Start Grzegorza Brauna w wyborach europejskich z drugiej pozycji na liście w Małopolsce (o czym Interia informowała jako pierwsza – przyp. red.) miał być testem jego popularności. Pozostali liderzy skupieni wokół Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego liczyli na to, że będzie to sytuacja win-win. Dlaczego? To proste.
Jeśli Braun uzyskałby słabszy wynik niż lider listy, górą byliby przeciwnicy jego słynnego wyskoku z gaśnicą w Sejmie. Bo skoro niewielu głosuje za takim politykiem, znaczy partia przez niego traci. W przypadku scenariusza, który się ziścił – poseł przebojem wszedł do Parlamentu Europejskiego – Konfederacja zyskała mandat europoselski, a przy okazji odrobinę spokoju w ławach przy Wiejskiej.
Niechęć (do Grzegorza Brauna – red.) jest duża. Być może nasz kolega będzie chciał pozostać europosłem niezrzeszonym i nie wchodzić w meandry polityki europejskiej.
~ polityk Konfederacji
Ostatecznie za Grzegorzem Braunem zagłosowało niemal 114 tysięcy wyborców. Polityk został tym samym jednym z sześciu eurodeputowanych Konfederacji. Nie wszystko jednak poszło tak gładko, jak spodziewali się politycy tej formacji. Jak się okazuje, nazwisko polskiego polityka budzi niechęć wśród konserwatystów zasiadających w Parlamencie Europejskim. Nikt nie wyobraża sobie, by przyjąć polityków Konfederacji z kontrowersyjnym Braunem na pokładzie.
Anna Bryłka i Stanisław Tyszka, europosłowie Konfederacji odpowiadający za negocjacje w Brukseli, mają więc utrudnione zadanie. Dlatego prowadzą negocjacje bez Grzegorza Brauna. – Niechęć jest duża. Być może nasz kolega będzie chciał pozostać europosłem niezrzeszonym i nie wchodzić w meandry polityki europejskiej – zastanawia się jeden z wpływowych polityków Konfederacji.
Zapytaliśmy Grzegorza Brauna, do której frakcji mu dziś najbliżej i czy rozważa bycie europosłem niezrzeszonym. Niestety, nie doczekaliśmy się odpowiedzi.
Grzegorz Braun trochę jak Janusz Korwin-Mikke
Każdy nowy europoseł, a więc także Grzegorz Braun, podczas pierwszej wizyty w Brukseli musiał podpisać oświadczenie o poprawnym zachowaniu. Nie oznacza to jednak, że unijni urzędnicy czy działacze Konfederacji, którzy chcą być poważnymi graczami na polskim i europejskim rynku politycznym, odetchnęli z ulgą.
– Wszyscy się boją, że będzie zdejmował flagi unijne albo niszczył obrazy z wizerunkiem Altiero Spinellego (włoski komunista, zwolennik federacyjnego połączenia Europy – red.). Nie zdziwię się, jak mu dadzą ochronę w pierwszych tygodniach. Nieoficjalnie słyszałem nawet o takich planach – relacjonuje nam jeden z europosłów prawicy.
W rozmowach z Interią działacze podkreślają, że od dawna unijni urzędnicy nie są przyjaźnie nastawieni wobec polityków o prawicowych poglądach. Za przykład stawiają choćby polityków Ligi Polskich Rodzin i pokrewnych środowisk, którzy pojechali do Parlamentu Europejskiego na początku XXI w.
– To wszystko wiąże się z karami finansowymi, uporczywym sprawdzaniem poszczególnych deputowanych i zwyczajnym uprzykrzaniem życia – konstatuje jeden ze znanych polityków prawicy. Po cichu formacja liczy, że z Grzegorzem Braunem będzie trochę jak niegdyś z Januszem Korwin-Mikkem. – Może jak dostanie poważnie po kieszeni to się uspokoi? – zastanawia się nasze źródło. Właśnie tak miało być z założycielem partii KORWiN.
Janusz Korwin-Mikke, obecnie poza Konfederacją, sprawował już mandat europosła. W Brukseli próbowano karać go za wypowiedzi z 2016 i 2017 r. Kontrowersyjny polityk stwierdził m.in., że kobiety muszą zarabiać mniej, bo są „słabsze, mniejsze i mniej inteligentne”. Migrantów z Afryki porównywał zaś do „szamba” zalewającego Europę.
Kara? Janusz Korwin-Mikke stracił prawo do otrzymywania dziennej diety na utrzymanie przez okres 10 i 30 dni. Czasowo zawieszono też jego uczestnictwo we wszystkich pracach Parlamentu Europejskiego. Polski polityk zaskarżył jednak obie decyzje i wygrał. Sąd Unii Europejskiej unieważnił postanowienie prezydium europarlamentu. Jak orzekł, nie można karać eurodeputowanego za wypowiedzi sformułowane w kontekście jego funkcji.
– Unia Europejska od 30 lat jest opanowana przez spisek lewaków, tego nikt nie ukrywa – uważa Janusz Korwin-Mikke. – Być może po wyborach ich władza zostanie trochę naruszona. A jeśli Grzegorz Braun coś zrobi, może się spotkać z represjami – dodaje.
Negocjacje trudne i bez Brauna
Formalnie Grzegorz Braun najpewniej nie trafi do delegacji Konfederacji do Parlamentu Europejskiego, ale liderzy formacji za bardzo się tym nie przejmują. Przede wszystkim dlatego, że brakuje przepisów sankcjonujących formalny status takiego gremium.
– Grzegorz Braun będzie w delegacji Konfederacji w tym sensie, że będzie z nami pracował. Bo chodzi o europosłów wybranych z naszych list. Nasza wewnętrzna współpraca na pewno będzie działać bez zarzutu – deklaruje Michał Wawer, polityk Konfederacji wywodzący się z Ruchu Narodowego. – Jaką decyzję podejmiemy co do tego, czy wszyscy wejdziemy od jednej frakcji, czy jakoś się podzielimy, będzie przedmiotem naszych dalszych decyzji – usłyszeliśmy.
Witold Tumanowicz, kolejny z polskich posłów zwraca uwagę, że najistotniejszy dla Konfederacji jest cel. Jak mówi, wszyscy działacze mają w zasadzie podobne poglądy. Tyczy się to również Grzegorza Brauna. – Różni nas raczej styl wypowiedzi niż same stanowiska. Chcemy osiągać swoje cele w Parlamencie Europejskim, najważniejsze, aby taktyka była skuteczna – przekazał.
Najbliższym celem na konfederackim horyzoncie jest przystąpienie do którejś z frakcji zasilających Parlament Europejski. Na ten moment nie będzie to EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – red.), bo obecność Konfederacji przeszkadza PiS.
W grze pozostaje choćby Tożsamość i Demokracja (ID), w której prym wiedzie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Konfederacja patrzy też ze sporym zainteresowaniem w kierunku zupełnie nowej frakcji, którą roboczo nazwano „Suwerenność”. Mieliby ją założyć politycy skrajnej, niemieckiej AfD, którzy wylecieli z ID.
– Wśród prawicowych frakcji wszystko jest płynne. Weźmy na przykład Marine Le Pen: teoretycznie są w ID, jednocześnie rozmawiają z Węgrami i chcą zakładać coś nowego – uchyla rąbka tajemnicy Michał Wawer. – Trudno powiedzieć, w jakim kierunku pójdą negocjacje. Nie można o niczym przesądzać definitywnie – podkreśla.
Czas na rejestrację frakcji w Parlamencie Europejskim upływa 4 lipca.
Kamila Baranowska, Jakub Szczepański
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!