44-letni Maksymilian F. śmiertelnie postrzelił we Wrocławiu dwóch funkcjonariuszy 1 grudnia 2023 roku. Do zdarzenia doszło w radiowozie, którym zatrzymany przewożony był z jednego komisariatu na drugi. Następnie mężczyzna zbiegł. Został ponownie schwytany po kilkunastogodzinnej policyjnej obławie. Prokuratura postawiła mu zarzut podwójnego zabójstwa. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Strzelanina we Wrocławiu. Zarzuty usłyszeli trzej policjanci. Chodzi o przeszukanie zatrzymanego
Jak dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”, teraz zarzuty w sprawie usłyszeli również trzej mundurowi, którzy uczestniczyli w zatrzymaniu Maksymiliana F. W ocenie śledczych z dolnośląskiego wydziału prokuratury krajowej doszło do niedopełnienia obowiązków służbowych. Miało ono wynikać z tego, że funkcjonariusze nie przeszukali zatrzymanego mężczyzny. Sami policjanci nie przyznali się do winy oraz odmówili składania wyjaśnień. Jak podaje RMF24, prokurator zastosował wobec nich poręczenia majątkowe, dozór i zakaz wzajemnego kontaktu. Grozi im do trzech lat więzienia.
O tym, że mogło dojść do złamania przepisów, już w grudniu wskazywał Maciej Karczyński, były funkcjonariusz CBŚ i były rzecznik ABW. – Gdyby trzymano się przepisów, to najpewniej ten człowiek nie zastrzeliłby policjantów. Przy zatrzymaniu należy zadbać przecież nie tylko o bezpieczeństwo osoby zatrzymanej, ale również funkcjonariuszy. Policjanci popełnili błąd, wszystko wskazuje na to, że przepisy zostały złamane – mówił w rozmowie z Gazeta.pl. Oceniał ponadto, że policjantów najprawdopodobniej zgubił „brak odpowiedniego doświadczenia albo rutyna”. Więcej na ten temat w poniższym artykule:
Maksymilian F. zastrzelił dwóch policjantów. Sprawa od początku budziła liczne wątpliwości
Przypomnijmy, sposób, w jaki Maksymilianowi F. udało się przemycić broń do radiowozu, przez długi czas stanowił jeden z najbardziej zagadkowych elementów sprawy. W grudniu doniesienia medialne wskazywały bowiem, że mężczyzna miał zostać przeszukany dwukrotnie – najpierw tuż po zatrzymaniu, a później na komisariacie. Z ustaleń „Wyborczej” wynika jednak, że w rzeczywistości nie doszło do ani jednego przeszukania.
Zastanawiająca była również kwestia kajdanek, które Maksymilian F. miał na sobie „w chwili rozpoczęcia czynności transportowej”. W momencie zatrzymania mężczyzna nie miał ich już jednak ani na rękach, ani przy sobie. W grudniu policja informowała, że powołany został specjalny zespół mający wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Więcej na ten temat w artykule: „Wątpliwości ws. strzelaniny we Wrocławiu. Jak Maksymilian F. pozbył się kajdanek? Są teorie”.