Każdy, kto myślał, że największy dramat przedsiębiorców rozgrywał się w czasie pandemii koronawirusa, był w błędzie. Okazuje się, że właśnie teraz problemy zaczynają się piętrzyć jeszcze bardziej. Coraz głośniej jest o fatalnej sytuacji restauracji na brytyjskich wyspach. Każdego dnia znika tam nawet 10 lokali.
Restauracje na Wyspach upadają. Przyczyn jest wiele
Aktualne bankructwa na Wyspach mają związek z wysokimi czynszami za lokale, cenami energii i kosztem utrzymania pracowników. Problemem są ponadto niskie rezerwacje. Wszystko to ma być przyczyną inflacji i brexitu. Na skutki narzekają właściciele barów, kawiarni, pubów i restauracji w całej Wielkiej Brytanii.
Jak podają zagraniczne media branżowe, liczba licencjonowanych lokali w Wielkiej Brytanii spadła z 103 682 do 99 916, a tj. około 3,6%. Właśnie z tych statystyk wynika, że każdego dnia zamykano ponad 10 miejsc. Najnowsze dane grupy konsultingowej CGA, po raz pierwszy w historii badania wskazują, że liczba ta spadła poniżej 100 tys. Podobny problem przeżywają hotelarze.
Spadki notują nawet wybitni restauratorzy
Jak informuje portal independent.co.uk, na złą sytuację w lokalach narzeka również mnóstwo znanych i cenionych restauratorów. Ci nie muszą jeszcze całkowicie znikać z rynku, natomiast notują wyraźne straty. „Moja firma straciła ponad 1 mln funtów od czasu uderzenia pandemii” – mówił Tom Kerridge, znany szef kuchni i restaurator.
Okazuje się, że przedsiębiorcy nie pomaga nawet to, że jego pub Kerridge, The Hand & Flowers w Marlow, jest jedynym w Wielkiej Brytanii wyróżnionym dwiema gwiazdkami Michelin. Okazuje się, że w ubiegłym roku odnotował 700 proc. wzrostu opłat za media, a te są w stanie pokonać nawet zamożnych. Ostatecznie koszty mają ogromny wpływ na jego działalność, która obejmuje siedem restauracji i pubów. Mężczyzna zdradzał, że stracił znacznie ponad 1 milion funtów od początku pandemii. „To nas całkowicie dusi. Branża naprawdę potrzebuje pomocy i to szybko” – mówił Kerridge dla independent.co.uk.