Cel lidera niemieckich chadeków Friedricha Merza, który prowadzi w sondażach, jest jasny. Nowy rząd jak najszybciej. Dwa źródła Interii w SPD i CDU potwierdzają, że obie partie w przypadku podjęcia rozmów koalicyjnych będą chciały doprowadzić do zakończenia negocjacji koalicyjnych jeszcze przed świętami wielkanocnymi, czyli do 17 kwietnia. Tym samym nowy niemiecki rząd mógłby ukonstytuować się jeszcze przed 1 maja.
Ale dziś sytuacja wygląda inaczej. Najnowsze sondaże pokazują, że chadekom i socjaldemokratom może zabraknąć głosów, by mieć większość w nowym parlamencie. Wtedy do rozmów trzeba będzie zaprosić trzeciego partnera i tu pojawia się pytanie: kogo?
Teoretycznie mowa o zielonych, którzy mogliby stworzyć wraz z chadekami i socjaldemokratami tzw. kenijską koalicję (od kolorów na fladze Kenii). Tyle, że taka konstelacja nie podoba się przede wszystkim liderom bawarskiej CSU. Mówi się w tym przypadku o tzw. małej zaporze ogniowej, bo ta duża zapora dotyczy AfD. Podjęcie rozmów w takim gronie może oznaczać wiele problemów i wątpliwości, czy uda się porozumieć trzem niemieckim partiom, które mają bardzo różne poglądy w kwestii polityki migracyjnej, społecznej czy ochrony klimatu.
Niemcy. Liberałowie gotowi do rozmów
Na horyzoncie pojawiła się też inna alternatywa. Rękę podnoszą również liberałowie, którzy sygnalizują, że są gotowi do rozmów o tworzeniu nowego rządu z chadekami i socjaldemokratami. Tyle, że na razie nie wiadomo, czy FDP w ogóle znajdzie się w nowym parlamencie, bo partia podobnie jak skrajnie lewicowe ugrupowanie walczy o to, by przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy.
Nie zapomnijmy również, że tworzenie takiej koalicji, nawet jeśli liberałowie znajdą się w Bundestagu, może okazać się bardzo wyboistą drogą. To właśnie obecny kanclerz wyrzucił z rządu FDP i nawet jeśli Olaf Scholz nie będzie brał udziału w budowaniu nowego rządu, jako mniejszy koalicyjny partner, SPD będzie mieć duży problem z liberałami.
Pozostałe konstelacje polityczne, mowa o AfD i o postkomunistycznej lewicy, chadecy wykluczają. Zatem jeśli faktycznie rozmowy koalicyjne będą toczyły się w gronie trzech partii, utworzenie nowego gabinetu jeszcze w kwietniu będzie można nazwać niemieckim „wunder”, czyli cudem.
Wybory w Niemczech. Co potem? Na stole inne opcje
Patrząc na ostatnie sondaże, widać, że liderzy największych partii rysują dziś także inne scenariusze, które dla Niemców nie są korzystne. Jeśli Friedrichowi Merzowi arytmetycznie nie uda się stworzyć wielkiej koalicji z socjaldemokratami i trzeba będzie szukać kogoś trzeciego, rozmowy koalicyjne mogą zakończyć się fiaskiem. Teoretycznie i praktycznie jest to możliwe. Co wtedy?
/
Tu Merz może stanąć przed bardzo trudną sytuacją. Bo albo będzie musiał stworzyć rząd mniejszościowy, co byłoby dla niego katastrofą, bo niewykluczone, że tu do gry wejdą skrajnie prawicowi posłowie z AfD, którzy za takim rządem mogą zagłosować i to z taktycznego punktu widzenia. Friedrich Merz zapowiedział, że nie da się wybrać na szefa nowego rządu głosami AfD, co oznaczałoby, że w takim przypadku będzie musiał wywiesić białą flagę. A to z dużym prawdopodobieństwem oznaczałoby nowe wybory, co prawdopodobnie byłoby na rękę AfD, bo mogłaby w sondażach zyskać.
Dlaczego? Możemy spodziewać się, że w przypadku, gdy partie środka nie będą mogły się porozumieć, a rozmowy koalicyjne zakończą się jedną wielką kłótnią, część elektoratu w wyniku protestu może poprzeć AfD. Dlatego kluczowe będą ostateczne wyniki wyborów, bo ostatni sondaż rzuca wiele znaków zapytania, również w kontekście tego, na kogo zagłosują niezdecydowani, a to na ostatniej prostej wciąż 28 procent wyborców.