Rosjanie głosują w kraju i za granicą od piątku. O urząd prezydenta Rosji ubiega się czterech kandydatów, w tym Władimir Putin. Rosyjska opozycja jest zdania, że proces wyborczy od początku jest kontrolowany przez Kreml, a sfałszowane wyniki wyborów jedynie czekają na publikację. Media niezależne informowały już kilka miesięcy temu, że Kreml przygotował scenariusz, w którym założył około 80-procentowe zwycięstwo Putina, przy ponad 80-procentowej frekwencji.
Wybory w Rosji. „W południe przeciwko Putinowi”
W pierwszych dwóch dniach wyborów niezależni obserwatorzy zanotowali przypadki oblewania urn wyborczych farbą, uszkadzania kart do głosowania poprzez wypisywanie na nich haseł „bojkot” i „Putin zabójca”. Doszło także do kilku prób podpalenia lokali wyborczych i kabin do głosowania.
W niedzielę zorganizowano z kolei akcję protestacyjną pod hasłem „w południe przeciwko Putinowi”. Polegała ona na jak najliczniejszym przybyciu do lokali wyborczych w południe czasu lokalnego, co miało być wyrazem sprzeciwu wobec reżimu. W wielu miastach w kolejkach ustawiło się po kilkaset osób. Rosyjskie władze nie tylko uznało akcję za nielegalną, ale także podkreślało w propagandowych komunikatach, że kolejki ustawiały się też w inne dni i o innych porach.
W akcji brali również udział Rosjanie mieszkający za granicą. Długie kolejki przeciwników Władimira Putina ustawiły się między innymi w Berlinie, gdzie udział w proteście wzięli Julia Nawalna i Michaił Chodorkowski. W wielu miejscach na świecie obywatele Rosji, którzy przyszli zagłosować, przynoszą flagi w barwach Ukrainy oraz plakaty przypominające o rosyjskiej agresji na ten kraj.
Wybory prezydenckie w Rosji. Są zatrzymania
W Moskwie Rosjanie przynoszą karty do głosowania na grób Aleksieja Nawalnego. Obok nazwisk czwórki kandydatów dopisują nazwisko zmarłego lidera opozycji.
Portal OVD-Info podał, że według stanu na godz. 16.20 w związku z protestami dotyczącymi wyborów prezydenckich zatrzymano w niedzielę w siedemnastu miastach w Rosji już ponad 75 osób.
Rosyjska agencja TASS przekazała, że w Energodarze w obwodzie zaporoskim w Ukrainie (okupowanym przez Rosję) drony Sił Zbrojnych Ukrainy zaatakowały budynek, w którym mieściły się trzy komisje wyborcze.