Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: 6,91 proc. dla koalicji PSL-Polska 2050 i trzy mandaty w wyborach do Parlamentu Europejskiego to słaby wynik. Gorzej być chyba nie mogło.
Józef Zych: Po wyborach parlamentarnych i samorządowych, spodziewałem się więcej. I chyba nie ma w PSL nikogo, łącznie z kierownictwem, kto byłby zadowolony z wyniku. Wśród ludowców z najdłuższym stażem, jak ja, dominuje żal, że partia, która tak wspierała rolników w UE, nie zyskała zrozumienia.
Co jest głównym powodem porażki?
Przyczyn jest wiele. Głównie niskie zaangażowanie wyborców na wsi, mała frekwencja. Potrzebna jest rzetelna analiza błędów. Liczę, że jeszcze w tym miesiącu spotkamy się w Warszawie i siądziemy do stołu.
Władysław Kosiniak-Kamysz wygląda na przybitego. Co mu pan radzi?
Trudno się dziwić, włożył duży wysiłek w to, by partie osiągnęła dobry wynik. Emocje są ogromne, odbieram wiele telefonów od działaczy, byłych posłów i ministrów, wspólnie zastanawiamy co dalej, by całkowicie nie zniechęcić wyborców, a wieś nie odwróciła się od ludowców.
To ostatnie podrygi koalicji? Jest wiele wzajemnych pretensji.
Nie wyobrażam sobie, aby jakaś koalicja działała tak, że nie ma konsultacji, uzgodnień na szczeblu rządowym. Przed wyborami był czas na dogadywanie się w kwestiach spornych. Nawet jeśli są animozje, nikt głośno nie powinien o tym mówić.
Nierealne. Zbyt wiele was dzieli.
Przede wszystkim – ideologia. A rząd powinien zajmować się kluczowymi sprawami dla państwa i obywateli.