Na początku lutego niemiecka „Deutsche Welle” opublikowała artykuł, w którym opisała prace prowadzone przez stronę polską na Odrze granicznej. Chodzi o odbudowę i modernizację obiektów hydrotechnicznych, w tym ostróg na rzece. To tzw. „główki”, czyli budowle, które przegradzają nurt, kierują go na środek, dzięki czemu rzeka jest głębsza i nie rozmywa brzegów.
Prace te – jak pisze niemiecka redakcja – „urosły do rangi sporu polsko-niemieckiego”. W skrócie chodzi o protesty władz i środowisk ekologicznych, które argumentowały, że po katastrofie ekologicznej rzeki z 2022 roku, prace budowlane na Odrze uniemożliwią regenerację rzeki.
„DW” podkreśla, że rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Rafał Jaśkowski zapewnił redakcję, iż „od końca marca żadnych robót na rzece nie będzie, zaś te obecne 'są zlokalizowane w uzgodnionych ze stroną niemiecką miejscach limitujących'”.
Tu pojawia się problem, bo prace były wykonywane w ramach pierwszego etapu. Jest jeszcze drugi, wyrażony w Krajowym Planie Żeglugowym i przewidziany na lata 2025-2028. Chodzi o cztery kolejne odcinki rzeki, w których udałoby się zmodernizować infrastrukturę regulacyjną.
Jak zatem należy rozumieć stanowisko ministerstwa? Nie będzie już żadnych prac i Polska rezygnuje z drugiego etapu czy też wypowiedź dotyczyła jedynie trwających działań? Bardzo chcielibyśmy to wyjaśnić, ale nie możemy, bo od ponad trzech tygodni (od 5 lutego) resort nie odpowiada na nasze pytania. Nie jest to wina pracowników ministerstwa. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że odpowiedź jest już dawno gotowa, ale z resortu nie wyszła, bo czeka na akceptację kierownictwa. Ta zaś zależy od planów koalicji rządzącej.
Nawet jeśli resort Dariusza Klimczaka zdecyduje się wspomniane modernizacje wykonać, to pojawia się kolejne pytanie, czy inwestycje w Krajowym Programie Żeglugowym są zasadne i dobrze przemyślane. Sprawę w rozmowie z Interią naświetla dr Marek Zawadka, obecnie dyrektor Muzeum Historycznego w Lubinie i autor publikacji między innymi z zakresu transportu wodnego i samorządu terytorialnego.
Krajowy Program Żeglugowy
Zacznijmy od wyjaśnienia czym jest KPŻ. To program przyjęty w uchwale Rady Ministrów z 3 października 2023 roku, a więc jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zawiera założenia modernizacji śluz i jazów oraz przede wszystkim budowli regulacyjnych w ramach Odrzańskiej Drogi Wodnej do roku 2030. Efektem ma poprawa warunków nawigacyjnych na Odrze, ale też na dolnej Wiśle, tak by liczba przeładunków transportowych wzrosła o 25 proc. Całość ma kosztować ponad 2,3 mld złotych.
Sprawa regulacji Odry była też wielokrotnie podnoszona przez polityków PiS, którzy szczególnie po utracie władzy zarzucali obecnie rządzącym, że rezygnują z wielkiej inwestycji dla polskiej gospodarki. Czy poprzedni rząd przygotował rzeczywiście bezsprzecznie rozwojowy program? Niekoniecznie.
Marek Zawadka podkreśla, że Odra swoje złote lata miała przed wojną. W czasach PRL było już gorzej, choć rzeka wciąż pozwalała na skuteczną żeglugę. Przez zaniedbania w latach 90., regularny transport praktycznie zamarł. Natomiast jego zdaniem KPŻ nie zmieni sytuacji diametralnie.
/
– Tkwimy cały czas w planach niemieckich, ba, nawet rozbiorowych, czyli marzą nam się drogi wodne Gdańsk-Dniestr, kanał śląski, kanał Odra-Dunaj, wielka Odra. Natomiast nie analizujemy współczesnych potoków ładunkowych. Kompletnie nie ma fermentu naukowego, koncepcyjnego czy w Polsce nie można byłoby zrobić czegoś na wzór kanału Mittelland, czyli od Warty do Bugu. Odciążylibyśmy autostrady A2 i A4 – wskazuje w rozmowie z Interią.
Mittelland to największy kanał śródlądowy w Niemczech. Liczy ponad 300 kilometrów i łączy kanał Dortmund-Ems z Łabą.
Zawadka podkreśla też, że kluczowe dla żeglugi na Odrze byłyby stopnie wodne. To już duże, kosztowne inwestycje, często połączone z hydroelektrowniami. – Tkwimy cały czas w starych, niemieckich programach odrzańskich. No i oczywiście nie ma żadnej aktualnej decyzji politycznej co do budowy stopnia w Ścinawie czy Lubiążu, gdzie faza projektowa trwała pięć lat. W ten sposób, to nic nie zrobimy – dodaje nasz rozmówca.
