We wtorek upłynął termin, zgodnie z którym – na mocy zawartego porozumienia o zawieszeniu broni – izraelskie wojska powinny w całości wycofać się z południowego Libanu. Izrael zapowiedział, że dotrzyma terminu, jednak zachowa kontrolę nad pięcioma strategicznymi miejscami, stanowiącymi punkty obserwacyjne lub stanowiska położone w bliskiej odległości od miasteczek i osad po izraelskiej stronie granicy. Według Tel Awiwu utrzymanie sił izraelskich w pięciu lokalizacjach jest środkiem tymczasowym zatwierdzonym przez kierowany przez Stany Zjednoczone organ monitorujący rozejm.
Opinie w kwestii tego, czy Izrael naruszył w ten sposób umowę z Libanem, są podzielone.
– To oznacza niedotrzymanie tych terminów i warunków ze strony izraelskiej – mówi Interii dr hab. Łukasz Fyderek, dyrektor Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Według eksperta nie jest to jednak w pełni niespodziewane, ponieważ takie są też oczekiwania dużej części izraelskiej opinii publicznej i tamtejszego establishmentu. Chodzi bowiem o to, żeby dominacja militarna, którą Izrael zaprezentował wobec Hezbollahu, przerodziła się w jakieś twardsze zyski, gwarantujące potencjalnie bezpieczeństwo północy kraju.
Innego zdania jest dr Karolina Zielińska, ekspertka ds. bliskowschodnich Akademia Biznesu i Finansów Vistula. – Wydaje mi się, że to ciągle pozostaje w tym paradygmacie zawieszenia broni, ponieważ strona libańska nie wypełniła warunku, zgodnie z którym w południowym Libanie, na południe od rzeki Litani nie powinno być żadnych sił Hezbollahu. Całkowitą kontrolę nad tym terenem powinna przejąć armia libańska. To jest jeszcze bardzo newralgiczny moment i stąd też izraelska decyzja, żeby w tych pięciu punktach zostać – wskazuje nasza rozmówczyni, podkreślając, że są one „naprawdę strategiczne i prawdziwie zagrażające terytorium i wspólnotom izraelskim”.
Izraelska armia wycofała się z Libanu poza pięcioma strategicznymi punktami
Strona libańska poinformowała, że uzna jakąkolwiek obecność Izraela na swoich ziemiach za okupację i ma prawo użyć wszelkich dostępnych środków, aby zapewnić wycofanie się wojsk. Jednym z nich ma być zwrócenie się o pomoc do Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Obecnie w mocy pozostaje zawieszenie broni, a wojska izraelskie opuściły praktycznie cały południowy Liban, zwłaszcza obszary zaludnione, gdzie pojawiła się armia libańska.
– Do południowego Libanu wraca ludność szyicka, a wśród niej członkowie Hezbollahu. Najważniejszym pytaniem jest, czy wojsko libańskie będzie aktywnie zapobiegać podejmowaniu przez nich działalności zbrojnej – zaznacza ekspertka.
Po obu stronach czuć napięcie. Do miejscowości na północy Izraela nadal nie wrócili wszyscy spośród 60 tys. ewakuowanych z powodu długotrwałego ostrzału libańskich terrorystów, tymczasem już 1 marca swoją działalność mają wznowić tam szkoły. Hezbollah rozpoczął wystrzeliwanie rakiet, dronów i pocisków na Izrael dzień po ataku na państwo żydowskie palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas, która w październiku 2023 r. przerwała granicę i natarła na przygraniczne kibuce i bazy, rozpoczynając wojnę z Izraelem w Strefie Gazy. W odpowiedzi, niespełna rok później, Tel Awiw przeprowadził inwazję lądową na południowy Liban, której celem było zniszczenie infrastruktury wojskowej Hezbollahu.
– Wydaje się, że aby jakoś przykryć medialnie pretensje czy niezadowolenie ze sposobu prowadzenia operacji przeciwko Hezbollahowi, czy zabezpieczania północnej granicy, rządzący mogli zdecydować się na złamanie postanowień rozejmu – tłumaczy dr hab. Fyderek.
