Jeszcze we wtorek skoczkowie rywalizowali na normalnej skoczni w Trondheim, a w środę przenieśli się na duży obiekt. W treningach z dobrej strony pokazali się reprezentanci Polski. Głośno było choćby o próbie Aleksandra Zniszczoła, który skoczył 143 metry przy lekkim wietrze pod narty. Już treningi pokazały, że mogą zawodników czekać loteryjne warunki i te rzeczywiście były zmienne.
Pięciu Polaków w drugiej serii w Trondheim
Pierwsza seria ułożyła się dobrze dla reprezentantów Polski. Uwagę przykuwały szczególnie skoki Dawida Kubackiego i Kamila Stocha. Nasi doświadczeni zawodnicy oddawali bowiem swoje próby w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, a spisali się naprawdę nieźle. Kubacki osiągnął 127 metrów, a Stoch 124,5 metra. Jak się później okazało, to były dwa najlepsze polskie rezultaty pod względem punktowym w inauguracyjnej serii. Kubacki zajmował nawet miejsce w czołowej dziesiątce, plasując się dokładnie na dziewiątej lokacie.
Jednak nie tylko oni dali polskim kibicom powody do radości. Pozostała trójka, czyli Aleksander Zniszczoł (124 metry), Piotr Żyła (127,5 m) oraz Maciej Kot (124,5 m) także zameldowała się w finale.
Pierwszy raz w tym sezonie mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy w konkursie startowało pięciu biało-czerwonych i każdy z nich wchodził do drugiej serii. Zatem pod tym kątem środowe zmagania trzeba zaliczyć na plus. Na półmetku na czele znajdowało się trzech Austriaków – Stefan Kraft (137,5 m), Daniel Tschofenig (135 m), Jan Hoerl (130,5 m).
Kiepski skok Macieja Kota i dramaturgia
O ile pierwsze skoki biało-czerwonych wprowadziły nas w zadowolenie, to w drugiej serii entuzjazm nieco osłabł. Dużo gorzej spisał się choćby Maciej Kot, osiągając ledwie 111,5 metra. Swoich pozycji nie utrzymali także Kamil Stoch (128 m) oraz Piotr Żyła (127 m). Bez fajerwerków można było się poczuć także po próbie Zniszczoła (129 m). Wielkie wrażenie zrobił natomiast skok Karla Geigera, któremu zmierzono 140 metrów, co wówczas było nowym rekordem skoczni.
Miejsca w czołowej dziesiątce nie utrzymał Dawid Kubacki. Trudno jednak mieć do niego pretensje, ponieważ skoczył 130,5 metra w dobrym stylu. Tym samym pojawiły się u 34-latka dwa dobre skoki na solidnym poziomie z rzędu, co przecież w tym sezonie zdarzało się rzadko.
Końcówka rywalizacji była dramatyczna. Widzieliśmy dwa upadki z rzędu zawodników, którzy liczyli się w walce o podium. Mowa o Philippie Raimundzie i Johannie Andre Forfangu. Obaj panowie skoczyli daleko – odpowiednio 136,5 metra oraz 139 metrów, lecz na odjeździe nie zachowali równowagi i upadli. Później jury obniżyło belkę, a Jan Hoerl i tak spisał się znakomicie, osiągając 138 metrów.
Ostatecznie Hoerl skończył zawody na trzeciej pozycji, bo prowadzenie utrzymał Kraft, a drugie miejsce zachował Tschofenig. Czwarta pozycja z kolei przypadła Danielowi Huberowi. To była zatem dominacja Austriaków. Co ciekawe, Kraft pokonał Tschofeniga o zaledwie punkt, a kolejnego kolegę z kadry o trzy „oczka”.
Spośród Polaków najwyżej sklasyfikowano Dawida Kubackiego – na 14. pozycji. W drugiej dziesiątce mieliśmy także Aleksandra Zniszczoła (18. pozycja) oraz Kamila Stocha (19. miejsce). Trzydziestkę zamknęli natomiast Piotr Żyła i Maciej Kot.