Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik „Le Monde”, z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej.
Przytulanie „na misia”, męskie uściski dłoni i parę pokrzepiających słów na rozluźnienie napiętych mięśni twarzy. Scena ta do złudzenia przypomina spotkanie w ramach kampanii wyborczej, z tym że odbywa się w Iziumie, na wschodzie Ukrainy, około 50 kilometrów od frontu, a tło – zamiast tłumu sympatyków – stanowią ukraińscy żołnierze w mundurach.
Mężczyźni, należący do różnych brygad rozmieszczonych w regionie, zostali zgromadzeni obok rzędów dronów, anten Starlink i generatorów prądu, czyli najbardziej nowoczesnego sprzętu sfinansowanego przez byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę (2014-2019). 13 stycznia polityk przyjechał do wspomnianego miasta, aby osobiście dostarczyć go walczącym.
– Moim celem jest nie tylko dostarczenie sprzętu, którego potrzebują żołnierze, ale także przywrócenie im energii. Mimo uśmiechów, jakimi mnie obdarzają przy okazji wspólnych spotkań, widzę, że są wyczerpani – mówi były szef państwa. Poroszenko twierdzi, że spotyka się z kilkunastoma brygadami tygodniowo, kiedy akurat nie ma go ani w Kijowie, gdzie zasiada jako deputowany w ukraińskim parlamencie (Radzie Najwyższej), ani za granicą, gdzie spotyka się z zachodnimi przywódcami, pielęgnując swoje sieci kontaktów.
Ukraina. Kampania prezydencka w cieniu wojny
Odnosząc się do Donalda Trumpa, którego poznał w 2017 roku, gdy obaj byli prezydentami, Petro Poroszenko wyraził przekonanie, że jego powrót do Białego Domu jest sporą szansą dla Ukrainy. Przypomniał wówczas, że to za jego pierwszej kadencji Waszyngton zaczął zaopatrywać Kijów w kluczową broń. – Musimy znaleźć z Trumpem odpowiednie argumenty. To również kwestia amerykańskich interesów i ich reputacji na świecie, dlatego wszystko jest możliwe – zaznacza były prezydent Ukrainy.
W tej kwestii podziela stanowisko swojego następcy, czyli Wołodymyra Zełenskiego: rozpocząć negocjacje pokojowe tylko pod warunkiem uzyskania gwarancji bezpieczeństwa.
– Chcecie wiedzieć, jaka jest moja rada na rozmowę z Władimirem Putinem? Nie ufajcie mu, a przede wszystkim nie bójcie się go – mówił ten, który reprezentował Ukrainę podczas negocjacji z rosyjskim przywódcą na początku wojny w Donbasie w 2014 roku.
Aby utrzymać swoje wpływy w Ukrainie, Petro Poroszenko liczy również na swoją partię Europejską Solidarność, będącą główną siłą opozycyjną w parlamencie. Od 2023 r. ugrupowanie apeluje o utworzenie rządu jedności narodowej. Pomysł ten nie cieszy się jednak popularnością wśród społeczeństwa, dla którego priorytetem jest przede wszystkim przetrwanie kraju i którego większość popiera pomysł odłożenia wyborów prezydenckich i parlamentarnych (miały się odbyć w 2024 r.) do końca wojny.
Nikt nie kwestionuje legitymizacji Wołodymyra Zełenskiego, nawet jeśli jego notowania gwałtownie spadły. Według Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (KIIS) w grudniu 2024 r. jego poparcie wyniosło bowiem 52 proc., w porównaniu z 77 proc. rok wcześniej.
Wybory prezydenckie w Ukrainie. Ruszyła giełda nazwisk
Powrotowi Donalda Trumpa do Białego Domu i perspektywie (nawet hipotetycznej) rychłego zakończenia walk towarzyszy jednak swego rodzaju „wyborcza ekscytacja”, twierdzi politolog Wołodymyr Fessenko. W ostatnich tygodniach ukraińskie media obserwowały odrodzenie kilku ważnych podmiotów politycznych. Jak zauważył 27 stycznia wpływowy portal informacyjny Ukraińska Prawda, obudził się „uśpiony ukraiński proces polityczny”. „Starzy i nowi aktorzy stopniowo się aktywizują, szukając nowych wyborców, nowych kanałów komunikacji i nowych zespołów” – czytamy.
Wyzwaniem dla polityków jest więc zagwarantowanie sobie odpowiedniej pozycji, zwłaszcza że najpopularniejsze obecnie postacie w kraju wywodzą się ze świata wojskowego. Oprócz świty Wołodymyra Zełenskiego i Petra Poroszenki, których partie mają odpowiednio 233 i 27 deputowanych na 401 w Radzie Najwyższej, Ukraińska Prawda wymienia także byłą kandydatkę w wyborach prezydenckich w 2019 r. Julię Tymoszenko oraz Dmytro Razumkowa, przewodniczącego parlamentu w latach 2019-2021. Nie mając jednak wpływów w parlamencie, oboje starają się wyróżnić ostrą krytyką władz.
