego kartą przetargową będzie właśnie udział w tegorocznych wyborach.
Braun nie zasiada już w polskim parlamencie, bo w zeszłym roku zdobył mandat eurodeputowanego. W Strasburgu jest jednak „wolnym elektronem” i nie należy do żadnego ugrupowania w PE. W Sejmie zasiada jednak trzech jego stronników, którzy – jeśli chcieliby odejść – sprawiliby, że klub Konfederacji wisiałby na włosku i wkrótce mógłby stać się zaledwie kołem. Wcześniej posłowie ci nie podpisali się pod uchwałą ugrupowania, która była wsparciem dla kandydatury Mentzena.
Grzegorz Braun za burtą Konfederacji. „To nie jest przypadkowe”
Nad rozpadem Konfederacji, jego przyczynami i skutkami, pochylili się autorzy podcastu „Polityczny WF” – redaktor naczelny Interii Piotr Witwicki oraz Marcin Fijołek, prowadzący „Graffiti” w Polsat News i reporter „Wydarzeń” Polsatu. Według drugiego z nich ta prawicowa partia ma za sobą kilka zakrętów, ale „stopniowo wyciosywała sobie miejsce na scenie politycznej”. – Nawet był taki moment przed eurowyborami, kiedy wszyscy myśleli, że to będzie trzecia siła – przypomniał.
Natomiast zdaniem Piotra Witwickiego zwłaszcza młodzi wyborcy mogą nie wiedzieć, że normalnym stanem „niepisowskiej” prawicy jest chaos, kłótnie, kanapowe formacje oraz „niezwykle ciekawe i barwne historie”, gdzie wzajemne podejrzenia „przeplatają się ze wzajemnymi oskarżeniami”. – Gdzie kolejne spiski gonią kolejne układy, a czasami dzieje się to w gronie kandydatów, których jest więcej niż możliwych wyborców, trochę przesadzając – ocenił.
Podkreślił, że z Konfederacji wcześniej odszedł już Janusz Korwin-Mikke, a niedawny ruch wobec Brauna najpewniej nie jest przypadkowy. – Jak widziałem Mentzena i Bosaka to nie wiem, czy masz takie wrażenie, że oni są już cholernie znudzeni występami starszych kolegów. Chcieliby zrobić coś poważnego, pokazać, że są takim poważnym AfD, a tu wychodzi człowiek, który zaczynał od strzelnicy, a skończył na gaśnicy albo facet usypiający podczas swoich live’ów – mówił w „Politycznym WF-ie”.
„Polityczny WF” – nowy odcinek w każdy piątek w serwisie Interia Wydarzenia oraz na platformach YouTube, Spotify i Podcasty Apple.
Rozłam na prawicy. Potężny spór o rozmowę przez telefon
Z kolei Marcin Fijołek zwrócił uwagę na kwestię „policzenia się” w Konfederacji. Według niego „małe prawybory” w tym środowisku odbędą się razem z majowymi wyborami prezydenckimi, gdy okaże się, jaki jest potencjał Mentzena i jego liberalnego podejścia do gospodarki, a co wyborcy uważają o Braunie oraz jego „performanckim” podejściem do polityki. – Gdzie najważniejszy jest efekt, szok, ile osób się oburzy, napisze listy do redakcji, ilu biskupów zaprotestuje i ilu rabinów złapie się za głowy – uzupełnił.
Emocje rządzą również na prawicowych forach, które w ostatnich dniach odwiedził jako czytelnik redaktor naczelny Interii. Jak opisał, „najgorszym wrogiem” jest tam Przemysław Wipler, ważna postać w Konfederacji. Spodziewał się jednak, że tamtejsi użytkownicy wiele wpisów poświęcą „eurokołchozowi” czy krytyce Zielonego Ładu. Niekoniecznie jednak tak było.
Dalszy ciąg artykułu pod wideo
– Zdziwiłem się, jak wiele energii te wszystkie postacie, które kojarzymy z liderowaniem Konfederacji czy też formacjom „satelickim wobec satelitów”, poświęcają na wewnętrzne spory. To absolutnie niesamowite – uznał.
