Proszę sobie wyobrazić, że nawet Jacek Sasin zaczyna podejrzewać, że Daniel Obajtek go inwigilował.
W najnowszych taśmach Obajtka należy docenić wątek mesjanistyczny. Otóż z nagranych przez CBA rozmów prezesa Orlenu z jego zaufanym zastępcą Adamem Burakiem wynika, że on naprawdę uwierzył, że jest Napoleonem prawicy, Polski i Europy, „idącą do przodu silną osobowością”.
To drugie już taśmy Obajtka. Pierwsze pochodzą z 2009 r., gdy był wójtem Pcimia. Dał się wówczas nagrać na tym, jak próbuje brudnymi metodami wykończyć firmę swoich wujów.
Gdyby dokonać analizy językowej i kulturowej taśm, to wniosek jest jeden — nic się nam pan Daniel nie zmienił. Może tylko bluzga bardziej sztampowo i korporacyjnie.
Obajtek jest najbardziej typowym przykładem pisowskiej kariery. Niewykształcony, bez znaczącego doświadczenia — dostał do rąk stery największej polskiej spółki tylko dlatego, że omotał Kaczyńskiego. Miał być nowym typem menedżera — może bez zachodnich dyplomów, ale za to z prawdziwie polskim sercem.
Wielka kompromitacja
Zresztą nie tylko Kaczyński, ale także szef prokuratury Zbigniew Ziobro oraz premierzy Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, a nawet prezydent Andrzej Duda traktowali go w sposób wyjątkowy. Wszyscy oni są odpowiedzialni za petropatologię, jaką mógł dzięki temu krzewić w Orlenie.
Pal licho, że — kierując się nie zachodnimi dyplomami, tylko prawdziwie polskim sercem — manipulował cenami paliw, by pomóc rządowi. Zakończyło się kompromitacją, bo przed wyborami doprowadził do braku benzyny na stacjach.
Większy problem jest taki, że firmował operacje podejrzane, jak sprzedaż po taniości części Rafinerii Gdańskiej szejkom z Saudi Aramco. W dodatku — co poza mesjanizmem pokazują najnowsze taśmy — z lubością wykorzystywał zasoby Orlenu do budowania własnych wpływów i eliminowania politycznych konkurentów.
Najnowsze taśmy Obajtka odwołują się do pandemii w 2020 r. Pan Daniel swym polskim sercem wysłał papieżowi sprzęt ochronny, który kupił — sporo przepłacając — od słynnego handlarza bronią, który równocześnie opychał Ministerstwu Zdrowia lewe respiratory. Podsłuchujący Obajtka agenci CBA dopatrzyli się w tym niegospodarności. Raz, że robiony w trąbę przez handlarza bronią płacił Obajtek za lot do Chin pustego boeinga, który leciał po dostawę, której nie było. A dwa — że gdy już wreszcie sprzęt się pojawił, to powinien trafić do polskich pacjentów, a nie do papieża. Zdaniem agentów była to ustawka pod kampanię prezydencką Andrzeja Dudy.
To był szok dla Obajtka
Za rządów PiS nic się z tym oczywiście nie mogło stać. Ale teraz ruszyło prześwietlanie Obajtka na potęgę.
Sytuacja prześwietlających jest dobra, bo utrata władzy przez PiS była szokiem dla Obajtka i nie zdążył posprzątać swej piwniczki. W efekcie niemal co dnia wybucha obajtkowy skandal. A to wypływa księga jego gości pokazująca szerokie kontakty polityczno-biznesowe. Albo okazuje się, że omijał brak certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, bo pisowscy ministrowie dawali mu jednorazowe dostępy do tajnych dokumentów na jego skinienie. A tydzień wieńczą przeszukania ABW w siedzibach Orlenu w sprawie sprzedaży Rafinerii Gdańskiej.
Najcięższe armaty wytoczył jednak premier Donald Tusk, który zarzucił Obajtkowi, że za milion złotych wynajął prywatną agencję detektywistyczną, by tropiła polityków Platformy.
Obajtek zaprzecza. Mówi: „To obsesja Tuska na moim punkcie. Nigdy nie zajmowałem się posłami Platformy”. I zarzeka się, że detektywi byli jego osobistą ochroną. Ale premier podaje zbyt wiele konkretów, by była to historia całkiem wyssana z palca.
„Boi się odsiadki”
W dodatku — co samo w sobie jest szokujące — niektórzy w PiS zaczynają podejrzewać, że pan Daniel inwigilował także ich. W tym gronie jest były minister od spółek Jacek Sasin. Choć Obajtek miał w partii szerokie wpływy — dzięki obszernej sakiewce Orlenu i bezgranicznemu wsparciu Kaczyńskiego — to miał także silnych wrogów, w tym Sasina. Wielu jest w szoku, że jako prezes Orlenu stosował podobne metody, gdy jako wójt Pcimia próbował wykończyć biznes wujów.
Powiedzmy to sobie szczerze — Obajtek znajduje się wysoko na liście tych ludzi PiS, których nowa ekipa chce rozliczyć. On naprawdę boi się odsiadki. Stąd błagalne pielgrzymki na Nowogrodzką, by wyszarpać miejsce na liście do europarlamentu — z gwarancją immunitetu. Tyle że immunitet można zdjąć. Może więc ciepłe kraje z luźną umową ekstradycyjną? Jego prawa ręka Burak — który kazał matce zmienić nazwisko, by zatrudnić ją w tajemnicy u kontrahenta Orlenu — już wypoczywa w jednym z państw na T. Trudno się dziwić, że nie spieszy mu się do chłodnych, polskich murów.