Marcin Kierwiński zrezygnował przed wyborami do Parlamentu Europejskiego z funkcji szefa MSWiA, nadal jednak pozostawał sekretarzem generalnym Platformy Obywatelskiej i szefem warszawskich struktur partii. Mimo że mandat zdobył, z tych dwóch stanowisk wciąż nie zrezygnował, czemu dziwią się stołeczni działacze PO. Jeden z nich przyznał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że rezygnacja Kierwińskiego „wydawała się oczywista”.
Jak czytamy dalej, Kierwiński decyduje o obsadzie najważniejszych stanowisk stolicy – wskazuje kandydatów na burmistrzów, nazwiska do rad nadzorczych miejskich spółek, ustala również miejsca na listach wyborczych. Według „GW” działacze PO mówią, że Kierwiński „jest pierwszy po Bogu, choć jednocześnie przyznają, że warszawskimi strukturami jest „stosunkowo łatwo sterować”. – Ale sekretarz generalny? Przecież to praca na cały etat! – powiedział jeden z polityków KO.
– Sekretarz musi być na telefon całą dobę i jechać na przykład do Jasła, żeby na miejscu mediować między skonfliktowanymi działaczami. Partia musi wiedzieć, że ma kogoś takiego w centrali. Czy pan sobie wyobraża, że Kierwiński będzie miał czas w Brukseli na godzenie zwaśnionych frakcji? – pytał w rozmowie z „Wyborczą”.
Nowe porządki Tuska w PO?
Według informatora gazety Tusk chce zaprowadzić w partii nowe porządki. – Kierownik chce po swojemu urządzić partię, dlatego wysłał chłopaków do Parlamentu Europejskiego – stwierdził.
Miała również ruszyć już giełda nazwisk kandydatów na sekretarza generalnego. Wśród nich ma być Wioletta Paprocka (radna mazowieckiego sejmiku), Monika Wielichowska (wicemarszałkini Sejmu) czy Jan Grabiec (szef KPRM). Z kolei do kierowania warszawskimi strukturami miały być przymierzane Aleksandra Gajewska (wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej) i Magdalena Roguska (stołeczna radna, która zastąpiła w Sejmie Michała Szczerbę).
Kierwiński zaprzecza: „Nic się nie zmieni”
Jednak Kierwiński podkreśla, że nie zamierza rezygnować. – Jeśli chodzi o moje przewodnictwo w warszawskiej PO nic na razie się nie zmieni. Nie przeprowadzam się do Brukseli na stałe. Nadal mieszkać będę w Warszawie. Mandat europarlamentarzysty traktuję bardzo serio, ale praca w Parlamencie Europejskim to kilka dni w tygodniu. To wciąż zostawia dużo czasu do działania w Warszawie, która jest moim okręgiem wyborczym. Dni poza PE dedykuję właśnie pracy w Warszawie i terenie – powiedział w rozmowie z „Wyborczą”.
– Funkcja ministra spraw wewnętrznych była znacznie bardziej absorbująca, a potrafiłem ją skutecznie pogodzić z obowiązkami w partii. Ci, którzy mnie znają, wiedzą ile godzin tygodniowo pracuję – dodał.