Aby przeżyć po traumie, musimy odciąć się od czucia i oceniania. W ten sposób chroni się nasza psychika, gdy źródłem traumy jest bliska osoba. Przecież bliscy są po to, aby chronić, przy nich można czuć się bezpiecznie. Jeśli jest odwrotnie, znika podstawowe poczucie bezpieczeństwa, które jest niezbędne do życia – mówi psycholożka Sabina Sadecka.
„Newsweek”: Jeśli coś tragicznego wydarzyło się, ale bardzo dawno, a zwłaszcza gdy się o tym nie pamięta, to przecież nie może wpływać na nasze tu i teraz?
Sabina Sadecka: Aby zrozumieć wpływ traumy seksualnej na codzienne życie i życie intymne, trzeba zacząć od granic. Potrzebujemy ich, aby się rozwijać i sprawnie funkcjonować. Te granice powinny być elastyczne, ale jednak pozwalające wiedzieć, gdzie ja się kończę, a gdzie zaczyna druga osoba. Gdzie zaczynają się moje emocje, a gdzie świat emocji drugiej osoby. Dobrze jest, gdy wiemy, w jakich granicach ja jako człowiek mogę czuć się bezpiecznie.
Potrzebujemy granic niemal tak jak tlenu. Tymczasem trauma seksualna rujnuje wszelkie granice. Rujnuje granice ciała nawet wtedy, gdy nikt nas nie dotknął, ale byliśmy jej świadkiem. Rujnuje granice tożsamości, bo skoro ktoś zmusza mnie do aktu seksualnego wbrew temu, że jestem dzieckiem, że tego nie chcę, to może oznaczać – oczywiście w logice dziecka – że jestem na wskroś zły. Trauma rujnuje granice emocjonalne, bo przestajemy odróżniać to, co jest dla nas dobre, od tego, co jest złe. Zaciera też często granice moralne, bo po niej możemy mieć trudności z nazwaniem po imieniu: to jest zło, a to dobro.
Dlaczego tracimy po traumie zdrowy osąd moralny?
– Aby przeżyć po traumie, musimy odciąć się od czucia i oceniania. To mechanizm obronny, który pomaga psychice nie zdezintegrować się, gdy źródłem traumy jest bliska osoba. Przecież bliscy są po to, aby chronić, przy nich można czuć się bezpiecznie. Jeśli jest odwrotnie, to znika bazowe poczucie bezpieczeństwa, które jest niezbędne do życia. Wróg może być, ale spoza wspólnoty. Niestety, jak mówią statystyki, gros gwałcicieli to bliscy i znajomi. Zaprzeczamy więc prawdzie, aby przetrwać, jakbyśmy mówili: to nic takiego, nic złego – zamazując jasne granice dobra i zła. Mądra definicja traumy mówi, że jest ona czymś, czemu układ nerwowy nie potrafi nadać sensu. Dlatego im silniejsza jest trauma, tym silniej jej zaprzeczamy, nie chcąc o niej pamiętać. Kiedy nasze granice zostały storpedowane, jedynym sposobem na przetrwanie bywa odcięcie się, „zapomnienie” o tym, co się stało. W takim „niepamiętaniu” możemy żyć nawet przez lata.
„Zapomnienie” wyjaśnia to, co wydarzyło się podczas #MeToo, kiedy nagle wiele kobiet zaczęło sobie przypominać o bolesnych doświadczeniach seksualnych. Słyszeliśmy wtedy, że te kobiety zmyślają.
– Nazywamy to odroczoną reakcją na traumę, to sytuacja, kiedy dopiero po latach wracają wspomnienia, na przykład gwałtu. Zazwyczaj jest to nagły proces. Coś, co wydarzyło się w pracy czy w relacji domowej, niespodziewanie wyzwala wspomnienia. Dla jednej z moich pacjentek pewien epitet, który usłyszała w domu, stał się tym, co otworzyło w jej głębokiej pamięci cały potok wspomnień, a był on tak silny, że przebił się przez mechanizmy obronne „niepamięci” i trafił do świadomości. Czasem pamięć wraca, kiedy terapeuta zdobędzie nasze zaufanie, bo wtedy układ nerwowy czuje, że już nie musi być tak zajęty odcinaniem od wspomnień. Pacjenci mówią wtedy: „Nie wiem, co się ze mną dzieje, nie mogę spać. Mam koszmary, dziwne wspomnienia. Czuję, że coś się wydarzyło, ale nie mogę tego ująć w historię”. Czasem to poważny kryzys powoduje, że wspomnienia wypływają. Pandemia była takim kryzysem.
Dlaczego pandemia?
– Wiele bodźców mogło wtedy przypominać o dawnych zranieniach. Zamknięcie, izolacja, samotność. Doświadczyliśmy wtedy też lęku przed śmiercią, przed hospitalizacją czy też przed głodem. Wielu ludzi wtedy robiło zapasy żywności, wekowało mięso.
