W teorii w drugi weekend lutego polscy skoczkowie narciarscy powinni pojechać do Lake Placid, by tam wziąć udział w kolejnych konkursach w ramach Pucharu Świata. A jak będzie w praktyce? Thomas Thurnbichler musi się nad tym konkretnie zastanowić i podjąć trudną decyzję. Doradzić mu postanowił Rafał Kot.
Kot doradza Thurnbichlerowi
Wątpliwości związane są z wieloma rzeczami, ale główną zagwozdką jest to, czy warto wyruszać w daleką podróż do Stanów Zjednoczonych, skoro nasi rodacy nie liczą się w walce o wysokie lokaty w klasyfikacji generalnej? Nie wszyscy są o tym przekonani, zwłaszcza że w formie zdaje się być tylko Aleksander Zniszczoł. W obu konkursach w Willingen kończył zawody w pierwszej dziesiątce. Znacznie wyżej niż gwiazdy takie jak Dawid Kubacki czy Kamil Stoch. Piotr Żyła do niedzielnej rywalizacji nawet się nie zakwalifikował.
W efekcie pojawia się ważne pytanie, które zadaje sobie między innymi Rafał Kot. – Czy jest sens wozić tam zawodników z najwyższej światowej półki, tak słabo skaczących, czy nie lepiej zostać, odbyć z nimi tygodniowe zgrupowanie, poprawić błędy i próbować osiągnąć coś w drugiej połowie sezonu? To jeszcze nie koniec Pucharu Świata – zastanawia się członek zarządu PZN na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Kto mógłby pojechać do Lake Placid?
Przypomniał on, iż przed nami jeszcze jedna ważna impreza, a mianowicie Raw Air. Jeśli chcemy korzystnie zaprezentować się w Norwegii, trzeba poprawić wiele rzeczy. Dla jasności sytuacji Rafał Kot podkreślił jednak, że decyzja należy do Thomasa Thurnbichlera i powinna ona zapaść w sposób suwerenny. Nikt z federacji nie zamierza na niego naciskać ani dyktować, co powinien zrobić.
Gdyby selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się skoncentrować na treningach i nie wysyłać naszych największych gwiazd do Stanów Zjednoczonych, do Lake Placid prawdopodobnie pojechałby na przykład Maciej Kot, który niedawno odniósł duży sukces w Pucharze Kontynentalnym. Towarzyszyć mu mogliby inni zawodnicy z kadry B.