
-
Wiadomości o rozmowach pokojowych w sprawie Ukrainy wywołały spadki notowań europejskich firm zbrojeniowych. Eksperci wskazują na spekulacje na rynku broni.
-
Podkreślają też, że mimo perspektywy pokoju, Europa nadal będzie inwestować w zbrojenia, a zagrożenie ze strony Rosji nie zniknie po zakończeniu wojny.
-
Chiny i USA rozgrywają własne interesy wokół konfliktu, a ich rola ma duży wpływ na sytuację gospodarczą oraz bezpieczeństwo w Europie.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
„Dominacja żołnierza nad cywilem, wyższość żądań wojskowych i nacisk na względy militarne” – tak niemiecki historyk i poeta Alfred Vagts, który służył w czasie I wojny światowej, zdefiniował militaryzm.
Dr Stuart Parkinson z brytyjskiej organizacji Scientists for Global Responsibility (Naukowcy na rzecz globalnej odpowiedzialności – ang.) w jednej ze swoich publicznych analiz dodaje, że motorem napędowym wielkiej wojny była przewodnia rola wojska w badaniach naukowych i rozwoju technologicznym.
Przed I wojną światową Europa zbroiła się na potęgę. W ciągu czterech dekad poprzedzających konflikt, łączne wydatki najważniejszych wtedy mocarstw: Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Austro-Węgier, Rosji i Włoch, wzrosły czterokrotnie. Stary Kontynent był jak wielki kocioł, w którym pod przykryciem gotuje się woda, ale nagromadzona energia w końcu musi znaleźć ujście.
Czy dziś jesteśmy w tym samym punkcie historii?
Świat rozmawia o pokoju w Ukrainie. Giełda traci
Przyczyną powstania tego artykułu jest zamieszanie na europejskiej giełdzie, do którego doszło pod koniec listopada. Spadki odnotowały wielkie europejskie koncerny zbrojeniowe jak Rheinmetall, Hensoldt, Renk i Saab, a indeks Stoxx Europe Aerospace and Defense, który obejmuje akcje europejskich firm z sektora lotnictwa i obronności, zanotował najgorszy wynik od lipca.
Opisując te dane, amerykańska redakcja biznesowa CNBC wskazała jasne powiązanie: akcje spadły w tym samym czasie, kiedy odbywały się rozmowy pokojowe dotyczące Ukrainy. W niedzielę 23 listopada amerykańska dyplomacja poinformowała o postępie w negocjacjach.
Biorąc pod uwagę spadki giełdowe i rozmowy pokojowe, można byłoby wysnuć prosty wniosek. Spółkom zbrojeniowym w Europie nie zależy na pokoju, bo ich podstawowym celem jest produkować więcej broni. Dlatego tracą na giełdzie, kiedy światowi politycy próbują zakończyć konflikt w Ukrainie.
Jednak dr Piotr Śledź z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Interią podkreśla, że sprawa nie jest taka prosta. Kiedy pytamy, czy europejskiemu rynkowi zbrojeniowemu zależy na produkcji tak samo jak przed I wojną światową i przez to branży nie zależy na pokoju w Ukrainie, mówi krótko: „nie odczytywałbym tego w ten sposób”.
Rosja nie przestanie być zagrożeniem. Nadal nie będzie traktowana jako bezpieczny partner. Będziemy potrzebowali zdolności do obrony i odstraszania, dlatego rozpoczęte programy zbrojeniowe będą trwały
– Wojna (w Ukrainie – red.) i tak już wywołała efekt ponownego zbrojenia się Europy. Kontrakty zawierane są w większości nie z Ukrainą, która polega w dużej mierze na amerykańskim sprzęcie. Europejskie systemy raczej były kupowane przez państwa europejskie. I widziałbym tutaj kontynuację tej koniunktury. Niezależnie od tego, co stanie się z Ukrainą, Rosja nie przestanie być zagrożeniem. Nadal nie będzie traktowana jako bezpieczny partner. Będziemy potrzebowali zdolności do obrony i odstraszania, dlatego rozpoczęte programy zbrojeniowe będą trwały – wskazuje nasz rozmówca.
Dlaczego zatem europejskie spółki tracą na giełdzie, kiedy świat rozmawia o pokoju? Dr Śledź zaznacza, że nie bez znaczenia jest tu wątek amerykański.
„Spekulacje giełdowe” wokół negocjacji
– Nie mogę zaoferować bardziej przekonującego tłumaczenia, niż po prostu spekulacja giełdowa i procesy stricte inwestycyjne – komentuje dr Śledź, kiedy rozmawiamy o spadkach europejskich koncernów. – Zrzuciłbym to na karb standardowych fluktuacji giełdowych i nie wpisywałbym tego w szerszą logikę – zaznacza rozmówca Interii.