Na giełdzie nazwisk wspomina się również o Juriju Bojce, byłym liderze zdelegalizowanej już prorosyjskiej partii. Choć od czasu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r. polityk zachowywał dyskrecję, posuwając się nawet do sojuszu z partią Wołodymyra Zełenskiego w celu uchwalenia niektórych ustaw, to 14 grudnia 2024 r. na portalu społecznościowym TikTok deputowany skrytykował ukraińskich „radykałów”, którzy zabraniają rosyjskojęzycznym obywatelom mówić w ich języku, a także niedawną delegalizację Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Jurij Bojko został wezwany przez ukraińską służbę bezpieczeństwa i odebrano mu tytuł „bohatera Ukrainy”.
Petro Poroszenko z wielkimi ambicjami. „Dystansuje się od Zełenskiego”
W rozmowie telefonicznej dyrektor KIIS Anton Choruczecki wspomina również o „sygnałach” wysyłanych przez mera Kijowa Witalija Kliczkę. Ten ostatni spędził Nowy Rok na linii frontu wraz z żołnierzami. – To wsparcie naszych sił zbrojnych, ale też oczywiście sposób na pokazanie się u boku żołnierzy – twierdzi ekspert.
Wielką niewiadomą pozostaje również były naczelny dowódca ukraińskich sił zbrojnych Walerij Załużny, który po swojej dymisji w lutym 2024 r. został ambasadorem w Wielkiej Brytanii. Znany ze swojej niezależnej postawy generał pisze z Londynu kroniki konfliktu i właśnie opublikował pierwszy tom trylogii pod tytułem „Moja wojna”. Choć nigdy nie wykazywał żadnych ambicji politycznych, to w przypadku wejścia do drugiej tury wraz z obecnym prezydentem sondaże wróżą mu zwycięstwo.
W oczach Petra Poroszenki, który mimo niskiej popularności nie ukrywa, że w przyszłości chciałby wystartować w wyborach, ta kryptokampania jest bliska politycznemu „samobójstwu”. – Zwycięstwo nie zależy tylko od naszych sił zbrojnych czy naszych partnerów. Kluczowym czynnikiem jest nasza jedność – podkreśla były prezydent, co nie przeszkadza jednak w dystansowaniu się od Wołodymyra Zełenskiego. Obydwu polityków łączą bowiem fatalne relacje z od czasu, gdy ten ostatni stanął na czele państwa w 2019 r.
– Rząd i większość parlamentarna rozmawiają o wyborach, bo widzą, że ich notowania spadają i chcą działać, zanim sytuacja się pogorszy – miota oskarżeniami Petro Poroszenko, który na oczach żołnierzy wypomina swojemu rywalowi, że za przetrwanie zimy zapłacił każdemu obywatelowi po 1000 hrywien (około 100 złotych). – Te pieniądze można by wydać na systemy walki elektronicznej lub na samochody dla wojska – podkreśla.
Kampania wyborcza z żołnierzami w tle? „Mamy inne zainteresowania”
Ale ten przedwyborczy „aktywizm”, znajdujący swój wyraz zwłaszcza w mediach społecznościowych, budzi również krytykę. – Powiedzmy, że mamy różne zainteresowania – mówi brodaty żołnierz, który woli nie podawać swojego nazwiska. Wojskowy spogląda z rozbawieniem to na posła, to na kamerzystę.
– Ludzie mówią, że Poroszenko przylatuje z dronami i że z nimi odlatuje. Ale sami widzicie, że to nieprawda – grzmi były szef państwa, który lubi mówić o sobie w trzeciej osobie.
Wśród wielu organizacji charytatywnych dostarczających sprzęt dla wojska Fundacja Poroszenki wyróżnia się szybkością realizacji i dynamicznymi operacjami. Tak jak wtedy, gdy jej szef zaoferował 20 noktowizyjnych dronów zwiadowczych Mavic pierwszej brygadzie, która miała schwytać północnokoreańskich żołnierzy w rosyjskim obwodzie kurskim, gdzie od sierpnia 2024 r. trwa operacja sił ukraińskich.
13 stycznia, po tym jak dwóch żołnierzy Pjongjangu dostało się do ukraińskiej niewoli, po odbiór darów od Poroszenki przybywa przedstawiciel sił specjalnych. – Stale potrzebujemy tej pomocy i czujemy taką wdzięczność, że brakuje nam słów, aby ją wyrazić – mówi Andri, dowódca jednostki dronów rozmieszczonej na froncie, który został zaproszony do wzięcia udziału w wydarzeniu. – Mamy tak wiele strat – dodaje.
Artykuł przetłumaczony z „Le Monde”. Autor: Thomas d’Istria
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł, lead, śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji