Zakończyła się ponad 5-letnia samorządowa kadencja. W 2018 roku w województwie śląskim rozpoczęła się od politycznej zdrady. Wojciech Kałuża, startował z list Koalicji Obywatelskiej i był wtedy jej liderem. Zagłosowało wówczas na niego ponad 25 tysięcy osób. Jednak tuż po wyborach przeszedł na stronę Prawa i Sprawiedliwości, dzięki czemu partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła władzę w regionie. W wyniku tego Chełstowski został marszałkiem województwa śląskiego, a Kałuża wicemarszałkiem i tym samym bliskim współpracownikiem Chełstowskiego.
Kałuża krótkim komentarzem odniósł do zarzutów o zdradę, powiedział: „ludzie będą pamiętać przez miesiąc, a potem zapomną”.
– Chełstowski średnio sobie w polityce radził, bo też został wybrany na marszałka województwa śląskiego w kontekście słynnego Kałuży. Z różnych powodów to go ograniczało i kładło się cieniem na jego rządach. Potem próbował grać rolę technokraty, a nawet takiego „dobrego wujka”, w takim sensie, że żyje dobrze z PiS-em, więc załatwiam dla Śląska pieniądze i się tym chwalę. Ile tam było jego zapobiegliwości, a ile i tak był to mechanizm podziału dystrybucji tych środków, to tego się nie dowiemy. Podejrzewam, że nawet zacisze gabinetów w ogóle nie pamięta, dlaczego takie, a nie inne decyzje zapadły – mówi politolog dr Tomasz Słupik z Uniwersytetu Śląskiego.