Potęga przegrywa wojnę na morzu z państwem, które w zasadzie nie posiada marynarki wojennej? Rosyjska Flota Czarnomorska na każdym kroku udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. W zasadzie stała się symbolem nieudolności.
- Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”
Rosjanie wycofali dwa lata temu najcenniejsze okręty z krymskich portów do Noworosyjska, poza zasięg ukraińskich pocisków manewrujących. W Sewastopolu stacjonował potem jedynie duży okręt patrolowy i pięć okrętów desantowych. Wszystkie były w remoncie po uszkodzeniach. Od dawna nie było tam żadnych większych okrętów rakietowych oraz okrętów podwodnych, nie licząc wraku „Rostowa nad Donem”.
Noworosyjsk miał być bezpiecznym portem, położonym z dala od ukraińskich rakiet i bezzałogowców. Problem w tym, że nowy port jest zbyt mały, by pomieścić wszystkie jednostki, które uciekły z Krymu. Sukcesy Ukraińców są jednak spowodowane przede wszystkim słabością i zacofaniem technologicznym Rosjan, którzy od dziesięcioleci słabo sobie radzą w wojnie morskiej. Zawsze musieli dostosowywać stosowaną taktykę do potencjału przeciwnika i własnych możliwości.
Rosjanie w tyle
Rosyjska flota zatrzymała się w rozwoju ok. 30 lat temu. Jedynie okręty podwodne są systematycznie rozwijane. Dlatego przejęły ponad rok temu ciężar prowadzenia ataków na Ukrainę. Są bardziej odporne na ataki na pełnym morzu.
Ukraiński wywiad już pod koniec 2023 r. zauważył, że Rosjanie niemal całkowicie przestali wysyłać w morze nawodne jednostki wyposażone w systemy rakietowe Kalibr, a ofensywę przeciwko ukraińskim miastom kontynuują przede wszystkim okręty podwodne. Od lata 2024 r. okręty nawodne atakują niezwykle rzadko i wyłącznie pod ochroną własnych brzegów i pod parasolem lotniczym.
W skład Floty Czarnomorskiej wchodzi 4. Samodzielna Brygada Okrętów podwodnych. Przed wybuchem wojny było w niej sześć okrętów podwodnych projektu 636.3 typu Warszawianka, z których dwa znajdowały się na Morzu Śródziemnym i nie wróciły już przez Bosfor, oraz jeden projektu 877B typu Halibut. Wszystkie mogą przenosić po cztery pociski manewrujące Kalibr i 14 torped kalibru 533 mm lub 18 torped.
Warszawianki zaczęły wchodzić do linii w 2014 r. Okręty w wersji 363.3 zostały zaprojektowane przez biuro konstrukcyjne CKB MT Rubin z Sankt Petersburga, a ich projekt jest rozwinięciem projektu 877E, znanego w NATO jako Kilo, z którego wywodzi się polski ORP „Orzeł”. Okręty projektu 636.3 mają nowocześniejsze silniki wysokoprężne o większej mocy, większą prędkość podwodną i zasięg.
Okręty tego typu wypierają na powierzchni 2350 ton, pod wodą 3950, mają długość 73,8 m i zanurzenie 6,2 m. Silniki spalinowo-elektryczne pozwalają im na osiągnięcie prędkości 20 węzłów. Autonomiczność wynosi 45 dni, a zasięg określa się na 7000 Mm przy prędkości ekonomicznej 7 w.
Rosjanie nie wykorzystują w pełni autonomiczności i zasięgu. Jednostki wychodzą w morze, zajmują pozycję w wyznaczonej strefie, czekają na parametry celu i rozkaz odpalenia pocisków Kalibr. Tuż po odpaleniu pocisków, okręty wracają do bazy, aby załadować kolejne pociski. Wszystko po to, aby jak najmniej narażać je na możliwość zniszczenia w morzu.
Zmiana taktyki jest związana ze zmianą dowódcy Floty Czarnomorskiej, którym od lutego 2024 r. jest wiceadmirał Siergiej Pinczuk. To już trzeci dowódca Floty od początku pełnoskalowej wojny. I na razie utrzymuje się najdłużej. Choć nie wiadomo, jak długo utrzyma się po ostatniej kompromitacji.
