W czwartek o godzinie 13 w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej zebrał się komitet polityczny PiS. Grono, składające się z czterdziestu kluczowych polityków PiS miało ostatecznie zatwierdzić kształt list wyborczych w wyborach europejskich 2024.
Listy zatwierdzono i kiedy wydawało się, że temat kandydatów został ostatecznie zamknięty, pod gabinetem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego ustawiła się kolejka niezadowolonych i rozczarowanych. I zaczęły się zwroty akcji.
Chodziło o start Jacka Kurskiego. Już wcześniej jego kandydowanie budziło wiele emocji i do ostatniej chwili nie było wiadomo, skąd wystartuje. Gdy wydawało się niemal pewnie, że będzie to „trójka” na Mazowszu, nagle okazało się, że Kurski jednak dostał „jedynkę” na Podlasiu, o którą od początku zabiegał.
Taką wersję oficjalnie zaakceptował komitet polityczny PiS.
Tuż po nim doszło jednak do kolejnej sensacyjnej zmiany.
Jacek Kurski trafił jednak na listę mazowiecką, tyle tylko, że na pozycję drugą. A były wiceszef CBA Maciej Wąsik z „dwójki” na Mazowszu został przesunięty na „jedynkę” na Podlasiu. W piątek po południu jest to wciąż obowiązująca wersja, choć politycy PiS podkreślają, że „niczego nie można być pewnym, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę.”
Tak będzie aż do rejestracji list przez PKW. Termin na to mija 2 maja, PiS chce złożyć listy we wtorek 30 kwietnia. Czasu na wewnętrzne intrygi i podmianki jest zatem całkiem sporo.
– Miały być listy śmierci, a wyszły listy wzajemnych żali i pretensji – podsumowuje krótko nasz rozmówca z PiS.
Nieoczekiwane przesunięcie Macieja Wąsika na Podlasie
Za przesunięciem Macieja Wąsika na Podlasie miał stać Marek Suski, który jako szef mazowieckich struktur PiS sprzeciwiał się jego startowi z Mazowsza.
– Wpadł w furię przy prezesie i perorował, że nie będzie Wąsikowi kampanii robił, bo to człowiek, który na niego haki zbierał i że to skandal, że on w ogóle startuje – usłyszeliśmy na Nowogrodzkiej.
Suski ma z Wąsikiem własne porachunki. Kilka miesięcy temu były funkcjonariusz CBA i polityk PiS Tomasz Kaczmarek, znany jako „agent Tomek” ujawnił w rozmowie z Tomaszem Sekielskim, że dostał polecenie inwigilacji m.in. Marka Suskiego, a jako zleceniodawcę wskazał Wąsika.
– Maciej Wąsik kazał mi inwigilować Suskiego, jak byłem posłem. Żeby go nagrywać i mieć na niego haki – powiedział. Oficjalnie PiS nie daje wiary słowom „agenta Tomka”, ale nieoficjalnie wiadomo, że Suski jest na Wąsika cięty.
Jarosław Kaczyński przesuwając Wąsika na Podlasie próbował więc ugasić wewnętrzny pożar. Pytanie tylko, dlaczego zrobił to na ostatnią chwilę, bo przecież o kandydowaniu Wąsika z Mazowsza mówiło się niemal od początku i Suski wiedział o tym od dawna.
Wybory europejskie 2024. Festiwal pretensji po zatwierdzeniu list
Gasząc jeden pożar, prezes wzniecił jednak inne. Z powrotu Kurskiego na listę mazowiecką zachwycony nie jest Adam Bielan, który startuje tam z „jedynki”. PiS ma na Mazowszu do wzięcia dwa mandaty, ale ostatecznie nic nie jest przesądzone. Z tego powodu nikt w PiS nie chciał mieć na liście Kurskiego. Oficjalnie jednak Kurski i Bielan mają nie rywalizować ze sobą, a współpracować. Zwłaszcza, że mają razem odpowiadać za przebieg centralnej kampanii europejskiej.
Nieco odetchnął za to europoseł Karol Karski, który startuje z „dwójki” na Podlasiu i liczy na to, że uda mu się pokonać zupełnie niezwiązanego z tym regionem Wąsika. Z Kurskim byłoby to trudniejsze. Niemniej jednak na trzecim miejscu na Podlasiu startuje Adam Andruszkiewicz, sprawny i popularny w regionie polityk, który w ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskał dobry wynik.
Roszady na liście podlaskiej spowodowały przesunięcie mającego startować stamtąd prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego. Teraz będzie on „jedynką” w Wielkopolsce. Pałac Prezydencki nie jest zachwycony, bo to o wiele trudniejszy okręg. Zwłaszcza, że za Kolarskim znajdą się obecny europoseł Ryszard Czarnecki i popularna była minister rodziny Marlena Maląg.
– To przerzucanie z miejsca na miejsce to jakiś koszmar, bo żaden z kandydatów nie może zacząć robić kampanii, skoro nie wie, skąd będzie ostatecznie startował. I tak „dwójki” i „trójki” już drukują sobie plakaty i ulotki, a „jedynki” tkwią w zawieszeniu – denerwuje się w rozmowie z Interią jeden ze startujących polityków PiS.
Kto weźmie mandat na Dolnym Śląsku? Wybory europejskie 2024
Ciekawa rywalizacja zapowiada się także na Dolnym Śląsku. Tutaj z trzeciego miejsca wystartuje Michał Dworczyk, bliski współpracownik Mateusza Morawieckiego. Przed nim na jedynce jest Anna Zalewska, a na dwójce Beata Kempa. PiS liczy tam na dwa mandaty i nasi rozmówcy twierdzą, że Dworczyk, który jest mocno osadzony na Dolnym Śląsku, przy dobrej kampanii ma spore szanse, by przeskoczyć Beatę Kempę.
W PiS duży niesmak budzi fakt – i jest to odczucie dość powszechne – że nie udało się znaleźć miejsca dla Zdzisława Krasnodębskiego i Jacka Saryusza-Wolskiego. Ten drugi bardzo starał się o start z Warszawy, jednak prezes dał „jedynkę” Małgorzacie Gosiewskiej. Saryusz-Wolski miał dostać ofertę startu z Wielkopolski, ale ją odrzucił. Nasi rozmówcy przekonują, że nie zdziwiliby się wcale, gdyby okazało się, że w ostatniej chwili znajdzie się jednak na listach miejsce dla Saryusza-Wolskiego.
Jak informuje Wirtualna Polska za kampanię europejską mają w PiS odpowiadać Jacek Kurski i Adam Bielan. Szefem sztabu będzie Piotr Milowański, sekretarz generalny partii, który był dobrze oceniany za koordynację kampanii samorządowej. W sobotę o 12 w hali Expo XXI w Warszawie odbędzie się konwencja inaugurująca kampanię. Ma się składać z siedmiu paneli programowych oraz przemówień kluczowych polityków PiS, w tym Jarosława Kaczyńskiego.