Druga tura wyborów samorządowych ma duże znaczenie dla układów wewnątrz partii tworzących koalicję rządzącą. Starcie we Wrocławiu było najważniejsze z punktu widzenia Trzeciej Drogi.
Z sondażu Ipsos dla TVP, TVN i Polsatu wynika, że urzędujący prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wygrał w drugiej turze wyborów, zdobywając 67,8 proc. poparcia. Kandydatka Trzeciej Drogi Izabela Bodnar zdobyła 32,2 proc.
Wrocław to jedyne miejsce, gdzie kandydatka wspierana przez Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka–Kamysza miała szansę na pokonanie nie tylko urzędującego prezydenta, ale przede wszystkim polityka wspartego przez Donalda Tuska. Dodatkowo istotne jest to, że Izabela Bodnar jest z Polski 2050 a nie z PSL–u. Chodzi o wewnętrzny układ sił w Trzeciej Drodze.
Po ogłoszeniu wyniku – przede wszystkim do sejmików województw – w PSL zaczęły podnosić się głosy, że właściwie tym razem Polska 2050 nie jest ludowcom specjalnie potrzebna, bo wynik był zaledwie o 2 punkty lepszy niż pięć lat temu. W dodatku w regionach, gdzie PSL miał dość silną pozycję, spadł na trzecie miejsce. Tak jest np. na lubelszczyźnie. W 2018 r. do sejmiku PSL miało 19,3 proc. a Koalicja Obywatelska niecałe 18,2 proc. Dwa tygodnie temu KO zdobyła prawie 19,2, czyli punkt procentowy więcej, a Trzecia Droga niecałe 15,2, czyli straciła cztery punkty. Zdaniem naszych rozmówców z PSL nie byłoby takich strat, gdyby nie wspólna lista z partią Hołowni.
– To są straty, które trzeba wliczać w korzystny dla nas układ, ale rzeczywiście w kilku miejscach były problemy ze zbudowaniem wspólnej listy – słyszymy dość ostrożne opinie w PSL–u.
Jednocześnie Polska 2050, która nie ma na razie żadnych samodzielnych sukcesów wyborczych na koncie, uważa, że tak naprawdę to nie PSL ciągnie ten wózek.
– Ja oceniam nas tak na osiem proc. a PSL na sześć – mówi nam z kolei jeden z działaczy Polski 2050.
Tyle tylko, że Polska 2050 nie wprowadziła zbyt wielu polityków do rad miejskich czy sejmików. Może listy były wspólne, ale jednak to PSL–owi udało się zdobyć więcej mandatów. Np. w radzie Wrocławia, gdzie Trzecia Droga odnotowała tak wielki sukces jak doprowadzenie do II tury, nie ma ani jednego radnego miejskiego i gdyby Izabela Bodnar wygrała i tak byłaby skazana na współpracę z lokalną Platformą. Dokładnie tak samo jak Jacek Sutryk. Podobnie jest w Warszawie – ani jednego radnego w mieście, a więc żadnego wpływu na decyzje.
– Nie ma z kim od nich rozmawiać. U nas w regionie weszła jedna nowa dziewczyna z PL2050 i trzy stare wygi z PSL, no to przecież oczywiste jest, że negocjować będziemy z nimi – mówi polityk KO. Dodaje, że akurat u niego w regionie jest kilku lokalnych pisowców, którzy byliby skłonni myśleć o zmianie barw partyjnych. – Do nas na pewno nie przyjdą, ale mogliby negocjować z Trzecią Drogą. No przecież ci działacze Hołowni nie nadają się do takich rozmów, a ci starzy ludowcy już przebierają nogami.
W rządzie natomiast coraz częściej – jak twierdzą nasi rozmówcy – Donald Tusk i Władysław Kosiniak–Kamysz rozmawiają pomijając pozostałych partnerów. Główny powód jest taki, że obaj są w rządzie i mają okazję spotykać się np. w trakcie posiedzeń. Ale z niektórych naszych rozmów wynika, że nie tylko o możliwość częstych spotkań tu chodzi. Tusk z Kosiniakiem–Kamyszem doskonale się rozumieją. Współpracowali ze sobą już w poprzednim rządzie Tuska i teraz odnowili swoje kontakty.
Sygnał alarmowy dla koalicji
Wyniki, a dokładnie wyniki frekwencji II tury wyborów samorządowych, to kolejny dla rządzącej koalicji sygnał, że musi do wyborców przemówić zdecydowanie, bo jej elektorat najwyraźniej uznał, że decydująca i ostateczna bitwa rozegrała się jesienią. Ten problem zauważył także premier Tusk.
Frekwencja już dwa tygodnie temu była niepokojąca, ale teraz to prawdziwy sygnał alarmowy. Jeżeli w czerwcu będzie tak samo to PiS będzie mogło odtrąbić 10 z rzędu zwycięstwo, a najbardziej optymistyczne prognozy dla partii Jarosława Kaczyńskiego okażą się rzeczywistością.
Mobilizacja to w tej chwili priorytet dla partii rządzących. W wyborach do samorządu się nie udało, ale w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest prościej, bo kampania nie jest aż tak rozproszona. Koalicja Obywatelska liczy na zaangażowanie Tuska, bo wyłącznie premier może przekonać wyborców, że ta walka jest równie ważna, jak ta o Sejm.
PiS może się podnieść
Wybory samorządowe zmuszają rządzącą koalicję do przyjęcia do wiadomości, że PiS nie zostało pozbawione poparcia społecznego – wciąż ⅓ Polaków wspiera partię Kaczyńskiego. Największym problemem rządzącej koalicji jest przekonanie wyborców, że PiS nie leży na deskach i jest wystarczająco silny, żeby się podnieść.