Pierwsze doniesienia o szkodliwym wpływie dymu z pożarów lasów pojawiły się wiele lat temu, ale dopiero niedawno naukowcy zgromadzili wystarczająco dużo danych, by przeanalizować skutki na szeroką skalę. Ich wnioski nie pozostawiają złudzeń: gdy lasy płoną, w powietrze przedostają się ogromne ilości mikroskopijnych cząsteczek znanych jako PM 2,5. Tego rodzaju pył zawieszony może bez trudu przeniknąć z płuc do krwiobiegu. Przez długi czas kojarzono go głównie z zaostrzaniem objawów astmy czy zwiększonym ryzykiem zawału, ale najnowsze publikacje dowodzą, że lista powikłań jest znacznie dłuższa.
Pożary lasów nie tylko stają się częstsze i rozleglejsze, lecz także wytwarzają dym bardziej szkodliwy niż inne zanieczyszczenia. Obserwuje się w nim wyższe stężenie związków powodujących stany zapalne i wyjątkowo drobne cząstki wędrujące z wiatrem na setki, a czasem i tysiące kilometrów. Zgromadzone przez badaczy dane wskazują na rosnące koszty zdrowotne, a zarazem na fakt, że zjawisko to niweluje poprawę jakości powietrza wypracowaną przez poprzednie dekady ograniczania emisji z przemysłu czy transportu.
125 mln ludzi zaliczonych do grupy „czerwonych”
Według prognoz przygotowanych przez First Street Foundation na początku 2024 roku, do 2054 roku nawet 125 milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych będzie co roku narażonych na powietrze określane przez federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) mianem „czerwonego”, czyli niezdrowego. To wzrost o 50 proc. w porównaniu z dzisiejszym stanem. W szczególnie złej sytuacji ma znaleźć się Kalifornia – w rejonie Central Valley niektóre hrabstwa (np. Fresno czy Tulare) mogą spodziewać się nawet trzech miesięcy w roku z silnie zanieczyszczonym powietrzem.
Dane te są zgodne z konkluzją, że dym z pożarów cofnął wcześniejszą poprawę jakości powietrza w wielu regionach. Co gorsza, problem nie ogranicza się wyłącznie do obszarów w pobliżu ognia – prądy powietrzne roznoszą drobiny PM 2,5 daleko poza bezpośrednie otoczenie pożarów. Miliony ludzi mogą więc doświadczać wysokich stężeń zanieczyszczeń, nawet gdy same pożary są oddalone o setki kilometrów.
Badacze apelują o inwestycje w systemy filtracji powietrza w budynkach użyteczności publicznej (np. szkołach, szpitalach, domach opieki). Pojawia się też koncepcja tworzenia tzw. „centrów czystego powietrza” (ang. clean air centers), zwłaszcza dla osób najbardziej narażonych na skutki wdychania zanieczyszczeń, które nie mają możliwości ewakuacji lub polepszenia wentylacji we własnym domu.
Coraz mniejsze szanse na sukces in vitro
Jednym z największych zaskoczeń było odkrycie, że dym z pożarów może wywierać negatywny wpływ na efektywność procedur zapłodnienia in vitro (IVF). Badacze z Oregon Health & Science University, prześledzili przypadki 69 pacjentek poddanych procedurom IVF w ciągu sześciu tygodni po tym, jak silne pożary lasów w 2020 roku spowiły Oregon dymem. Okazało się, że osoby narażone na wysoki poziom cząstek PM 2,5 miały w procesie stymulacji i zapłodnienia mniej tzw. blastocyst (czyli struktury komórkowej zdolnej do dalszego rozwoju zarodka) niż kobiety, które uniknęły kontaktu z gęstym smogiem.
Choć większość pacjentek ostatecznie zaszła w ciążę, autorzy badania odnotowali mniejszą liczbę uzyskanych embrionów. W opinii lekarzy konieczne może być rozważenie przesunięcia terminów IVF w okresach wyraźnie gorszej jakości powietrza – zwłaszcza u kobiet z grupy podwyższonego ryzyka.
