Donald Tusk ogłosił, że wybory samorządowe odbędą się 7 i 21 kwietnia. Politycy najwyraźniej dostrzegają konieczność mobilizacji swojego elektoratu. – Bardzo bym chciał, żeby najbliższe wybory samorządowe były pewnego rodzaju sygnałem ostrzegawczym dla rządzących – mówił wcześniej Mateusz Morawiecki.
Teraz temat poruszył prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący PO. „Wynik nadchodzących wyborów będzie więc sygnałem, że zmiany przeprowadzane przez obecną koalicję rządową mają szerokie poparcie społeczne” – napisał w serwisie X.
„Wygrana partii demokratycznych i kandydatów niezależnych we wszystkich regionach (…) przyspieszy też dezintegrację PiS” – partii całkowicie uzależnionej od stanowisk, wpływów i publicznych pieniędzy – uważa Trzaskowski.
Rafał Trzaskowski: Wybory samorządowe są równie ważne, jak parlamentarne
Jak dodał polityk, na horyzoncie widzi „tylko jedno zagrożenie – demobilizację wyborców„. „Część z państwa może uznać, że te wybory nie mają już takiego znaczenia, jak te 15 października. Ja będę Was przekonywał, że jest dokładnie na odwrót” – zapowiedział.
Argumentował też, że wybory samorządowe są równie ważne, jak parlamentarne i decydują o codziennym życiu. „Te wybory są też o wolności. Wolności w szkołach i kulturze. O wolności układania sobie życia na swój własny sposób. Z kim chcemy i jak chcemy. Wolności do chodzenia w Orszaku Trzech Króli albo Paradzie Równości” – zauważył, wskazując przy tym, że głosowanie na rządzących samorządami ma „znaczenie dla bezpieczeństwa i przyszłości”.
„Co równie ważne jednak, wygrana sił demokratycznych w tych wyborach przyspieszy przechodzenie z etapu sprzątania po PiS do etapu zajęcia się najważniejszymi problemami Polski – tworzenia nowoczesnej, zielonej gospodarki i setek tysięcy nowych miejsc pracy, nowoczesnej edukacji, wydolnej ochrony zdrowia z funkcjonującą psychiatrią i psychologią dziecięcą, walki z katastrofą klimatyczną czy zapewnienia tańszych mieszkań dla młodych ludzi – wyliczył.