Dla laików sprawa wydaje się jasna – bielik wygląda jak orzeł, jest wielki jak orzeł i od lat mówimy się o nim jako o orle. To on jest często utożsamiany z ptakiem w polskim godle jako „biały orzeł”, ale ta sprawa budzi spore wątpliwości. To równie dobrze mógł być inny ptak szponiasty, chociażby orzeł przedni czy rybołów, który też buduje duże gniazda i ma spore połacie ciała z białymi piórami.
W myśl legendy, Lech napotyka pod Poznaniem gniazdo dużego, białego ptaka z trzema pisklętami w gnieździe i zachwycony widokiem, zakłada osadę nazwana Gnieznem (pierwotnie: Gniezdnem). Ptak zaś ląduje na jego herbie, z czasem – na polskim godle.
Ów ptak mógł być albinosem, ale napotkanie całkowicie białego bielika jest wydarzeniem niezwykle rzadkim i doniesień o takich osobnikach niemal nie ma . – Znam dwa takie przypadki, z Angli i Rosji – mówi prof. Tadeusz Mizera, poznański ornitolog. Przypisana bielikowi biała barwa dotyczy natomiast regularnie jego piór na ogonie – od tego wzięła się nazwa ptaka. Rozpostarcie ogona sprawia wrażenie, jakby zwierzę było białe i mogło to zrobić wielkie wrażenie na Lechu.
Bielik został uznany za polskiego ptaka herbowego, stąd zapewne nazwisko bohatera „Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy brzmi Mateusz Birkut. Birkut to właśnie inna, synonimiczna nazwa bielika, pochodzenia tureckiego.
Nader często nazywa się go orłem, chociaż rodzaj, do którego należy bielik tego nie uzasadnia. Bielik zwyczajny jest bowiem ptakiem z rzędu szponiastych, rodziny jastrzębiowatych, podrodziny jastrzębi i rodzaju Haliaeetus. Orzeł przedni należy do tego samego rzędu, rodziny czy podrodziny, ale rodzaju Aquila.
Nowe nazewnictwo polskich ptaków, wprowadzone w 2007 roku ograniczyło nazwę „orzeł” jedynie do tego właśnie rodzaju. Mamy więc w Polsce orła przedniego, orła cesarskiego i zalatujące tu orły południowe oraz orły stepowe, ale już bielik jest bielikiem zwyczajnym.
To zabieg formalny, ale mocno porządkujący, zasadzający się na założeniu, że jeśli zwierzęta mają tę samą nazwę rodzajową np. Aquila chrysaetos, Aquila heliaca czy Aquila nipalensis, wówczas zwierzęta mogą mieć tę samą nazwę rodzajową także po polsku, czyli w tym wypadku odpowiednio: orzeł przedni, orzeł cesarski, orzeł stepowy. Jeżeli jednak inną, wówczas trzeba wymyślić czy ustalić odmienną.
To nie tylko formalizm, bo różne rodzaje wskazują także na stopień pokrewieństwa. Najbliższym krewnym orła przedniego jest zatem orzeł cesarski, a nie bielik. W jego przypadku najbliższych krewnych trzeba szukać daleko od Polski, to chociażby wyspecjalizowane pokarmowo rybożery z Afryki, południowej Azji czy Australii, a także azjatycka kania bramińska czy wreszcie żyjące u nas kania ruda i kania czarna. Tak przynajmniej wynika z badań DNA .
Tadeusz Mizera mówi: – Wyspecjalizowane rybożery są zaliczane do krewnych bielików dopiero od niedawna. Innym gatunkiem pokrewnym naszemu bielikowi Haliaeetus leucocephalus czyli bielik amerykański, w języku angielskim „bald eagle”. Nikomu w USA nie przyjdzie do głowy usuwać człon Eagle.
Bielik należy do rodzaju Haliaeetus, obejmującego duże ptaki szponiaste o potężnych dziobach, które pomagają im do zjadania chociażby padliny i silnymi szponami do łowienia ryb. To bowiem ptaki w sporej mierze rybożerne i o naszym bieliku też nie każdy wie, że zjada sporo ryb. Zresztą sama nazwa Haliaeetus po grecku znaczy właśnie „morski orzeł”, bo ptaki te mieszkają często nad wodami, w tym morzami i łapią tam ryby.