W jaki sposób w czasie, kiedy się o niej „nie pamięta”, trauma wpływa na codzienne życie i życie intymne?
– Niektóre osoby mogą po takiej traumie żyć w miarę normalnie. Dla zdecydowanej większości konsekwencje można opisać jako stan bliski temu, co nazywamy szaleństwem. Ludzie po traumie, której nie pamiętają, nie wiedzą, co się z nimi dzieje, dlaczego ze wszystkimi się kłócą. Dlaczego boją się chodzić w krótkich spódnicach, malować usta? Czemu mają ataki paniki? Odpowiedź brzmi: z powodu naporu nieuświadomionych treści emocjonalnych, którymi nie umieją się zająć, bo całe życie się od nich nieświadomie odcinali.
Ponieważ trauma dezintegruje kontakt z ciałem, to ludzie mogą stać się nieporadni, na przykład wpadać na przedmioty. Nie czują ciała, gubią się w przestrzeni, dlatego na przykład boją się iść do lasu, bo nie znajdą powrotnej drogi. W mieście wsiadają do nie tego autobusu, bo wybierają zły kierunek. Ciało daje w ten sposób znać, że brak jest integracji ciała i umysłu, czyli tego, co niezbędne, by umieścić się na mapie domu, ulicy czy dzielnicy. Dezintegracja po traumie może się przejawiać także w trudnościach w nauce, w zapamiętywaniu. Tuż po spotkaniu można nie móc powtórzyć głównej jego myśli.
Czyli trauma seksualna nie wpływa tylko na tę intymną sferę życia?
– Człowiek jest całością. A jeśli chodzi o przestrzeń seksualną, to trauma wpływa nie tylko na same akty seksualne: ich charakter, nadmiar czy brak, ale także na energię seksualną, na libido. A także na zdolność do współbrzmienia z innymi ludźmi. Po traumie trudno jest złapać z drugim człowiekiem wspólny rytm w tańcu czy w rozmowie, kiedy płynnie powinno się dokonywać przechodzenie od tego, że jedna osoba mówi, a druga słucha, do sytuacji odwrotnej. Ludzie po traumie mają do tego zablokowany dostęp.
Dlaczego?
– Trauma dezintegruje osobowość, czyli oddziela ciało od umysłu i emocji. Tymczasem do prawidłowego funkcjonowania potrzebujemy integracji odczuć, umysłu i emocji, przeżyć wewnętrznych z myślami. Człowiek w miarę swojego rozwoju jest w procesie integracji, o ile proces ten nie zostanie zakłócony. Jeśli zostanie, potrzebna jest terapia traumy, by zintegrować na powrót ciało i uczucia oraz myśli. A wtedy ataki paniki, gubienie się, niepamiętanie mijają lub rozrzedzają się, mija niezrozumiałe szaleństwo.
Jak trauma seksualna wpływa na samą seksualność?
– W życiu seksualnym trauma, która jest nieuświadomiona, zapomniana, a miała miejsce w dzieciństwie czy w czasie dojrzewania, może się przejawić w niewytrzymaniu napięcia związanego z inicjacją, która wtedy bywa bardzo szybka lub – odwrotnie, bardzo późna. Trauma może zaowocować całkowitą aseksualnością, która nie jest związana z libido, ale z lękiem i wstydem, które osoba po traumie w sobie nosi. Mogą jednak także jej skutkiem być kompulsywne, nałogowe zachowania seksualne. Wynikają one z tego, że osoba została przedwcześnie „obudzona” seksualnie i nauczyła się rozwiązywać seksualnością wszystkie trudności, każde pobudzenie emocjonalne. Reguluje seksem emocje, czyli nie tylko podniecenie, ale też lęk czy złość. Nie wie, że można radzić sobie z tymi emocjami inaczej, także uprawiając sport, medytując czy choćby rozmawiając z przyjaciółmi. Dodam jeszcze, że także ryzykowne zachowania seksualne, jak stosunki z obcymi, zgoda na nagrywanie czy udział osób trzecich, zgoda na przemoc itp., to także częste skutki traumy.
Foto: Newsweek
Czy tych, którzy doświadczyli przemocy seksualnej, przemoc podnieca?