Nowe badania opublikowane w magazynie „Science Advances” ekspertów, wskazują z kolei, że w samym stanie Kalifornia w latach 2008-2018 mogło dojść do 52 500–55 700 przedwczesnych zgonów spowodowanych wyłącznie ekspozycją na dym z pożarów. Zgony te nie następują oczywiście jedynie w chwili trwania pożaru. Wiele osób wdycha podwyższone stężenie pyłów rok po roku, co z czasem w sposób kumulatywny przyczynia się do poważnych schorzeń. Często chodzi o choroby układu krążenia, niewydolność serca, ale też o przewlekłe zapalenia dróg oddechowych czy konsekwencje w postaci większej podatności na infekcje wirusowe i bakteryjne. Badacze sądzą, że w regionach szczególnie dotkniętych pożarami i smogiem, takich jak część Kalifornii, lista powiązanych przypadków śmiertelnych może się jeszcze wydłużyć.
Depresja nastolatków, Alzheimer strażaków
Wskazówką, jak szeroko może sięgać wpływ dymu z pożarów, są wyniki badania przeprowadzonego przez naukowców z University of Colorado Boulder na 10 tysiącach nastolatków uczestniczących w dużym ogólnokrajowym projekcie analizującym rozwój mózgu. Z opracowania wynika, że każdy dodatkowy dzień o „niebezpiecznym”stężeniu zanieczyszczeń w roku 2016 korelował z wyższym ryzykiem zaburzeń depresyjnych i lękowych u badanych – nawet do roku po takim incydencie.
Zdaniem autorów, wyniki te wymagają dalszych obserwacji, bo zdrowie psychiczne może pogarszać się pod wpływem wielu czynników (np. sytuacji rodzinnej, stresu związanego ze szkołą czy predyspozycji genetycznych). Niemniej jednak wpływ jakości powietrza na sferę emocjonalną nastolatków jest wyraźnym sygnałem, że skutków dymu nie należy sprowadzać wyłącznie do problemów somatycznych. Zapewnienie czystszego powietrza może stanowić element profilaktyki zaburzeń psychicznych wśród młodzieży, zwłaszcza w regionach często narażonych na smog.
Najmocniejsze ostrzeżenie dotyczy strażaków leśnych, którzy przez wiele sezonów wdychają duże ilości pyłu PM 2,5. Jedno z badań, opisanych w High Country News, zrealizowano w warunkach laboratoryjnych na myszach. Gryzonie wystawiono na stężenia cząstek odpowiadające około 15–30-letniej karierze strażaka pożarowego. Stwierdzono u nich podwyższone ryzyko zmian w mózgu przypominających wczesne etapy chorób neurodegeneracyjnych, takich jak Alzheimer, Parkinson czy Huntington.
„Powinniśmy mieć świadomość, jak długoletnia kariera w gaszeniu pożarów może wpływać na mózg” – powiedział w wywiadzie dla Boise State Public Radio główny autor badania, Adam Schuller. Zespół nie dowiódł bezpośrednio, że sam dym jest jedyną przyczyną zaobserwowanych zmian genetycznych, ale wskazał na wyraźną korelację z wysoką i powtarzalną ekspozycją na drobiny PM 2,5. Dla wielu doświadczonych strażaków może to być sygnał, by szczególną wagę przykładać do ochrony dróg oddechowych oraz ograniczenia ekspozycji, np. poprzez stosowanie zaawansowanych filtrów czy odpowiednich masek.
O ile wpływ ogólnego zanieczyszczenia powietrza na ryzyko demencji był już wcześniej sugerowany przez liczne analizy epidemiologiczne, o tyle najnowsze ustalenia wskazują na jeszcze większą szkodliwość dymu z pożarów. W „JAMA Neurology” opublikowano wyniki analizy obejmującej ponad 1,2 mln mieszkańców południowej Kalifornii, w której wykazano, że już niewielkie, acz regularne wzrosty ekspozycji na pył PM 2,5 pochodzący z dymu mogą prowadzić do 18-procentowego wzrostu prawdopodobieństwa zdiagnozowania demencji w ciągu zaledwie trzech lat.