Odrę utopiono w PRL
Według Zawadki przywrócenie stanu z czasów PRL, kiedy ze Śląska do Świnoujścia pływały barki z węglem, jest nierealne, a szanse na taki rozwój Odry zostały pogrzebane jeszcze w poprzednim ustroju.
– Już w czasach komuny została skazana na niebyt. Elektrownia Opole nie ma połączenia z Odrą, a jest kilometr od rzeki. Elektrownia Dolna Odra w Gryfinie jest kilometr od Odry i nie ma nadbrzeża przeładunkowego węgla – zaznacza. – To są błędy lub celowe działania w latach 60., 70., 80., kiedy Odrę skazano na porażkę. Czy teraz mamy możliwości, pieniądze, żeby ją przywrócić do życia czy zrobić żeglowną? Na pewno nie ma woli politycznej – mówi.
– Odra może być rzeką żeglugową, tylko trzeba się zastanowić jakie to mają być przeładunki i tabory. Problem jest też z mostami i ich podniesieniem, z konteneryzacją, z wzmocnieniem przeładunków kontenerowych w portach Szczecin, Świnoujście – dodaje Zawadka.
Po co zatem teraz inwestować w Odrę? W tym miejscu wracamy do problemów z inwestycjami regulacyjnymi, również w kontekście Odry granicznej.
Inwestycje na Odrze to priorytet. Ale nie dla żeglugi
– Oczywiście, że prace na Odrze granicznej mają sens. Mamy mienie, które nadzorujemy. To nie są nowe roboty. To są roboty odtworzeniowe. My po prostu nie dbamy o swój majątek. Nie bagrujemy przestrzeni międzygłówkowych. Za chwilę erozja znów obniży poziom wód o kilka centymetrów, będzie problem z drenowaniem wody z dorzecza. Wszystkie kwestie dotyczące renaturyzacji to tak naprawdę walka, żeby nie było kilku stopni wodnych – uważa Marek Zawadka.
Bagrowanie to mechaniczne usuwanie osadów dennych. Zaś odpowiedni drenaż sprawia, że woda nie zalega tam, gdzie sprawia kłopoty ludziom. – Uregulowana Odra nie powoduje większej erozji. Oczyszczenie terenu międzygłówkowego sprawia, że podczas powodzi woda nie ma takiego oporu i spływa trochę szybciej, nie dochodząc i nie przekraczając wałów – dodaje.
– Najpierw należałoby zrobić plan gospodarki wodnej o zapobieganiu suszy. Dopiero później powodzi. Żegluga śródlądowa to byłaby uboczna sprawa gospodarki wodnej. Ale nikt nie chce o tym rozmawiać, tylko słyszymy modne hasła „zrobimy mokradła, torfowiska”. Rzucają to ludzie z miasta, którzy mieszkają na czwartym piętrze w betonowym bloku – mówi Zawadka.
Podkreśla też, że jego zdaniem takie podejście „to jest powrót do średniowiecza” i „opis kraju z czasów Bolesława Chrobrego”.
Skąd taka koncepcja renaturyzacji rzek? – Mamy silne, krzykliwe lobby antyżeglugowe i ekologiczne. Kilka osób, które mają kilka kont na X, mają kilka stowarzyszeń, robi sobie dyskusję – wskazuje Zawadka. Jego zdaniem temat następnie podchwytuje część mediów i w konsekwencji wizja renaturyzacji staje się dominująca. Ponadto w przypadku blokowania żeglugi dochodzi też lobby transportu drogowego i kolejowego.
– Dyskusja z regulacją Odry granicznej jest kompletnie bez sensu. Niemcy mają swój kanał boczny (Odra-Hawela) i im na tym nie zależy, a my nie przedstawimy argumentów, żeby zapytać dlaczego blokują nasze prace odtworzeniowe – podkreśla rozmówca Interii.
Odra kluczowa dla rolnictwa i wielkich inwestycji
– Jeśli środowiska ekologiczne mówią o małej retencji, o torfowiskach i średniej, czyli suche zbiorniki, to pomówmy też o dużej retencji. Procent retencjonowania wody w Polsce jest katastrofalnie niski. Nie umiemy jej przechwycić, zagospodarować dla rolnictwa – zaznacza Zawadka.
Jako pomysł podaje wykorzystanie suchego zbiornika w Raciborzu. – Jako mokry zbiornik wodny znakomicie służyłby do stabilizacji wód Odry i przepłukiwania rzeki z zanieczyszczeń – przekonuje.
– Na pewno jest jakaś możliwość przywrócenia żeglugi na Odrze, ale najpierw zajmijmy się infrastrukturą dla gospodarki wodnej, czyli walki z suszą. Żegluga przyjdzie sama, jak będzie po czym pływać – podsumowuje Marek Zawadka.
Nasz rozmówca podkreśla też, że regulacja Odry zabezpiecza przemysł, w tym również przyszłe, duże inwestycje. – Przemysł, który do nas chce wejść, czyli producenci akumulatorów czy półprzewodników jak Intel, potrzebują dużej ilości wody. Teraz nie jesteśmy w stanie dać im wody, której oczekują – wskazuje w rozmowie z Interią.