Przy tym dodaje, że europejskie koncerny mogły stracić na tle spółek amerykańskich. Po pierwsze rozmowy pokojowe zakładają dalsze zbrojenie Ukrainy amerykańskim sprzętem, po drugie dr Śledź wskazuje, że starania o wzrost giełdowy firm z USA wpisują się w ogłoszoną z początkiem grudnia nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego USA. – Tam amerykański eksport uzbrojenia został doceniony jako mocny instrument oddziaływania – zaznacza i podkreśla, że nie pozostaje to bez wpływu na giełdę.
W kontekście znaczenia Ukrainy dla europejskiego rynku zbrojeniowego, dr Śledź zwraca również uwagę na jego potencjał wytwórczy. – Pamiętajmy, że europejskie spółki mają stosunkowo ograniczone możliwości. Linie produkcyjne już w dużej mierze są zapchane zamówieniami. Zdolności są odtwarzane, ale to jeszcze zajmie trochę czasu. Dlatego szczerze mówiąc nie widzę związku pomiędzy rozmowami pokojowemu, a tym, że spółki mogły ucierpieć – mówi Interii.
Biznes to jedno, ale ważna jest też polityka. W tym przypadku niekoniecznie wszystkim graczom zależy, by w Ukrainie zapanował pokój.
Gdzie jest Rosja? „Daleko od celu”
Jedną z podstawowych kwestii dla pokoju w Ukrainie jest wskazanie, w jakiej dokładnie sytuacji znajduje się Rosja. Z jednej strony wciąż udaje jej się prowadzić wojnę frontową na wyczerpnie. – Ale mimo wszystko robi dość powolne postępy na froncie. Jest ciągle daleko od nawet spełnienia swoich podstawowych celów operacyjnych, zajęcia Donbasu – zaznacza dr Śledź.
Nasz rozmówca wskazuje, że rozmowy pokojowe z perspektywy Moskwy mogą być obliczone na przywrócenie jej do światowego obiegu gospodarczego. – Rosja ma świadomość, że jej gospodarka z obecnymi ograniczeniami nie może tak funkcjonować wiecznie. Oczywiście tutaj jest pytanie na jakich warunkach Rosja miałaby do tego obiegu powrócić – podkreśla ekspert i dodaje, że Moskwa mogłaby dogadać się z Waszyngtonem, ale trudno wyobrazić sobie natychmiastowe anulowanie sankcji Unii Europejskiej.
Jednym ze skutków izolacji międzynarodowej Rosji jest jej uzależnienie od Chin. Naszego rozmówcę pytamy, czy – mówiąc wprost – Pekinowi opłaca się trwający konflikt za wschodnią granicą Polski.
Interesy Chin wokół zamieszania w Europie
– Można na to spojrzeć z dwóch stron. Jeśli chodzi o Europę, Chiny przez lata próbowały budować swoje relacje z Europą Zachodnią, zwłaszcza z Niemcami. Wojna na pewno bardzo to utrudnia – mówi dr Śledź i wskazuje na szlaki handlowe, które miały przebiegać przez Rosję i trwale łączyć Europę Zachodnią z Chinami.
– Natomiast Chiny na pewno zarabiają na tym, że wojna trwa. Mogą tanio kupować surowce energetyczne od Rosji. Zarabiają też jako pośrednik przy obchodzeniu sankcji. Zarabiają na dronach, które są kupowane zarówno przez Rosję, jak i Ukrainę – dodaje rozmówca Interii.
Jest też cel strategiczny. Chiny mają nieprzychylne relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Dr Śledź przyznaje, że dla Pekinu opłacalne jest, by amerykańska administracja była zmuszona do poświęcania większej uwagi sprawom Europy i Ukrainy, kiedy jednocześnie ma cele wokół chińskiej strefy interesów, chociażby na Tajwanie.
Wyraźnie widać to chociażby we wspomnianej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA, w której Donald Trump stara się pokazać, że Waszyngton nie będzie poświęcał nadmiernej uwagi Staremu Kontynentowi. – Europa została zepchnięta na nieco dalszy plan za Amerykę Łacińską, czy w ogóle za zachodnią hemisferę i Indo-Pacyfik – komentuje dr Piotr Śledź w rozmowie z Interią.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na [email protected]
-
„The Economist”: Jak Władimir Putin chce ograć Donalda Trumpa
-
Pobożne życzenia kanclerza Niemiec