Braun, według Piotra Witwickiego, potrafi „swoją bardzo barwną polszczyzną powiedzieć bardzo dużo, nie mówiąc w zasadzie nic”. – Ten spór, co kto komu powiedział przez telefon (chodzi o rozmowę Brauna z Bosakiem – red.), rozciąga się do niebotycznych rozmiarów. Trwa już o wiele dłużej niż sama rozmowa – porównał.
Konfederacja złowi nawet wyborców PiS i PO?
Marcin Fijołek analizował także, jaka przyszłość czeka Konfederację. Stwierdził że zwłaszcza Mentzen, ale i w pewnym stopniu Bosak chcieliby „żeglować ku centrum” oraz liberalnemu podejściu do gospodarki. – W którym mogliby się odnaleźć wyborcy Władysława Kosiniaka-Kamysza, Szymona Hołowni, PO, może nawet część wyborców PiS. Spojrzeliby na Mentzena i zobaczyli gościa mówiącego wprost, że chce być wicepremierem i ministrem finansów – powiedział.
Uściślił, że Konfederacja mierzy siły na zamiary i w dającej się przewidzieć przyszłości może dojść do władzy, ale tylko jako mniejszy koalicjant. Najłatwiej byłoby im zawrzeć sojusz z PiS. – To, co w tej chwili powiedziałem, jest czymś absolutnie nie do przyjęcia dla Brauna, ludzi z tej drugiej strony, którzy troszczą się o czystość ideologiczną tego ruchu. (U nich – red.) nie ma mowy o kompromisach – każde pójście o pół tonu niżej jest jakimś przyznaniem się do błędu i pójściem na polityczną emeryturę – tłumaczył.
Z taką opinią nie zgodził się redaktor naczelny Interii. Zapytał, czy był „głęboki, ideologiczny spór” na linii Braun – Mentzen. – Jeśli był, bo wiemy, że jakiś był, to wydaje mi się, że nie on jest kluczową kwestią – podkreślił, nawiązując do „potrzeby atencji”, jaka jest u europarlamentarzysty. – On potrzebuje teatru, sceny (…). Braun łapie wiatr w żagle nie wtedy, kiedy chce przeprowadzić jakąś logiczną analizę, tylko gdy może coś podważyć, trochę fałszywą logiką wyprowadzić argumenty, zasugerować spisek – wyliczał.
Braun przed ostatnią szansą, a Stanowski może namieszać
Według Marcina Fijołka „cywilizowaną twarz” Konfederacji dawali Mentzen oraz Bosak, a Braun dostarczał „happeningów” i to wszystko zaczęło się „rozjeżdżać”. – Mentzen z Braunem nie gadali ze sobą kilka czy kilkanaście miesięcy, Bosak nie mógł umówić się z nim na spotkanie, nie było gry do jednej bramki. Braun grał w swoją grę w Parlamencie Europejskim, dokąd został wypchnięty trochę ku radości Mentzena i Bosaka. To trochę było na zasadzie „baba z wozu, koniom lżej” – mówił.
Jak kontynuował, niewykluczone, iż Braun zorientował się, że to jego ostatnia szansa, aby „dać znać o sobie”, ponieważ wybory prezydenckie to okres, gdy „jest się w debacie politycznej, na jednym, drugim wiecu, na karcie wyborczej„. – Jeżeli Braun dostałby 3, 4, 5 procent albo jakimś cudem przeskoczył Mentzena to projekt cywilizowanej Konfederacji grzebiemy do grobu i trzeba postawić na Brauna – i to on będzie nadawał ton. Jeśli zbierze 1 – 1,5 proc., a Mentzen „dwucyfrówkę” to wtedy triumfują ci, co mówią, że trzeba obrać kurs ku centrum – objaśniał.
Zaznaczył, że nieco namieszać może start Krzysztofa Stanowskiego. – Rozumiem, że odwołuje się on do tych wyborców, którzy mają wszystkiego dość, są antysystemowi. Zresztą Stanowski mówi wprost: „Ja też nie chcę być prezydentem”. Łatwo przecenić tę kandydaturę Stanowskiego, podobnie jak i Brauna czy Mentzena – dodał Marcin Fijołek.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!