NATO może zostać wciągnięte w kolejne konflikty. Dlatego musi zaoferować nową strategiczną wizję bezpieczeństwa transatlantyckiego. Tak wymagającej i groźnej sytuacji geopolitycznej nie było od zakończenia zimnej wojny.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przybył niedawno do Waszyngtonu, próbując przekonać Biały Dom i Kongres do uchwalenia przepisów, które uwolniłyby 60 mld dol. na pomoc Ukrainie w obronie przed armią Władimira Putina.
Jednocześnie zaniedbał wiele spraw, które trapią sojusz.
NATO musi potraktować tę sprawę poważnie. Zagrożeń jest mnóstwo
Norweg wygłosił swoje uwagi z okazji zbliżającej się 75. rocznicy Traktatu Północnoatlantyckiego. Amerykanie spodziewali się jednak usłyszeć plan działania sojuszu na następne dwadzieścia lat, w ramach przygotowań do jego stulecia w 2049 r.
Stoltenberg po raz pierwszy podkreślił potrzebę „zapewnienia solidnego odstraszania”, chwaląc się, że „NATO wdrożyło najbardziej solidną kolektywną obronę od czasów zimnej wojny”. — Mamy więcej sił w wyższej gotowości. I więcej zdolności do ochrony naszych ludzi i naszego terytorium — mówił Stoltenberg.
Nie mógł jednak ogłosić, że te siły, ich poziom gotowości i zdolności są wystarczające, aby przezwyciężyć obecne i przewidywane zagrożenia geopolityczne stojące przed Sojuszem.
Stoltenberg stwierdził, że „musimy wyeliminować szkodliwą zależność od krytycznych chińskich surowców i produktów” oraz „chronić naszą krytyczną infrastrukturę, strategiczne materiały i łańcuchy dostaw. Nie możemy stracić kontroli nad portami, liniami kolejowymi i telekomunikacją”.
Według bazy danych Alphaliner chińskie firmy w sierpniu 2023 r. zainwestowały w 31 europejskich terminali kontenerowych, 23 z nich należą do kontrolowanych przez państwo firm COSCO i China Merchants, a pozostałe osiem do prywatnej firmy Hutchison Ports z Hongkongu.
Trzecim punktem, który wymienił Stoltenberg, było budżet NATO, który zwiększył się o 450 mld dol. Ale wzrost ten liczony jest od szczytu w Walii w 2014 r., po pierwszej inwazji Rosji na Ukrainę, a nie od drugiej inwazji w 2022 r. Stoltenberg dodał, że „członkowie NATO zobowiązali się do wydawania co najmniej 2 proc. swojego PKB na obronę. I wielu z nich już przekracza ten cel”.
W lipcu 2023 r. 11 z 30 członków Sojuszu wydawało 2 proc. PKB na obronę. Na czele z Polską, Stanami Zjednoczonymi i Grecją. Pozostałe kraje to Rumunia, Węgry, Słowacja, Estonia, Łotwa, Litwa i nowy członek Finlandia. Bogate kraje europejskie, takie jak Niemcy, Włochy i Hiszpania, znacznie odstają, podczas gdy Francja znalazła się tuż poniżej poziomu z poprzedniego roku.
Poza tymi trzema kluczowymi priorytetami, Stoltenberg nie był w stanie dostarczyć wiarygodnych rozwiązań dla dodatkowych wyzwań, przed jakimi stoi NATO. Kilka tygodni wcześniej przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO admirał Rob Bauer ostrzegł Sojusz przed samozadowoleniem i potrzebą przejścia „transformacji wojennej” w ramach przygotowań do poważnej wojny europejskiej. Stwierdził, że „stoimy w obliczu najbardziej niebezpiecznego świata od dekad”, wzywając członków NATO do przyjęcia innych standardów, aby zastąpić obecną fragmentację rynku, która utrudniała szybkie i adekwatne dostawy na Ukrainę.
