Jest prawie pewne, że w kwietniu 2024 r. PSL pójdzie do wyborów samorządowych razem z Polską 2050 jako Trzecia Droga. Decyzja ostateczna zapadnie w lutym. Najpierw Rada Naczelna Stronnictwa, skupiająca szefów wszystkich regionów musi podjąć uchwałę o wspólnej liście z ugrupowaniem Hołowni, potem Naczelny Komitet Wykonawczy, czyli organ zarządzający, musi ją zatwierdzić.
Ale już dziś sprawa wydaje się przesądzona. Jak mówi Miłosz Motyka, rzecznik Stronnictwa, w szeregach PSL: „jest chęć!”. Tę chęć już Rada Naczelna wykazała na swoim posiedzeniu grudniowym, gdzie faktycznie zdecydowano o przedłużeniu porozumienia z Polską 2050. Jak zapewniał „Newsweek” jeden z uczestników tego spotkania: Nie było ani jednego głosu przeciwko! Wszyscy byli za kontynuowaniem sojuszu z Hołownią.
Utrwalać sojusz
Poseł Marek Sawicki, jeden z liderów Stronnictwa: — Po to trzymamy w Sejmie nazwę PSL Trzecia Droga i Polska 2050 Trzecia Droga, choć mamy dwa osobne kluby, by utrwalać ten sojusz. Chcemy, by ludzie nie zapomnieli, że razem poszliśmy do wyborów parlamentarnych i wspólnie odnieśliśmy sukces. Funkcjonujemy razem – tłumaczy. – Z badań wynika, że jeśli do wyborów samorządowych pójdziemy jako Trzecia Droga, to osiągniemy wynik zbliżony do Koalicji Obywatelskiej, a PiS zepchniemy na trzecie miejsce.
Wydaje się, że w całym klubie PSL nie ma przeciwników sojuszu z Polską 2050. — Wszyscy są za tym, by kontynuować tę współpracę, nawet ci, którzy byli przeciwko wspólnej liście z Hołownią — mówi mi jeden z działaczy. – Choć na początku wcale nie było różowo i nawet był strach czy przekroczymy próg, to jednak odnieśliśmy sukces.
Przy takich nastrojach panujących zarówno na górze, jak i na dołach Stronnictwa grudniowa decyzja Rady była do przewidzenia. Rada zaapelowała wówczas do prezesów wojewódzkich PSL o „zintensyfikowanie” działań zmierzających do połączenia sił na wybory samorządowe. Co to oznacza? W praktyce przegląd potencjalnych kandydatów, tak, by na listach obok ludowców znalazły się dobre miejsca dla ludzi Hołowni. Ludzi często dziś jeszcze mało w terenie znanych, mało popularnych, którym bez ludowego wózka trudno byłoby zdobyć mandaty. Ludowców jest w terenie duża siła, z Polską 2050 jest już znacznie gorzej. Wiadomo, że radni PSL rządzą na szczeblach gminnych, a ludzie wybierają tych, których już znają. Polska 2050 takich radnych w gminach i powiatach ma niewielu, ludowcy będą więc musieli się nieco posunąć, by zrobić miejsce dla Polski 2050.
Wybory samorządowe są nieco inne niż parlamentarne, tu głosuje się „na swoich”, na tych których się zna, na wójta, sołtysa, radnego gminnego czy powiatowego. A swoi na prowincji często byli związani z PSL. To dlatego od lat ludowcy najlepiej wypadali właśnie w wyborach samorządowych.
Silne PSL na prowincji
W ostatnich wyborach samorządowych PSL otrzymał 12,07 proc. głosów, co dawało mu trzecie miejsce w kraju. Bezapelacyjnym liderem było wówczas PiS z wynikiem ponad 34 proc., na drugim miejscu zaś znalazła się Koalicja Obywatelska z ponad 26 proc. głosów. Wynik ludowców wydaje się więc skromny, ale jeśli popatrzymy na liczbę włodarzy, czyli prezydentów miast, burmistrzów i wójtów to PSL jest tu na miejscu pierwszym – zdobył ich 291, przy 203 mandatach PiS i 107 dla Koalicji Obywatelskiej. Taki wynik Stronnictwo uzyskało głównie dzięki liczbie wójtów i burmistrzów w małych miejscowościach (w dużych miastach wygrało fotel tylko dla jednego swojego prezydenta), a to pokazuje, jak silne jest PSL na polskiej prowincji. I teraz tą prowincją chce się nieco podzielić z Polską 2050, licząc jednak na zdobycie większej liczby mandatów samorządowych dla siebie w całym kraju. Wyższy wynik, choć na spółkę z Polską 2050 może oznaczać znacznie więcej mandatów dla samych ludowców, bo wyższe poparcie daje szansę na więcej mandatów w okręgach. I będzie to ewidentnie kosztem PiS.
Szefem sztabu na te wybory został europoseł PSL Adam Jarubas, były marszałek z ramienia tej partii w województwie świętokrzyskim. Oprócz niego w sztabie jest też m.in. Miłosz Motyka i Artur Andrysiak. Pełny skład sztabu ma być zaprezentowany na najbliższej Radzie Naczelnej za ok. dwa tygodnie. Ze strony Polski 2050 szefem sztabu wyborczego ma być senator Maciej Żywno.
