W czwartek Adrian Zandberg obchodził 49. urodziny. Tego dnia licznik członków jego formacji wskazał dokładnie 6 915 osób. Wraz z tzw. sympatykami Razem liczba ta przekracza już 8 tys. To jedna z najdynamiczniej rozwijających się struktur partyjnych w kraju. Działacze Razem się rozpędzają i za dwa lata widzą 51-letniego wówczas Zandberga w dużo poważniejszej politycznej roli.
Na dobrą sprawę ta historia startowała w ratach. Najpierw, 10 lat temu, Zandberg stał się objawieniem telewizyjnych debat. Mało rozpoznawalny polityk skradł wówczas serca części lewicowego elektoratu, czego konsekwencją było rozbicie na lewicy i klęska SLD w wyborach. Po kilku latach Razem – już wspólnie z Wiosną i SLD – pojawiło się w Sejmie. Mandat zdobył m.in. Zandberg. Po 2023 roku nastąpił kolejny rozłam – Razem zdecydowało, że nie chce wchodzić do rządu Donalda Tuska, a tym samym znalazło się w opozycji.
Przez dwa lata Zandberg był w politycznym niebycie. Na początku tego roku zdecydował, że weźmie udział w wyścigu o prezydenturę. I ten start dał nie tylko jemu, ale całej formacji, drugie polityczne życie.
– Pokazaliśmy, że w polityce pieniądze i układy to nie wszystko. Weszliśmy w kampanię z sondażami na poziomie 0,5 proc. i bez pieniędzy, a liberalne media kładły nas do grobu. Nasza konkurencja z Nowej Lewicy miała wielomilionowy budżet i wsparcie salonowych komentatorów. A tymczasem okazało się, że liczy się też parę innych rzeczy – uśmiechał się Zandberg w rozmowie z red. Łukaszem Rogojszem w Interii.
Prezydencki wyścig Zandberg zakończył na szóstej pozycji. Zdobył blisko milion głosów. Co równie ważne – wyprzedził Magdalenę Biejat i Joannę Senyszyn, inne dwie lewicowe polityczki.
– Jeżeli w 2027 roku od klubu Razem będzie zależeć większość, będziemy mieć realną siłę negocjacyjną, żeby ten system zmienić. Taki jest cel. Dlatego po wyborach prezydenckich nie zatrzymaliśmy się, nie świętujemy, tylko weszliśmy od razu w tryb prekampanii parlamentarnej – nie ukrywa Zandberg w tej samej rozmowie.
Fenomen Razem. Pokaźne wzrosty liczby członków partii
To jasny plan na przyszłość. Wybory w 2027 roku mają dać Razem dobry wynik, który sprawi, że formacja ta stanie do politycznej rozgrywki o nową koalicję. Jeśli Razem przekroczy próg wyborczy, wprowadzi do Sejmu posłów, będzie naturalnym partnerem do rozmowy niemal dla wszystkich, bo alternatywą jest współpraca z Konfederacją Korony Polskiej Grzegorza Brauna.
Partie zwierają szeregi przed 2027 rokiem i już dziś budują struktury. Kampania prezydencka pozwoliła Razem nabrać wiatru w żagle i poważnie pomyśleć o samodzielnym starcie.
– W ciągu ostatniego roku właściwie trzykrotnie zwiększyliśmy stan członkowski. Cały czas przyjmujemy nowe osoby. Partia Razem nigdy nie była większa. Przygotowujemy się na wybory w 2027 roku, chcemy to przełożyć na samodzielną obecność w Sejmie, już z własnych list – przekonuje w rozmowie z Interią Maciej Konieczny, poseł Razem.
Polityk niewiele się pomylił. Otrzymaliśmy szczegółowe dane dotyczące tej formacji. 5 maja 2025 roku, a więc na tydzień przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, Razem liczyło 3130 członków. Wraz z sympatykami była to już pokaźna liczba 4380 działaczy. Dziś członkami partii jest dokładnie 6915 osób, a wraz sympatykami to lista 8214 nazwisk.