Stoltenberg nie powiedział nic o nowych wyzwaniach sojuszu, których przykładem jest szybkie pokonanie Armenii przez Azerbejdżan w 2020 r., intensyfikacja wojny elektronicznej i bezzałogowej między Rosją a Ukrainą oraz ataki Huti, które zakłócają globalną żeglugę i dostawy energii do Europy.
Poważne problemy pojawiły się w Wielkiej Brytanii. Komisja obrony Izby Gmin ostrzegła, że brytyjskie siły zbrojne od 2010 r. są niewystarczająco przygotowane do prowadzenia działań wojennych z powodu braków w zapasach, nadmiernego rozproszenia oraz braków kadrowych i sprzętowych. Niemniej Londyn jest przygotowany do rozmieszczenia lotniskowca na Morzu Czerwonym, (operuje już tam niszczyciel obrony powietrznej HMS Diamond). Celem jest wzmocnienia operacji USA, które chronią szlaki żeglugowe przed sponsorowanymi przez Iran Huti atakami rakietowymi, rakietowymi i dronami z baz w Jemenie. Brytyjski minister obrony James Heappey dodał, że brytyjskie bazy wojskowe na Cyprze wysłały już myśliwce wielozadaniowe Typhoon do ataku na cele Huti.
Wielu członków NATO nie wykazało jednak wystarczającego wsparcia dla regionalnych operacji USA, nawet po tym, jak sponsorowane przez Iran bojówki w Iraku i Syrii zaatakowały siły USA w Jordanii, zabijając trzech amerykańskich żołnierzy. W grudniu sekretarz obrony USA Lloyd Austin ogłosił utworzenie operacji Prosperity Guardian, obejmującej Wielką Brytanię, Kanadę, Francję, Włochy, Holandię, Norwegię i Hiszpanię. Kilka dni później Francja, Hiszpania i Włochy wycofały się, woląc podjąć działania poza dowództwem NATO kierowanym przez USA. Siły francuskie koordynują działania z Pentagonem, zapewniając bezpieczeństwo żeglugi pod francuską banderą i unikając ofensywnych ataków, ale pozostają pod kontrolą Paryża.
Były szef włoskiej marynarki wojennej ubolewał, że niezdolność NATO do skoordynowania wspólnej reakcji morskiej — w regionie, przez który Europa pozyskuje większość swoich zasobów energetycznych — demonstruje niską spójność sojuszu w obliczu kryzysu geopolitycznego, zwłaszcza że państwa członkowskie nie są w stanie opracować wiarygodnej alternatywnej strategii deeskalacji.
Grecja ogłosiła później, że wysyła fregatę, aby dołączyć do operacji dowodzonej przez USA […]. Według wysokiego przedstawiciela UE Josepa Borrella misja UE ma charakter czysto defensywny, skupiając się wyłącznie na ochronie żeglugi handlowej, ich załóg i przewożonych towarów, aby uniknąć konieczności okrążania afrykańskiego Przylądka Dobrej Nadziei.
Turcja – członek NATO i państwo kandydujące do UE – podążała zupełnie innym kursem. Ankara początkowo starała się unikać jakichkolwiek działań – ofensywnych lub obronnych – przeciwko siłom Huti i zdecydowała się utrzymać równowagę dyplomatyczną wśród swoich bliskowschodnich sąsiadów na południu. Po atakach odwetowych ze strony USA i Wielkiej Brytanii, prezydent Recep Tayyip Erdogan skrytykował operację za „nieproporcjonalne użycie siły”, które mogłoby jedynie przyczynić się do dalszego zaognienia sytuacji w regionie.
NATO potrzebuje strategii. „Najbardziej niebezpieczny świat od dziesięcioleci”
Niezdecydowana postawa NATO w kryzysie na Bliskim Wschodzie jest następstwem niepewnej reakcji strategicznej na rosyjską inwazję zbrojną na Ukrainę.
