Iwański zacytował wtedy słowa Lecha Wałęsy, które padły w 2007 roku, a zaadresowane były do Lecha Kaczyńskiego. Wkrótce po incydencie zatrzymano 68-latka i postawiono poważny zarzut. Groziła mu kara nawet trzech lat więzienia.
W lipcu 2020 roku uniewinniono jednak działacza. Ale prokuratura nie zgodziła się z orzeczeniem i wniosła o unieważnienie procesu. Kilka miesięcy później, w styczniu, nieprawomocny wyrok został jednak uchylony. Sprawę zaczęto rozpatrywać ponownie. Następnie w lipcu 2021 roku postępowanie zostało warunkowo umorzone – informowało m.in. Radio Łódź.
Sprawa trafiła do SN. Naczelny organ władzy państwowej podjął decyzję
I choć uznano winę 68-latka, to jednak szkodliwość społeczna czynu była niska. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że ostatecznie Iwański nie chciał znieważyć głowy państwa. Sprawa trafiła wkrótce do sądu apelacyjnego, który prawomocnie uniewinnił Iwańskiego – przypomina „Rzeczpospolita”.
Ale łowicka prokuratura nie zgodziła się z wyrokiem. Sprawę skierowano do Sądu Najwyższego. 20 marca Izba Karna SN kasację jednak oddaliła – podaje redakcja dziennika – uznając ją za bezzasadną. Sędzia Zbigniew Puszkarski zauważył, że SN „nie pochwala zachowań, które obniżają poziom debaty publicznej”. – Istnieje jednak granica, w ramach której obywatel może się poruszać. W tym wypadku pan Iwański tej granicy nie przekroczył – zaznaczył.
„Obywatel ma prawo wyrazić opinię” – także, gdy ta jest „ostra”
Co istotne, prezydent na wiecu w Łowiczu (woj. łódzkie) wystąpił jako polityk prowadzący kampanię wyborczą, a nie jako prezydent. Powinien więc liczyć z możliwą krytyką ze strony uczestników spotkania. Te okoliczności „znoszą obraźliwość słowa” i „łagodzą ocenę” – czytamy na „Rz”. Sędzia Puszkarski wskazuje, że „obywatel ma prawo wyrazić opinię o kandydacie”, także w sytuacji, gdy „może to nasuwać krytykę i zastrzeżenia”. Iwański chciał transparentem przekonać uczestników, że Duda nie powinien zostać po raz kolejny prezydentem – nie zaś poniżyć najwyższego przedstawiciela polskich władz.
– Była to ostra forma agitacji wyborczej – cytuje swojego rozmówcę źródło.