Przed spotkaniem było wiadomo, że faworytem starcia w Warszawie będą gospodarze. Biało-Czerwoni zdążyli już jednak tyle razy rozczarować w 2023 roku, że pomimo tak nisko notowanego przeciwnika, jak Estonia, optymizm w narodzie był umiarkowany.
Michał Probierz zaskoczył wyjściowym ustawieniem
Zgodnie z tradycją nieco ponad godzinę przed meczem poznaliśmy wyjściowe składy obu reprezentacji. Trener Michał Probierz w defensywie na trio: Paweł Dawidowicz, Jan Bednarek oraz Jakub Kiwior. W środkowej strefie mieli za to rządzić i dzielić Bartosz Slisz, Piotr Zieliński i Jakub Piotrowski. Zabrakło za to miejsca dla ofensywie usposobionego Sebastiana Szymańskiego. W ataku duet, który według wielu rozumie się niemal bez słów. Czyli kapitan Robert Lewandowski oraz Karol Świderski.
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania szczególną chwilę przeżyła rodzina Lewandowskich. Kapitan wyszedł bowiem na murawę trzymając za rękę swoją córkę Klarę. Taka dziecięca eskorta dla „Lewego”? Najlepsze z możliwych rozwiązań!
Wracając do boiskowych wydarzeń, już pierwsze minuty pokazały, że Estonia nieprzypadkowo jest jedną z najsłabszych drużyn ostatnich kilkunastu miesięcy w Europie. Biało-Czerwoni narzucili tempo, którego przeciwnicy nie mogli wytrzymać. Już w 3. minucie Lewandowski uruchomił Zielińskiego, ale strzał tego drugiego, w światło bramki, wybronił estoński bramkarz.
Bardzo dobrze wyglądały wahadła. Dużo wiatru robili zarówno Nicola Zalewski, jak i Przemysław Frankowski. Trzeba też oddać, że słusznym wyborem było postawienie na Piotrowskiego. Bardzo aktywny, otwierający podaniami sytuacje dla kolegów z drużyny, najlepszy zawodnik pierwszej połowy. To właśnie mający 26 lat pomocnik grający na co dzień w bułgarskim Ludogorcu Razgrad asystował przy golu na 1:0. W 22. minucie do siatki trafił Frankowski i PGE Narodowy po raz pierwszy mógł fetować ważny moment.
Pięć minut później drugą zółtą, a w konsekwencji czerwoną kartę otrzymał obrońca Maksim Paskotsi. Coc ciekawe, dwukrotnie na „żółtko” Estończyk został wyceniony po faulach na Zalewskim. Piłkarz Romy niemiłosiernie ogrywał przeciwnika, ostatecznie wykartkowując go i jeszcze zwiększając szanse Polaków na wygraną.
Przemysław Frankowski z kontuzją, ważny gol Piotra Zielińskiego
W przerwie trener Probierz był zmuszony ściągnąć z boiska strzelca gola. „Franka”, który doznał urazu, zamienił Matty Cash. W 50. minucie znowu lewą flanką szarpnął Zalewski, idealnie dogrywając na głowę Zielińskiego. „Zielkowi” pozostało tylko dopełnić formalności i zrobiło się 2:0 dla gospodarzy. Ważne trafienie dla odchodzącego z SSC Napoli piłkarza, w klubie będącego na marginesie, po wielu latach zasług dla Neapolu.
Niestety, w 55. minucie Cash doznał kontuzji. Trener Probierz musiał zatem sięgnąć po drugą wymuszoną urazem zmianę, na tej samej pozycji. Na boisku pojawił się nominalnie lewy wahadłowy Tymoteusz Puchacz. Były gracz m.in. Lecha Poznań zajął miejsce na swojej naturalnej flance, a na prawo przeszedł Zalewski.
Kanonada na PGE Narodowym i honorowy gol Estonii
W 70. minucie na 3:0 podwyższył bardzo dobry tego dnia Piotrowski. To, co nie udało się w pierwszej częścim, kiedy pomocnik miał piłkę na nodze przed polem karnym, wyszło przy drugiej okazji. Piotrowski huknął mocno i wpakował piłkę do siatki. Stało się jasne, że Polakom tego dnia nie może się już stać żadna krzywda.
Warto odnotować, że chwilę później na boisku pojawiło się trzech rezerwowych, a wśród nich Jakub Moder. Powracający po dwóch latach do reprezentacji, bo ostatnio zagrał w… barażu o mundial w Katarze, w marcu 2022 roku, w wygranej 2:0 ze Szwecją w Chorzowie. A gospodarze dalej robili swoje, trafiając na 4:0 za sprawą Zalewskiego i… nogi rywala, bo futbolówka wpadła do siatki po rykoszecie.
To było jednak mało dla Polaków. Swojego gola, na 5:0, zaliczył Sebastian Szymański, rezerwowy tego dnia. Oczywiście musiało też coś nie zagrać, bo Polacy stracili minutę po trafieniu numer pięć jedną bramkę. Kristo Hussar znalazł się najlepiej wokół polskich obrońców i pokonał Wojciecha Szczęsnego, wściekłego na bierność kolegów.
Walia – Polska o awans na Euro 2024 już w najbliższy wtorek
Mecz w Warszawie był dopiero pierwszym krokiem wykonanym przez reprezentację Polski. Do pełni szczęścia Polakom brakuje jeszcze jednego zwycięstwa. Biało-Czerwoni zagrają w najbliższy wtorek (tj. 26 marca, godzina 20:45) w finale baraży. Kto będzie przeciwnikiem drużyny trenera Probierza? Walia. Wyspiarze uporali się na swoim terenie w czwartkowy wieczór z Finlandią.
Finałowe starcie, którego stawką będzie miejsce na Euro 2024 w Niemczech zostanie rozegrane w Cardiff. Z pewnością to duży atut po stronie drużyny walijskiej. W przeszłości Polacy już kilkukrotnie udowadniali, że na terenie Walii potrafią wygrywać ważne mecze. Zapowiada się zatem interesujące starcie o naprawdę dużą stawkę.
Dodajmy, że rozlosowano już grupy ME 2024. Jeśli Polacy uporają się z dwiema przeszkodami w barażach, w turnieju zagrają z Holandią, Francją i Austrią.