Atak na okręty podwodne
Ukraińcy poinformowali, że operację przeprowadził XIII Główny Zarząd Kontrwywiadu Wojskowego SBU i Marynarka Wojenna Ukrainy przy pomocy Sub Sea Baby. Był to debiut bojowy nowych jednostek, o których niewiele wiadomo, prócz tego, że są wersją rozwojową nawodnych uderzeniowych Sea Baby.
Atak raczej nie spowodował zatopienia okrętu podwodnego, tylko jego lekkie uszkodzenia. Podwodny bezzałogowiec, jak widać na filmie, uderzył w pirs pomiędzy dwoma zacumowanymi okrętami podwodnymi. Możliwe więc, że Ukraińcy mają wciąż problem ze sterowaniem jednostką uderzeniową w ostatniej fazie ataku.
Możliwe jednak, że w ostatniej fazie ataku jednostką kieruje operator. W takim przypadku problemem może być słaba widoczność przez przyrządy optyczne jednostki. Podobny problem przed laty mieli sternicy miniaturowych okrętów podwodnych z czasów II wojny światowej, gdy fala zalewała peryskop ledwie wystający nad powierzchnię wody.
Mimo to uderzenie jest bezprecedensowe. Ukraińcy uderzyli wewnątrz portu, który miał być bezpieczną przystanią dla rosyjskiej floty. Pokazuje to, że ochrona portu na podejściach w zasadzie nie istnieje. Choć Rosjanie mieli prawie cztery lata, aby poprawić jakiekolwiek systemy obrony przed bezzałogowcami.
Brak reakcji Rosjan
Jedyną reakcją dowództwa Floty Czarnomorskiej na pojawienie się systemów bezzałogowych na Morzu Czarnym było zaszycie się w Noworosyjsku i wychodzenie z rzadka jedynie pod osłoną nocy. Do dziś ani stacje radarowe, ani systemy kierowania ogniem, a tym bardziej uzbrojenie pokładowe nie jest w stanie skutecznie chronić jednostki przed atakiem bezzałogowców.
Od początku wojny rosyjskie okręty nie potrafiły obronić się przed dobrze skoordynowanym atakiem. Jeśli operatorzy nie popełnili błędów, to zawsze atak kończył się źle dla Rosjan. Marynarze Putina nie są w stanie trafić celu, mimo posiadania na pokładzie automatycznych sześciolufowych armat AK-630M kal. 30 mm, służących właśnie do samoobrony przed szybkimi celami morskimi i powietrznymi oraz najnowocześniejszych systemów kierowania ogniem, jakimi dysponuje rosyjska flota. System Bagira powstał specjalnie do kierowania ogniem pokładowych systemów artyleryjskich. Mimo to nie udało się zniszczyć atakujących łodzi.
Okazało się, że podobną skuteczność mają ręcznie naprowadzane na cel wielkokalibrowe karabiny maszynowe MTPU-1 kal. 14,5 mm Żało, przy użyciu których udało się zniszczyć kilka bezzałogowców. Wkrótce okręty zaczęły otrzymywać eskortę śmigłowców Mil Mi-8/17 lub Kamow Ka-29 i szybkich łodzi szturmowych Raptor, uzbrojonych w działka i karabiny maszynowe. Rosjanom udało się zneutralizować kilka bezzałogowców, jednak Ukraińcy dość szybko znaleźli na to sposób i zaczęli uzbrajać swoje bezzałogowce. Znów Rosjanie byli w defensywie.
Teraz będą musieli znaleźć sposób na nowe zagrożenie. Najprostszym rozwiązaniem będzie rozciągnięcie sieci przeciw okrętom podwodnym, które będą zagradzały wejście do portu. I jest to chyba jedyna dostępna opcja, patrząc na stan i wyposażenie rosyjskich okrętów dozorowych. Flota Czarnomorska staje się karykaturą samej siebie.