– Po traumie bywa, że podniecenie fizyczne nie jest zgodne z tym, co czujemy i czego chcemy. Zdarza się nawet, że towarzyszy mu psychiczne odczucie wstrętu. Podniecenie jest jak emocje, nie mamy nad nim kontroli. Jednak nasza odpowiedź na nie zależy już od nas. Jeżeli więc podnieca coś, czego nie chcemy, to tego nie robimy. Jeśli podnieca wyobrażanie sobie, że ktoś nas wiąże czy bije, to nie znaczy, że mamy na to się godzić. Jeśli to podnieca i tego się chce, to jeszcze warto zadać sobie pytanie: „Czy moje granice będą szanowane? Czy będę w każdej chwili mogła powiedzieć: dość! i zostanie to usłuchane?”. Czyli czy zawarty został między nami kontrakt, który gwarantuje to, że oboje będziemy się traktować jak partnerzy. Włączenie do seksu zachowań BDSM jest dopuszczalne, ale kiedy nie ma w tym przymusu, przekraczania granic, rezygnacji ze swojego sprawstwa. Pod tymi warunkami BDSM może nam nawet pomóc odzyskać utracone poczucie granic i sprawstwa, czyli bezpieczeństwa: „Ja tego chcę, chcę przebrać się za dziecko i uprawiać seks. Ja teraz tu rządzę”. To może być jeden z kroków do odzyskania poczucia bezpieczeństwa.
Seks po traumie seksualnej bywa próbą uzdrowienia tego, co się wydarzyło?
– Bywa jednak, że ta próba też przytłacza i retraumatyzuje. Dzieje się tak, kiedy stosunek seksualny jest powtórką tego, co stało się przyczyną traumy. Trauma może błędnie nauczyć, że seks jest właśnie związany z oddawaniem sprawczości i rezygnacją ze swoich granic. Psychoterapeutka somatyczna i terapeutka seksualna Holly Richmond w książce „Odzyskiwanie przyjemności” mówi: „Wszystko, na co obydwoje macie ochotę i na co się zgadzacie, jest w porządku. Warto jednak sprawdzić, zanim to zrobicie, czy na pewno o tym decyduje wasza chęć? Czy nie odbieracie sobie sprawczości, czy pamiętacie o swoich granicach?”. Zachowania BDSM nie są wtedy decyzją, tylko wynikiem wewnętrznego przymusu.
Czyli nie chodzi o scenariusz, ale o ustalenie zasady? Jeśli nie ma kontraktu, to BDSM może retraumatyzować?
– Wybór i zgoda to antidotum na retraumatyzację. Ważna jest jasność w komunikacji. Zdrowienie po traumie to proces, który wymaga czasu, bo odbudowywanie poczucia tożsamości, granic i poczucia bezpieczeństwa odbywa się małymi krokami. Tymczasem ludzie po traumie są niecierpliwi, impulsywni. Natychmiast chcą wyjść ze strategii przetrwania w strategię ekspansji. Odzyskanie poczucia bezpieczeństwa po traumie to odzyskanie zdolności do decydowania, do jasnego stawiania granic, czyli także zaufania do siebie, że powiem: „Nie!”. Dowiedzenie się też, co mi sprawia przyjemności i zdolność do mówienia „Tak!”. To dialog z ciałem, a nie ignorowanie go. Jeśli ciało reaguje wstrętem, skuleniem na czyjś widok, to szanowanie tego głosu. Ciało sygnalizuje zranienia, ale też wysyła nam komunikaty, czego potrzebujemy do zdrowienia.
Ślady traumy w seksie także znikają?
– Holly Richmond we wspomnianej książce opisuje kobietę, która nie mogła stworzyć związku, bo w łóżku zachowywała się jak zimna ryba – jak nazywali ją partnerzy. Granice to nie tylko umiejętność powiedzenia „Nie”, ale także powiedzenia „Tak”. Zdrowa seksualność to też sięganie po przyjemność, po to, czego pragniemy, a nie tylko umiejętność obronienia się przed tym, czego nie chcemy. Możemy więc po traumie być odcięci od przyjemności, nie odczuwać jej. Możemy też podczas seksu doświadczać bólu.
W książkach „Uleczyć traumę seksualną” i „Odzyskać siebie. Pozytywny poradnik dla osób, które doświadczyły traumy seksualnej” czytamy, że aby wyzdrowieć, potrzebna jest też terapia przez ciało.
– Książki powstały jako uzupełnienie psychoterapii, bo zazwyczaj w nich mniejszą uwagę zwraca się na ciało, skupiając się na umyśle, na psychice. Tymczasem konsekwencje traumy zawsze są psychosomatyczne. Jak już mówiłam, kiedy umysł żyje w odcięciu od tego, co się stało, kiedy umysł „nie pamięta”, to ciało przypomina i domaga się zintegrowania prawdy o tym, co się stało i jakie to miało konsekwencje, z umysłem. Dlatego ciała nie można pominąć w zdrowieniu. Ważne jest także to, że ponieważ trauma rozregulowuje wszelkie kawałki nas, to skorygowanie jednego elementu stanie się mikrokorektą całego systemu. Czasem wystarczy zwracać uwagę na to, żeby mówić wolniej i ciszej, aby miała miejsce pierwsza mikrokorekta…