W skrócie
-
Jarosław Kaczyński podważa bezstronność sędziego Tomasza Trębickiego, wskazując na jego powiązania rodzinne z Platformą Obywatelską.
-
Marcin Kierwiński krytykuje wypowiedzi Kaczyńskiego, nazywając je „obrzydliwymi”.
-
Proces dotyczy oskarżenia Kaczyńskiego o zniesławienie Krzysztofa Brejzy, którego nazwał on sprawcą „odrażających przestępstw”.
„Stawiłem się dzisiaj w sądzie – choć stawiennictwo nie było obowiązkowe – i oczom nie mogłem uwierzyć: w sędziowskiej todze zasiadał Tomasz Trębicki, syn działaczki PO – Zofii Trębickiej, byłej dyrektor biura poselskiego Marcina Kierwińskiego” – napisał w mediach społecznościowych Jarosław Kaczyński.
„Co więcej, to sędzia awansowany przez pana (ministra sprawiedliwości Waldemara – red.) Żurka na stanowisko prezesa Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście, na co dzień skrajnie zaangażowany politycznie. Macie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, dlaczego tak bardzo chcieli przejąć wymiar sprawiedliwości?” – dodał prezes PiS.
„Obrzydliwe grzebanie w życiorysach”. Minister odpowiada Kaczyńskiemu
Na te słowa odpowiedział mu szef MSWiA Marcin Kierwiński. Minister zaznaczył, że wypowiedź prezesa PiS to „obrzydliwe grzebanie w życiorysach”.
„Panie Kaczyński, wyspecjalizowaliście się w obrzydliwym grzebaniu w życiorysach sędziów, dziennikarzy, polityków. Proponuję dla odmiany wyspecjalizować się w przestrzeganiu prawa. To pomaga na skołatane nerwy” – napisał minister.
Kaczyński przed sądem. Chodzi o słowa na temat Brejzy
Jarosław Kaczyński stanął przed sądem w związku z oskarżeniem o zniesławienie, jakie wytoczył mu poseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza. Chodzi o słowa, które prezes PiS wypowiedział podczas przesłuchania przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Kaczyński stwierdził wtedy, że Brejza dopuszcza się „odrażających przestępstw”.
Reprezentująca polityka KO żona Dorota Brejza stwierdziła, że zarzuty stawiane przez prezesa PiS są niezgodne z prawdą. – Sprawa jest oczywista (…) Mój mąż nie popełnił żadnych przestępstw (…) Jeśli pan prezes będzie skłonny powiedzieć „przepraszam”, te przeprosiny przyjmiemy. Jeśli nie, będzie musiał rozstrzygać sąd – powiedziała tuż przed rozpoczęciem rozprawy.
Sam Kaczyński twierdzi jednak, że jest niewinny i „nie ma żadnego powodu, by przepraszać” Brejzę. Według niego wypowiedź podczas posiedzenia komisji padła, ponieważ został on przyrzeczeniem „zobowiązany do mówienia całej prawdy (…) i przekazania wszystkiego, co w tej sprawie wiem”.













