To już koniec kariery Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak na stanowisku szefowej Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dla decyzji premiera kluczowe mogły być przesłuchania przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Ale wcale nie szefowej CBA, a przedstawicieli firmy Matic – dowiedział się „Newsweek”.
W czwartek ok. południa premier Donald Tusk przyjął rezygnację ze stanowiska szefowej Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak.
Zeznania przed komisją śledczą
Przypomnijmy, we wtorek 18 lutego przed komisją śledczą ds. Pegasusa szefowa CBA Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak używała w większości trzech fraz: odmawiam odpowiedzi, uchylam się, trwa śledztwo prokuratury. Zasłaniając się artykułem 28. ustawy o CBA oraz artykułem 241 kodeksu karnego, odmawiała informowania o szczegółach zakupu oraz funkcjonowania systemu Pegasus w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
— Posiedzenia tej komisji są oglądane przez przestępców, terrorystów oraz obce wywiady. Dlatego będę bezwzględnie przestrzegała ograniczeń nakładanych na mnie przez przepisy prawa – zastrzegła już na początku Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak, a na posiedzeniu niejawnym powiedziała komisji niewiele więcej.
Jej wystąpienie przed komisją śledczą ds. Pegasusa zostało odebrane jako rodzaj manifestacji. Tym bardziej że jako pełnomocnik towarzyszył jej dr Robert Sosik, a Sosik to postać nieprzypadkowa – był ostatnim rzecznikiem prasowym CBA za czasów rządów PiS. Przyprowadzenie przed komisję sejmową bliskiego współpracownika Andrzeja Stróżnego musiało wywołać emocje. Jak mówiła członkini komisji Joanna Kluzik-Rostkowska „nie dodaje to wiarygodności całej tej sytuacji i nie pozwala nam myśleć o tym, że jesteście tu państwo całkowicie obiektywni”.
— Oceniam funkcjonariuszy na podstawie ich wiedzy, tylko i wyłącznie merytorycznie. Z dużym spokojem i świadomością, że takie pytanie o pełnomocnika wybrzmi, taką decyzję podjęłam – odpowiedziała Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak, ale jej wystąpienie zostało odebrane fatalnie. Na tyle, że jeszcze tego samego wieczoru minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak został zobowiązany do przekazania premierowi raportu z rocznego okresu kierowania CBA przez Agnieszkę Kwiatkowską-Gurdak.
Cementowanie starego układu w CBA?
Jak informowaliśmy kilka tygodni temu w obszernym tekście, wszystko wskazywało na to, że celem szefowej CBA było ocalenie służby. Choć likwidacja CBA miała być jednym z priorytetów rządu, biuro działało, jakby nigdy nic. Kwiatkowska-Gurdak organizowała międzynarodowe konferencje, CBA opiniowała ustawę o oświadczeniach majątkowych, służba przeprowadziła cykl szkoleń dla ministerstw. Dbano też o to, aby wśród zatrzymanych występował polityczny „parytet”.
– Służba działa, jakby nikt tam nie słyszał o likwidacji. Ale jednocześnie prowadzona jest zmyślna polityka. Proszę zwrócić uwagę na zatrzymania, których dokonało CBA. Są na każdą nóżkę. We wrześniu biuro zatrzymuje Ryszarda Czarneckiego na warszawskim lotnisku. Ale już pod koniec listopada funkcjonariusze biorą się za Wojciecha Olejniczaka, byłego polityka SLD. To ma być sygnał, że CBA równo traktuje wszystkich – zwracał uwagę jeden z rozmówców „Newsweeka”.
Zdaniem części z nich szefowa po cichu walczyła o ocalenie CBA – pomóc miały w tym bardzo dobre kontakty z ministrem Siemoniakiem oraz szefem SKW Jarosławem Stróżykiem. Według innych chciała mieć jak najlepszą pozycję startową po zmianach – miało jej się marzyć stanowisko w szefostwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W międzyczasie coraz głośniej mówiło się o tym, że w CBA po zmianie władzy zmieniło się niewiele. Choć szefowa służby zapewniała, że wymienione zostało 90 proc. kadry zarządzającej, coraz częściej pojawiały się pytania o funkcjonariuszy, którzy zostali w CBA, ale tylko zmienili departamenty.
— Ona nikogo w CBA nie wymieniła, a jedynie zrotowała. Powiedziała Siemoniakowi, że wymieniła 90 proc. składu, a tak naprawdę zrobiła taki obrót ruletką. Poprzenosiła ludzi z jednego departamentu do drugiego, z delegatury do centrali, z centrali do delegatury itd. Tak że to były tylko delikatne przetasowania – potwierdzał w rozmowie z „Onetem” jeden z rozmówców.
W środę wieczorem Patryk Michalski z Wirtualnej Polski poinformował, że los szefowej CBA zawisł na włosku. Rozmówcy portalu z kręgów rządowych mówili, że dymisja Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak jest „poważnie brana pod uwagę”, „mocno prawdopodobna”, a nawet „oczekiwana”.
Szefowa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak
Foto: Tomasz Gzell / PAP
Matic zobowiązany do milczenia
To jednak nie wszystko. Jak ustalił „Newsweek” znaczenie dla dymisji szefowej CBA Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak miały też środowe zeznania przed komisją śledczą przedstawicieli firmy Matic, którzy pośredniczyli w zakupie oprogramowania Pegasus. A właściwie fakt, że jej przedstawiciele zbyt wiele powiedzieć nie mogli. — Mam bardzo ograniczoną możliwość wypowiadania się przed komisją, w szczególności na posiedzeniu jawnym – zastrzegł już na samym początku przesłuchania wiceprezes firmy, Aleksander Goszczycki.
Dlaczego? Otóż zobowiązało go do tego samo… Centralnego Biuro Antykorupcyjne. Jak wytłumaczył, całość informacji dotycząca współpracy firmy Matic z CBA stanowi informacje objęte klauzulą tajności. — Dotyczy to przede wszystkim samej umowy na zakup i wdrożenie obejmujące, co oczywiste, szczegóły naszej współpracy. Wyłącznym dysponentem tajemnicy w tym zakresie jest CBA – wyjaśniał. Mówiąc w skrócie, CBA zawczasu chciało zadbać o to, aby na komisji padło jak najmniej nowych informacji.
Jak jednak dowiedział się „Newsweek”, komisja śledcza ds. Pegasusa dysponowała korespondencją pomiędzy przedstawicielami firmy Matic, a pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych Centralnego Biura Antykorupcyjnego ze stycznia oraz lutego tego roku. Jej członkowie wiedzieli więc, że zakres tajemnicy, z której zostali zwolnieni prezesi firmy, jest niezwykle wąski. Musieli też wiedzieć, że CBA ma zastrzeżenia do faktu, że Matic podzielił się z komisją obszerną dokumentacją. W piśmie skierowanym do firmy, CBA dopytywało, jakie dokładnie dokumenty i na jakiej podstawie przekazano komisji śledczej. — Można to było odebrać jako rodzaj kagańca, który CBA próbowała założyć przedstawicielom firmy Matic — komentuje dla „Newsweeka” osoba będąca blisko komisji śledczej.
— Ta korespondencja to też klarowny dowód na to, jak od początku CBA traktowało komisję śledczą — mówi inna.
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że wszystkie wymienione powyżej okoliczności musiały wpłynąć na decyzję o dymisji szefowej CBA, Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak.