Zdaniem eksperta ruch ten może przynieść kolejne osłabienie państwa libańskiego, poprzez wykazanie jego niepełnej sprawczości, a co za tym idzie – wzrost popularności Hezbollahu. Szyicka partia posiadająca swoje zbrojne skrzydło zaskarbiła sobie bowiem sympatię libańskich szyitów, demonstrując, że jest w stanie chronić terytorium kraju tam, gdzie państwo sobie nie radzi.
Krajobraz po bitwie. Czas politycznych przemian w Libanie
Po niemal dwumiesięcznych walkach z Izraelem Hezbollah został jednak znacznie osłabiony i zdziesiątkowany, a w Libanie nastał czas przełomowych politycznych przemian. Po raz pierwszy od ponad roku kraj ma nowego prezydenta, którym został Joseph Aoun, dotychczasowy szef sił zbrojnych, a także nowego premiera i rząd.
– Na razie wygląda to obiecująco, przy zastrzeżeniu, że to jest naprawdę trudne zadanie. Mówimy o czymś, czego państwo libańskie nie było w stanie zrobić od ponad 20 lat, mimo przyjmowanych rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, które mówiły o tym, że bojówka – finansowana z zagranicy i realizująca zagraniczną agendę polityczną – nie może kontrolować zbrojnie dużej części kraju – zauważa dr Zielińska.
Jak dodaje, choć w nowym libańskim rządzie znaleźli się przedstawiciele Hezbollahu, nie otrzymali wprost kluczowych ministerstw. Nie mają też tym razem prawa weta. To przełom – wskazują nasi rozmówcy.
W trakcie trwających ponad rok walk Izraela z Hezbollahem, wspierane przez Iran ugrupowanie mogło stracić nawet 4 tys. bojowników – ustaliła agencja Reutera, powołując się na libańskie źródła. To liczba dwukrotnie wyższa niż ta, którą początkowo podawała strona izraelska. Ponadto przywództwo Hezbollahu zostało unicestwione, a po upadku reżimu Baszara al-Asada w Syrii łańcuchy dostaw z Iranu, które przebiegały przez syryjsko-libańską granicę, zostały częściowo przerwane.
Walki Izraela z Hezbollahem. Co po nim pozostało?
– Jednocześnie jednak okazało się, że Hezbollah jako struktura partyzancka, mająca oparcie w szyitach, mieszkających w wioskach i miasteczkach południowego Libanu, działa równie dobrze, nawet bez tego centralnego dowództwa. W walce na bliskim dystansie, w górskich terenach, bojownicy Hezbollahu bardzo dobrze znający lokalizacje, byli w stanie skutecznie się bronić – przypomina dr hab. Fyderek.
Hezbollah nie daje za wygraną i cały czas próbuje zapobiec politycznej reformie państwa.
– Z jednej strony mamy próby przemytu broni przez granicę z Syrią, w północnym Libanie, gdzie już kilkukrotnie mieliśmy do czynienia z otwartymi starciami pomiędzy wojskiem libańskim a przemytnikami związanymi z Hezbollahem. Mamy też próby irańskiego przerzutu środków finansowych do Libanu za pośrednictwem lotów cywilnych. Pojawiają się również bezpośrednie ataki, jak ten ostatni w okolicy lotniska, w którym bojownicy Hezbollahu zaatakowali wóz UNIFIL (sił pokojowych ONZ), doszczętnie paląc samochód, a zastępca dowódcy formacji został ranny – wylicza dr Zielińska.
Libańscy politycy dostrzegli jednak, że ta najmocniejsza, jak dotąd, partia polityczna jest osłabiona i zapowiadają wobec niej większą asertywność. – Pamiętajmy jednak, że w libańskim systemie osłabienie danej partii nie oznacza jej wyeliminowania, ponieważ zawsze ma swoją bazę wyznaniową. Są szyici, którzy nadal popierają Hezbollah i nie ma dla niego za bardzo dużej alternatywy – przypomina dr hab. Fyderek.
Obecnie na libańskiej scenie politycznej funkcjonują dwie partie szyickie – Hezbollah i Amal – jednak działają one w ramach jednego bloku. Oznacza to, że Hezbollah – choć w mniejszym stopniu – będzie wciąż widoczny w libańskiej polityce, próbując wykorzystać na swoją korzyść wszelkie potknięcia oponentów. Tym natomiast nie będzie łatwo, ponieważ trudne realia społeczno-ekonomiczne w Libanie na razie się nie zmieniły.