Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Słyszę, że jest pan w drodze. Wraca pan z weekendowego wypadu na piwo z Mentzenem?
Jan Pospieszalski: Nie, z dwóch powodów. Po pierwsze, swoje w życiu już wypiłem i nie piję, po drugie, czym innym jest sympatyzowanie, kibicowanie, a czym innym wejście w objazdowe struktury.
W czasie kampanii uczestniczył pan w konwencji Konfederacji. Szykuje się jakaś zmiana w pana zawodowym życiu?
Od lat 20 lat znam Przemka Wiplera i Krzysztofa Bosaka. Cenię ich. Mają potencjał, są wartościowymi ludźmi, oddanymi sprawie, a jednocześnie myślą nowocześnie – umiejętnie komunikują swój plan, postulaty i prężnie działają. Dlatego przyjąłem od nich zaproszenie i wystąpiłem w roli konferansjera w Krakowie.
Skąd u pana taka fascynacja?
Od wielu lat obserwuję polską politykę i jak wielu jestem zmęczony duopolem PO-PiS. Dawne pokolenie było skazane na walkę Piłsudskiego z Dmowskim, my z kolei na Kaczyńskiego z Tuskiem. Polska jest pięknym krajem, zasługujemy na coś więcej.
Na Brauna?
Na nową energię.
Ciekawe, co pan powie, gdy Braun będzie kończył swoją kadencję w Parlamencie Europejskim.
Polityka nie jest remedium na całe zło. Nawet jeśli komuś zaufamy, nie oznacza to bezwarunkowego kredytu, bo wiem, że w życiu nie wszystko dobrze się kończy. To nie jest bajka, jesteśmy w trudnej sytuacji. Ale panowie z Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego najlepiej rokują na polskim rynku idei.