— Mamy świadomość, że rośnie wartość marki Trzecia Droga, dziś jest większa niż w dniu wyborów parlamentarnych. Nasze sondaże wskazują, że na wspólnej liście więcej naszych kandydatów wejdzie do samorządu niż gdybyśmy szli tylko jako komitet PSL, osobno. – mówi Jarubas.
Szef sztabu tłumaczy, że wspólna lista z partią Hołowni nie będzie forsowana dla całego kraju, będzie jedynie rekomendowana. Obligatoryjna wspólna lista będzie jednak do sejmików, tu nie ma wyboru, ale już na niższych szczeblach działacze PSL mogą lokalnie decydować, z kim chcą wspólnie startować. Może się bowiem okazać, że doły partyjne mają własne pomysły i jak zapewnia Jarubas „będą one szanowane”.
Wybory do sejmików to wybory polityczne, tu trzeba będzie ułożyć listy tak, by żadna strona nie czuła się poszkodowana. Jeśli w danych województwie są np. cztery okręgi, to w dwóch na jedynkach mają się znaleźć kandydaci PSL, a na miejscach drugich wystawieni przez Polskę 2050. W następnych dwóch okręgach ma być odwrotnie.
Zasadniczo ludowcy liczą na wynik dobrze powyżej 20 proc., co ma im dać wynik zbliżony do prawdopodobnego wyniku, jaki może uzyskać PiS. Jeśli by to się sprawdziło, a Koalicja Obywatelska dostała ponad 30 proc., to może oznaczać całkowitą marginalizację samorządowców z PiS.
Miłosz Motyka wyklucza poszerzenie Trzeciej Drogi o Koalicję Obywatelską. Jego zdaniem sojusz PSL z Polską 2050 okazała się dobrym wyborem, skutecznym, a skoro coś jest dobre, to nie warto tego zmieniać.
— Ludzie muszą mieć wybór, a poza tym, by zmieścić na jednej liście aż czterech kandydatów z różnych opcji politycznych, musielibyśmy zrezygnować z niektórych naszych bardzo dobrych kandydatów — dodaje Jarubas.
Wydaje się, że bieżąca sytuacja polityczna i zawirowanie prawne wokół sprawy byłych szefów CBA Macieja Wójcika i Mariusza Kamińskiego niczego w podejściu ludowców do wspólnej listy z Polską 2050 nie zmieniły, choć marszałek Hołownia a wraz z nim automatycznie cała Trzecia Droga znalazła się teraz w oku cyklonu. Trzecia Droga budowała swoją pozycję w elektoracie jako… trzecia droga, czyli opcja umiarkowana, niebiorąca udziału w wojnie PiS z PO. W myśl zasady: gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. I korzystała. Teraz ta sytuacja nieco się zmienia, bo to marszałek Hołownia jest przedstawiany jako jastrząb w sporze o wygaszenie mandatów byłych szefów CBA. Jastrząb, który prze do wojny polsko-polskiej i nie skorzystał z wyciągniętej do ugody ręki prezydenta, nie przyznał racji Andrzejowi Dudzie w tym sporze. Na razie nie widać tym zaniepokojenia w szeregach ludowców, zapewniają, że nadal pozostają w dobrych relacjach z działaczami Polski 2050.
Sukces z ostatnich wyborów wzmocnił PSL w terenie. Od dłuższego czasu mówiono, że PSL schodzi powoli ze sceny politycznej, rosła na wsi niechęć do tej formacji i choć to partia o silnych terenowych strukturach, wynikających z często kilkupokoleniowej tradycji głosowania na PSL, to jednak poparcie systematycznie spadało. Teraz ten proces został zatrzymany i jeśli partii Kosiniaka uda się w kwietniu powtórzyć sukces z października 2023 r., czyli zdobyć więcej mandatów samorządowych niż ma teraz, to da tej partii wiatr w żagle i może ja wzmocnić na następne lata. Już nie tylko na szczeblach gminnych, ale także w powiatach i województwach. To może być początek procesu zagarniania przez Stronnictwo, zwane czasem „partią wiejskich opłotków” także miejskich podwórek.
Nie wiadomo jeszcze czy sojusz z partią Hołowni powtórzy się w czerwcowych wyborach do europarlamentu. Na pewno najważniejszy będzie wynik wyborów samorządowych, po jego przeanalizowaniu oba ugrupowania będą decydować co dalej. Ale jeśli ten wynik będzie po myśli ludowców, to będzie ze strony PSL parcie na dwuporozumienie. Ale jest mały problem: europarlamenatrzyści z PSL należą podobnie jak ci z Platformy do Europejskiej Partii Ludowej (EPP). A jedyna europarlamentarzystka Polski 2050 Róża Thun przeszła do Renew Europe po tym, jak wypisała się z Platformy i tym samym Partia Hołowni też jest w Renew Europe. Dlatego jak mówi Jarubas na stole są dziś dwie opcje: albo start z Polską 2050, albo jednak trzymanie się Platformy, bo ludowcy nie chcą wychodzić z EPP. Podobno na zamkniętym spotkaniu działaczy poświęconemu tym problemom Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział „my barw nie zmienimy”. Dodał, że zrobi wszystko, by przekonać Hołownię do przejścia do EPP.