Ano właśnie – „morski orzeł”. Już ta nazwa pokazuje jak długa jest tradycja utożsamiania bielików z orłami i zaliczaniu ich do nich. Formalne rozdzielenie tych ptaków to wszak sprawa bardzo świeża i dla wielu ludzi bielik pozostaje orłem. Mówią, że widzieli „orła bielika” gdzieś nad wodą (gdzie właściwie orły raczej nie latają). Poza tym jeżeli ptak jest ogromny i majestatyczny, to musi być orłem, a bielik zwyczajny to przecież nasz największy ptak szponiasty. Dopóki nie zagnieżdżą się u nas sęp płowy czy sęp kasztanowaty, pozostaje numerem jeden pod względem rozmiarów. Samice, które często u ptaków szponiastych są większe, osiągają nawet 7 kg wagi i rozpiętość skrzydeł bez mała dwa i pół metra.
Czy zatem to błąd?
– Zapominamy o tym, do czego ma służyć język – mówi na przykład prof. Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego, który jest zwolennikiem pozostawienia określenia „orzeł bielik” w spokoju i nie sankcjonowania go jako błąd. – Kluczowa jest komunikacja, porozumienie. Jeżeli zatem powiemy na bielika „orzeł”, to zrozumiemy się lepiej i nie ma co kruszyć o to kopie.
Jak dodaje, między naukowcami można wymieniać się uwagami na temat tego, jaki to konkretnie rodzaj czy gatunek i uszczegóławiać. – Większość ludzi jednak tego nie rozróżni. Nie będą widzieli różnicy – uważa.
I przytacza: „Nad zboczem Biełówki bielik polował na bielaka i bielaczka. Pożywił się na biełudze i na białusze. Przelatywał tam bielinek i zastanawiał się czy przysiąść na bieluniu, bielistce czy na bielniku”.
– Nikt tego zdania nie zrozumie – mówi. Dodajmy, że bielik to ptak, biełiga to ryba, białucha to morski ssak podobny do waleni, bielinek to motyl, a reszta to rośliny. Dodajmy bielaka – rzadszego z polskich zajęcy, a także bielaczka, czyli wodnego ptaka z grupy traczy i mamy dobre zdanie do nauczenia na pamięć.
A sprawa nie jest taka błaha, bowiem kwestie języka mogą mieć istotny wpływ na losy zwierząt. Świetnym przykładem jest opisywana przez nas w Zielonej Interii mewa siwa, zwana do niedawna mewę pospolitą. Nazwę należało szybko zmienić, gdyż akurat ten gatunek mewy przestał być pospolity i stał się ginący. Utrzymanie nazwy „mewa pospolita” było więc groźne dla ptaka, gdyż ludzie mogli uważać, że jego go na pęczki.
– Jestem przekonany, że na tym etapie, na jakim jesteśmy ludzie inaczej reagują na słowo „orzeł” niż „bielik”. Orzeł budzi inne skojarzenia, także szacunek. Do orłów się chociażby nie strzela. Kiedy więc ktoś użyje tego słowa, zanim wytkniemy błąd, pamiętajmy też o tym – mówi prof. Tadeusz Mizera i dodaje, że w języku rosyjskim bieliki określane są niekiedy jako orłany. U nas ta nazwa od czasu do czasu się przebija. To jednak jest mocny rusycyzm. – W obecnych czasach niemile widziany – przyznaje profesor.
Jako argument podaje także nazwy bielika w innych językach np. Sea Eagle, Seeadler, orieł morskij, Zeearend, a także rozporządzenie ministra leśnictwa i przemysłu drzewnego z 1983 roku, które obejmuje ochroną środowiska zamieszkane przez orła przedniego I – jak czytamy – orła bielika, a nie bielika. To rozporządzenie sprzed wprowadzenia nowego polskiego nazewnictwa ptaków w 2007 roku.
Z kolei prof. Jerzy Bralczyk w książce „Zwierzyniec” pisze tak: „Bielik to może orzeł, ale może i nie. Ornitolodzy mówią, że bielik właściwie w ogóle orłem nie jest, to co najwyżej tylko orłan, niemający prawa do dumnej orlej nazwy. (…) Orłany to, jak sądzą niektórzy, nazwa sztuczna i nie potrzebna, do tego wzięta z języka rosyjskiego, a przy tym , jeśli już nawet orłany zaakceptujemy, to nie powinniśmy do nich zaliczyć ptaki o tak niesympatycznych nazwach jak harpie i gadożery. Z drugiej strony tak powszechnie stosowana nazwa „orzeł” jest przecież ornitologicznie raczej zwyczajowa i stąd niezupełnie precyzyjna. (…) Niektórzy skłonni są sądzić, że nazwa wielkiego orłana, czyli nazwa „bielik”, była stworzona, a przynajmniej odniesiona do tego ptaka dopiero w XIX wieku z antypolską premedytacją, po to mianowicie, żeby tym określeniem zdyskredytować naszego wspaniałego „białego orła” czy też „orła białego” (ten przestawny szyk dodaje godności). Istotnie, ten „bielik” przypomina nazwą jakiegoś królika.