Jak przekazała nam współprzewodnicząca partii Aleksandra Owca, żeby zostać członkiem Razem, trzeba przejść trzymiesięczny okres próbny. Po nim o przyjęciu lub nie do partii decydują zarządy okręgów. W Razem nie ukrywają, że ich marzeniem jest przekroczenie magicznej granicy 10 tys. osób. Przy tej dynamice zgłoszeń byłoby to możliwe już w przyszłym roku. I to byłby pewnie najlepszy prezent dla Zandberga na jego 50. urodziny.
Już teraz jest to jednak znakomita baza pozwalająca myśleć o prawdziwym „pójściu na swoje”. Zbliżające się wybory parlamentarne to zupełnie inne przedsięwzięcie niż kampania prezydencka, która na dobrą sprawę może opierać się na charyzmatycznym liderze i grupie jego współpracowników.
Wybory parlamentarne to większe wyzwanie – najlepiej obsadzić listy w całym kraju, czyli 41 okręgach wyborczych. Warto mieć własnych kandydatów do Senatu. Trzeba też przygotować całą kampanię – inną, zdecentralizowaną, opartą nie na jednym człowieku, ale grupie liderów list. Potrzeba też mnóstwo rąk do pracy – od organizacji spotkań, przez działania w sieci, po rozwieszanie banerów i ulotek.
Kierunek 2027 – Razem wystartuje samodzielnie
I jeśli w Razem jeszcze dwa lata temu pomysł samodzielnego startu uznaliby za szalony, tak dziś mówią o nim głośno.
– Jesteśmy w miejscach, w których wcześniej nas nie było. Tam, gdzie dotąd mieliśmy po dwóch, trzech członków, dziś miewamy 20. To jest już zupełnie inny potencjał do przeprowadzania kampanii wyborczej. Wybory parlamentarne wymagają realnej obecności w terenie, a na dziś struktury mamy już naprawdę mocne – cieszy się poseł Konieczny.
Politycy Razem nie ukrywają, że przychodzą do nich głównie młodzi ludzie. Jak przekonują, obok Konfederacji są dla tej grupy najatrakcyjniejszą z propozycji na rynku politycznym. Już w czasie kampanii i tuż po niej pojawiały się przeróżne analizy, które wskazują, że dzisiejszy duopol PO-PiS, może zostać zastąpiony w przyszłości przez polaryzację na linii Konfederacja-Razem.
– Miliony ludzi mają dość PO-PiS-u, szukają alternatywy. To nasi potencjalni wyborcy. Coraz większej grupy, zwłaszcza młodych, nie interesują etykietki. Chcą usłyszeć wizję przyszłości. My ją mamy. Niektórych dziwią wyborcy, którzy się w ostatnich wyborach wahali: Razem czy Konfederacja. Albo ludzie, którzy zastanawiali się, czy przerzucić głos na Razem, gdy PiS coraz mocniej zmienia się w Konfederację-bis. Mnie zupełnie to nie dziwi – mówił Zandberg.
Politycy Razem nie mają wątpliwości, że przychodzą do nich ludzie, którzy są „wkurzeni” na państwo rządzone dziś przez KO, a wcześniej PiS. Zirytowani słynnym „niedasizmem”, odwlekaniem istotnych dla nich spraw na przyszłość. To wyborcy, dla których przyszłość zaczyna się dziś i którzy oczekują od władz działania z planem długoterminowym. Mówiąc krótko: to wyborcy, którzy wierzą w idee i wizję.
Razem w związku z tym odrzuca możliwość ponownej współpracy z Nową Lewicą.
– To by było kompletnie niezrozumiałe. Jesteśmy w opozycji do tego rządu. Bardzo krytycznie oceniamy sytuację w ochronie zdrowia. W kolejnym projekcie budżetu brakuje inwestycji w naukę. Nowa Lewica firmuje politykę tego rządu, więc wspólny start byłby bardzo trudny do zrozumienia dla wyborców – uważa poseł Konieczny.
Wybory parlamentarne odbędą się jesienią 2027 roku, o ile wcześniej nie dojdzie do rozwiązania obecnego parlamentu. W listopadowych sondażach poparcia partii politycznych Razem mogło liczyć na wskazania od 2,8 proc. do 4,8 proc. Jeśli działacze tej formacji przekonują, że się rozpędzają, wciąż nie widać tego w słupkach poparcia.













