Do tej pory Rosja nazywała swoje działania w Ukrainie „specjalną operacją wojskową”, jednak teraz rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w jednym z wywiadów użył słowa „wojna”. Dr hab. Agnieszka Legucka. Politolożka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z Gazeta.pl wyjaśniła, jak Kreml buduje swoją narrację, zależnie od jej odbiorcy.
Rosja o wojnie w Ukrainie. Agnieszka Legucka:
Jak zauważyła dr hab. Agnieszka Legucka, „określenia 'wojna’ w rosyjskiej propagandzie używa się już od dłuższego czasu”. – Dotyczy to nie tyle konfliktu z Ukrainą, a z całym zachodnim światem, bo przecież Rosjanie przedstawiają ciągle, że to Amerykanie z sojusznikami walczą w Ukrainie, i dlatego Rosji jest trudniej pokonać tzw. kolektywy Zachód – zauważyła.
Zapytana o to, czy Kreml szykuje naród na przekształcenie „operacji specjalnej” w wojnę, ekspertka przyznała, że „nie wierzy w to, żeby władze rosyjskie zmieniły jej charakter”. – Powodem tego jest sytuacja wewnętrzna i obawy Rosjan o to, aby Putin nie ogłosił powszechnej mobilizacji. Chociaż wojna w Ukrainie stała się elementem życia politycznego i gospodarczego Rosjan, to nadal władze utrzymują wizję, że na wojnę jadą głównie chętni do tego, żeby wojować w Ukrainie. Przekształcenie tzw. specjalnej operacji wojskowej w wojnę ma charakter prewencyjny, żeby nie doszło do jakichś rozruchów związanych z na przykład koniecznością pełnej mobilizacji rosyjskich obywateli – stwierdziła Legucka.
Zdaniem politolożki prawnie Rosja nie nazwie konfliktu z Ukrainą wojną. – Określenie „wojna” zmieniłaby też sytuację prawnomiędzynarodową, bo Rosja, będąc w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, naruszyłaby wizerunek państwa „broniącego się”. Władze rosyjskie wciąż próbują się wybielać i pokazywać, jako lider, który wraz z Chinami będzie oferował rzekomo bardziej sprawiedliwy ład międzynarodowy – powiedziała dr hab. Agnieszka Legucka.
– Zatem gdyby przekształcili tę „specjalną operację wojskową” i nazwali ją oficjalnie wojną, wówczas tracą bardzo ważny argument, w odniesieniu nie tyle do Zachodu, ile do Afryki i Azji, gdzie to, co się dzieje, cały czas nie jest przedstawiane w kontekście wojny, ale działań zbrojnych w ramach tzw. wojny obronnej z Zachodem. Zatem Rosja straciłaby możliwość wybielania się, pokazywania, że nic specjalnego nie robi, tylko się broni – dodała politolożka.
Ekspertka stwierdziła również, że „Rosjanie będą nas cały czas straszyć bombą atomową, trzecią wojną światową, ponieważ uważają, że najsłabszym ogniwem ukraińskiej obrony jest Zachód”. Zdaniem Leguckiej krajom zachodnim udziela się strach w związku z wojną w Ukrainie – obawiają się, że działania Rosji mogą się przenieść dalej.
– W ten sposób Rosja wywiera wpływ na społeczeństwa zachodnie, rodząc w nich mylne przekonanie, że Rosji nie da się pokonać lub że Rosja może się rozpaść, a to będzie miało negatywne konsekwencje. Celem oczywiście jest to, aby społeczeństwa zachodnie przekonać do zmniejszenia pomocy wojskowej Ukrainie. A zmniejszone wsparcie militarne, finansowe dla Ukrainy, da przewagę wojskową na froncie Rosji – uznała Legucka.
Wojna w Ukrainie Dmitrij Pieskow: Po wejściu Zachodu konflikt przekształcił się w wojnę
Dmitrij Pieskow w rozmowie z gazetą „Argumenty i Fakty” stwierdził, że „specjalna operacja wojskowa” przekształciła się w wojnę – podała agencja informacyjna TASS. Winą za to obarczył „kolektywny Zachód”, który według niego stał się rzekomo „jej uczestnikiem po stronie Ukrainy”.
– Jesteśmy w stanie wojny. Tak, zaczęła się jako specjalna operacja wojskowa, ale wkrótce (…), gdy kolektywny Zachód stał się jej częścią po stronie Ukrainy, dla nas zmieniła się ona w wojnę – stwierdził Dmitrij Pieskow. – W zasadzie po wejściu kolektywnego Zachodu [w konflikt – red.] przekształcił się on w wojnę dla nas. Nie jest to związane z jakimiś zmianami prawnymi, jest to de iure [według prawa – red.] specjalna operacja wojskowa – dodał.