Kwestia priorytetów Sojuszu również wymaga rewizji. W lipcu 2022 r., pięć miesięcy po największym ataku pancernym w Europie od czasów II wojny światowej, Stoltenberg ogłosił w Koncepcji Strategicznej NATO, że zmiany klimatyczne są „decydującym wyzwaniem naszych czasów”. W związku z tym ogłosił, że Sojusz podejmie się redukcji zbiorowych wojskowych emisji dwutlenku węgla o co najmniej 45 proc. do 2030 r., z celem zerowej emisji dwutlenku węgla netto do 2050 r. Tak, aby „w przyszłości najbardziej zaawansowane pojazdy wojskowe i najbardziej odporne siły zbrojne były tymi, które nie są uzależnione od paliw kopalnych”.
Jednak żadna racjonalna ścieżka, zgodna z prawami fizyki i ekonomii, nie jest w stanie zapewnić skutecznej elektryfikacji lub alternatywnego wytwarzania energii w celu wsparcia transportu wojskowego, transportu strategicznego lub innych aspektów mobilności operacyjnej. Należy po prostu przyjąć, że NATO będzie supermocarstwem wojskowym o zerowej emisji dwutlenku węgla netto w ciągu 26 lat. W Moskwie, Teheranie, Pekinie i innych potencjalnie wrogich stolicach nie ma podobnych celów w zakresie ograniczenia zużycia energii.
[…]
Być może zbyt łatwo jest czepiać się niepoważnych kierunków Sojuszu lub jego niedociągnięć operacyjnych, zapominając o jego historycznego zwycięstwie nad Związkiem Radzieckim pod koniec lat 80., którego kulminacją było rozwiązanie państwa komunistycznego w 1991 r. Pokonanie ZSRR i wyzwolenie narodów Europy Wschodniej zniewolonych przez leninowską tyranię jest ucieleśnieniem misji założycielskiej Sojuszu.
Można kwestionować zakres, w jakim NATO zbłądziło w latach 90. ubiegłego wieku, starając się uzasadnić swoje biurokratyczne trwanie, począwszy od Bośni i Hercegowiny, Kosowa, a skończywszy na wojnach bałkańskich po rozpadzie Jugosławii. Operacje poza obszarem sojuszu i misje szkoleniowe w Afganistanie, Iraku, Syrii i Zatoce Adeńskiej w latach 2009-2016 […] podtrzymywały sojusz przez dziesięciolecia.
Decyzja NATO o interwencji w libijskiej wojnie domowej w 2011 r. przyniosła chaotyczne i niejednoznaczne rezultaty — w tym współczesne targi niewolników — i otworzyła Morze Śródziemne dla setek tysięcy migrantów z krajów afrykańskich poszukujących azylu i stałego pobytu w całej Europie. Jednak nawet ta katastrofalna decyzja polityczna, społeczno-ekonomiczna i humanitarna nie zmusiła do poważnego przemyślenia misji Sojuszu.
Dziś, gdy rosyjska inwazja na Ukrainę wkracza w trzeci rok, nie ma wyraźnych oznak, że NATO jest w stanie przyspieszyć realizację celu Kijowa, jakim jest odzyskanie Krymu i czterech wschodnich obwodów, aby ostatecznie zwyciężyć nad Moskwą. Kraje europejskie dostarczają Ukrainie broń, a także znaczące transze pomocy finansowej i humanitarnej, aby podtrzymać wojsko, gospodarkę i społeczeństwo oblężonego kraju.
Wciąż jednak nie ma dowodów na to, że Władimir Putin zamierza dokonać inwazji na któregokolwiek z członków NATO. Mógłby on skierować wojska w głąb Ukrainy, by zająć całą wschodnią połowę kraju aż po kijowski brzeg Dniepru. Mógłby przenieść rosyjskie wojsko do Mołdawii z separatystycznego regionu Naddniestrza, gdzie siły rosyjskie stacjonują od 1991 r. Mógłby dalej konsolidować okupację wojskową i wzmacniać bazy w gruzińskich republikach Abchazji i Osetii Południowej lub rozszerzyć okupację głębiej na kaukaskie republiki. Putin może nawet próbować dalej zachęcać siły serbskie do zaangażowania się przeciwko Kosowu. Przywódcy Azerbejdżanu mogą postrzegać koncentrację Putina na Ukrainie jako okazję do rozpoczęcia inwazji na pełną skalę na historycznego sojusznika Moskwy na Kaukazie — Armenię. Ale żadne z tych działań nie narusza suwerenności ani terytorium NATO.
