Spoglądając na ostatnią historię rywalizacji pomiędzy Aluron CMC Wartą Zawiercie a Jastrzębskim Węglem, można by było stwierdzić, że kluby dały sobie po razie. Z jednej strony zawiercianie, którzy zdominowali bieżący sezon.
Jurajscy Rycerze wygrali zarówno dwa mecze w fazie zasadniczej, jak i prestiżowe starcie w finale Tauron Pucharu Polski w Krakowie. W każdym z przypadków kończyło się na wyniku 3:1 na korzyść zespołu trenera Michała Winiarskiego. Kibice z Jastrzębia-Zdroju dobrze jednak pamiętali, że w najważniejszym momencie poprzedniego sezonu, czyli półfinale, to późniejsi mistrzowie Polski dwukrotnie triumfowali. Miejsce w finale dały wówczas wygrane 3:2 w Zawierciu i 3:0 na jastrzębskiej ziemi.
Pierwszy finał PlusLigi na terenie Aluron CMC Warty Zawiercie
Po części zasadniczej na czele tabeli byli mistrzowie Polski, a pozycja wicelidera należała do Aluron CMC Warty. Z tego też względu finałowe granie do dwóch wygranych na swoim terenie rozpoczęli Jurajscy Rycerze. W przypadku konieczności rozegrania trzech meczów finałowych, dwa kolejne odbędą się (w razie 1:1 w serii) w Jastrzębiu-Zdroju.
Atmosfera w hali OSiR w Zawierciu była bardzo gorąca. Na trybuny niewielkiego obiektu, jak na zainteresowanie i klasę sportową miejscowej drużyny, trudno było wcisnąć szpilkę. Głośny był niezawodny sektor Klubu Kibica z Zawiercia, ale i KK mistrzów Polski nie zwalniał tempa, obecny na jedynej, wyższej trybunie zawierciańskiej hali.
Trzeba przyznać, że już set otwarcia pokazał, jak mocna mentalnie jest drużyna obrońców tytułu. Jastrzębianie osiągnęli kilkupunktową przewagę, mocno naciskając zwłaszcza na zagrywce, ale i grając skutecznie w ofensywie. Swojego rytmu, którym imponowali w trakcie tego sezonu, nie mogli złapać m.in. Karol Butryn czy Trevor Clevenot. Ten drugi miał zresztą problemy, które łudząco przypominały to, jak Francuz prezentował się podczas finału Pucharu Polski w Krakowie. Wówczas trener Winiarski wytrzymał, trzymając go na boisku, co ostatecznie skończyło się dobrze. Ale w finale PlusLigi było inaczej, takie można było odnieść nieodparte wrażenie.
Jastrzębski Węgiel pokazał klasę mistrzów Polski
To jednak nie było zmartwienie siatkarzy z Jastrzębia-Zdroju. Pierwszy set? Bardzo pewne 25:18. Druga partia? Tutaj mistrzowie kraju wytrzymali do końca. Na uznanie zasługiwała właściwie każda strefa, którą umiejętnie wybierał Benjamin Toniutti. Wyjątkowo dobrze wyglądała para przyjmujących, Tomasz Fornal oraz Rafał Szymura.
Wydaje się, że kluczowy dla rozwoju spotkania był set drugi, w którym pomimo kilku piłek setowych i prowadzeniu m.in. 24:22, ostatecznie Aluron CMC Warta nie zamknął spotkania. Wymowna była zwłaszcza akcja na 24:24. Miguel Tavares próbował wszystkich możliwości do skończenia partii. Najpierw wybrał na środku Miłosza Zniszczoła, następnie dwukrotnie Kwolka, aż w końcu zamknął akcję prawym skrzydłem i Butrynem. Ten ostatni został zablokowany i to był dodatkowy tlen dla mistrzów kraju. Chwilę później dwie kluczowe akcje zakończył ze środka Norbert Huber i zamiast 1:1, na co liczyli miejscowi kibice – na stojąco dopingujący swoich ulubieńców (podobnie jak goście z JW) – zrobiło się 2:0 w całym meczu. Tym razem wynik seta to 27:25 dla JW.
Winiarski w trakcie trzeciej partii stracił cierpliwość do Clevenot, a na boisku pojawił się Patryk Łaba. Jastrzębia nadal nadawało jednak ton, prowadząc m.in. 13:10 i imponując, zwłaszcza presją w bloku czy świetną pracą w obronie, kierowaną świetnie przez reprezentacyjnego libero Jakuba Popiwczaka. Coraz dłuższych i pasjonujących akcji jednak nie brakowało.
Gospodarze zerwali się jednak raz jeszcze, po dwóch punktowych zagrywkach Butryna i wychodząc na 16:15 z wcześniejszego 14:15. W końcówce zrobiło się 20:19 dla gospodarzy. Jastrzębianie wytrzymali jednak do końca, pod presją rywala i głośnych kibiców z Zawiercia. Aluron CMC Warta tego dnia był po prostu słabszy. Na 24:22 zablokowany został Łaba.
Mistrzowie Polski wykorzystali drugą piłkę setową, zamykając spotkanie na 25:22 i 3:0 w środowym meczu. Tym samym jastrzębianie są już tylko o jedno zwycięstwo od drugiego mistrzostwa PlusLigi z rzędu.
Projekt Warszawa ograł Asseco Resovię Rzeszów
We wtorek rozegrano pierwszy mecz o brązowe medale PlusLigi. Asseco Resovia Rzeszów na swoim terenie nie zdołała ugrać choć jednego seta w walce z Projektem Warszawa. Drużyna prowadzona przez Piotra Grabana wyrwała dwie końcówki, pierwszej i drugiej partii, 30:28 i 27:25. W ostatniej odsłonie Projekt zwyciężył 25:19.
Teraz rywalizacja przenosi się do stolicy. Projekt prowadząc w serii do dwóch zwycięstw 1:0, zagra u siebie w piątkowy wieczór (tj. 26 kwietnia) od godziny 20:30. Jeśli rzeszowianie zdołają zwyciężyć i wyrównać stan rywalizacji na 1:1, decydujące spotkanie o brązowy medal odbędzie się ponownie w Warszawie. Ewentualny mecz numer 3 jest zarezerwowany na sobotę (tj. 27 kwietnia) od godziny 14:45.
Mecze siatkarskiej PlusLigi, w tym rzecz jasna granie o medale, na swojej antenie pokazuje Polsat Sport. Transmisje online są za to dostępne dla kibiców m.in. za pośrednictwem platformy Polsat Box Go.