Sekretarz generalny NATO, jako najwyższy rangą międzynarodowy urzędnik państwowy, jest „odpowiedzialny za kierowanie procesem konsultacji i podejmowania decyzji w Sojuszu oraz zapewnianie, że decyzje są wdrażane”. Obowiązki te są skuteczniej realizowane poprzez wspieranie przemyślanej debaty na temat tego, czy Rosja rzeczywiście ma wolę i zdolność do przeprowadzenia inwazji na jakiekolwiek państwo NATO, od Polski po słabsze kraje bałtyckie, takie jak Łotwa.
Gdyby Putin rzeczywiście planował taki atak, europejscy państwa NATO wzmocniłyby zdolności obronne. Nie zrobiły tego, a przynajmniej nie zrobiły współmiernie do wprost formułowanych obaw przed kolejną inwazją Moskwy, gdy tylko skonsoliduje ona swoje zdobycze na Ukrainie. Mówiąc najprościej, niska gotowość wojskowa NATO – większa niż tylko dokładanie się do znacznych dostaw broni ofensywnej i defensywnej z Waszyngtonu – nie odzwierciedla tego, jak w Europie postrzegane są zagrożenia.
NATO może bardziej skoncentrować się na wydatkach na obronę w wysokości 3 proc. PKB. NATO może wzmocnić i rozszerzyć rozmieszczenie sił wojskowych wzdłuż granic Rosji, Białorusi i Ukrainy, a także wokół Kaliningradu. NATO może skoncentrować się na kontynencie europejskim i zrezygnować z udziału w operacjach poza jego obszarem, z wyjątkiem uwolnienia sił i środków amerykańskich, które lepiej nadają się do rozmieszczenia w skali globalnej.
Wewnątrzsojusznicze partnerstwa, takie jak polsko-brytyjskie uzgodnienia dotyczące bezpieczeństwa, francusko-greckie patrole na Morzu Śródziemnym i ewentualne rozmieszczenie niemieckich sił na Litwie, pomagają w tworzeniu bardziej celowego i strategicznego sojuszu. Takiego, który jest prawdziwie defensywny i przygotowany do odstraszania wszelkich możliwych rosyjskich zagrożeń. Co więcej, Sojusz może rozważyć sytuacje awaryjne na wypadek rosyjskiej reakcji, jeżeli Polska zaapeluje o bardziej zdecydowaną wspólną narodową i sojuszniczą strategię odstraszania nuklearnego, w tym uczestnictwo w Grupie Planowania Nuklearnego NATO i umożliwienie rozmieszczenia broni nuklearnej na swoim terytorium.
W miarę jak NATO przygotowuje się do obchodów 75. rocznicy swojego istnienia w lipcu, odważniejsza, bardziej krytyczna i samokorygująca się wizja wytężonej pracy nad stawieniem czoła rzeczywistym i pojawiającym się zagrożeniom w obszarze transatlantyckim zapewni większą pewność, że stulecie sojuszu będzie można uczcić w dobrobycie, pokoju i bezpieczeństwie.
Poglądy wyrażone w tym artykule są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko Foreign Policy Research Institute, bezpartyjnej organizacji, która stara się publikować dobrze uargumentowane, zorientowane na politykę artykuły na temat amerykańskiej polityki zagranicznej i priorytetów bezpieczeństwa narodowego.
Tekst pierwszy raz opublikowany przez Foreign Policy Research Institute. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweeka”.