NATO jest silniejsze od Rosji, ale tylko wtedy, gdy zdecyduje się wykorzystać swoją siłę. Dziś nie jest do tego gotowe, a pytanie nie brzmi, czy Putin zaatakuje jakiś kraj, ale kiedy – twierdzi Keir Giles, brytyjski znawca Rosji.
Newsweek: Na samym początku prezydentury Trump oświadczył, że Rosja jest w poważnych tarapatach, a Putin zniszczy swój kraj, jeśli nie zgodzi się na pokój w wojnie z Ukrainą. Trump zamierza grać z Rosją twardziej, niż się nam wydawało?
Keir Giles: Oczywiście chętnie odniósłby PR-owe zwycięstwo dzięki zakończeniu wojny w Ukrainie, ale nie należy sądzić, że będzie zachowywał się inaczej niż za pierwszej kadencji, kiedy zrobił wszystko, co w jego mocy, by uszczęśliwić Putina. Putin zapewne pomoże Trumpowi coś osiągnąć, ponieważ Rosja chce, aby jej człowiek w Białym Domu wypadł dobrze.
Czy to będzie coś trwałego, co faktycznie zapewni zakończenie walk? Prawie na pewno nie. Ale stosunkowo łatwo byłoby zaaranżować coś, co Trump mógłby uznać za własne zwycięstwo. Nawet jeśli zawieszenie broni będzie katastrofalne dla przyszłego bezpieczeństwa Europy, może ono zostać przyjęte z zadowoleniem nie tylko przez Trumpa, ale także przez niektórych europejskich polityków. Ale prawda jest taka, że kraje Europy Wschodniej nie mają żadnego powodu, by martwić się o swoją przyszłość, choć odrobinę mniej niż wczoraj.
Czy Rosja może rzeczywiście zaatakować jeden z krajów NATO? Często słyszymy, że choć Kreml nie ma oczywiście dobrych intencji, jest po prostu za słaby, żeby dążyć do konfrontacji militarnej z Sojuszem. Z góry wie, że przegra.
– NATO jest silniejsze od Rosji, ale tylko wtedy, gdy zdecyduje się wykorzystać swoją siłę. A dziś nie jest do tego gotowe. Mamy determinację Rosji, która nie liczy się z kosztami i stratami, oraz europejską obojętność – stolice na zachód od Warszawy wciąż mają nadzieję, że problem Rosji po prostu zniknie. I kluczowy element, jakim jest amerykański odwrót od Europy.
To Stany Zjednoczone stanowiły fundament gwarancji bezpieczeństwa dla kontynentu. Był tak silny, że mieliśmy pewność, że Rosja go nie przetestuje. Ale jeśli USA odwracają się od Europy, jest to otwarte zaproszenie dla Rosji, by parła naprzód. Dlatego coraz bardziej prawdopodobne są scenariusze, w których Rosja mogłaby zakwestionować jedność NATO poprzez bardzo ograniczony atak na państwo członkowskie. I w ten sposób rozsadzić Sojusz, pokazując, że jego zobowiązania nie są tak twarde, jak myślano przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Putin rozumie, że nie może pokonać NATO militarnie, ale może wierzy, że pokona NATO politycznie: skutecznie czyniąc art. 5 nieaktualnym.
To duże zagrożenie?
– Pytanie nie brzmi, czy Rosjanie zaatakują po Ukrainie jakiś kraj NATO, ale kiedy. Służby wywiadowcze w całej Europie i w Ameryce Północnej niemal jednogłośnie potwierdzają, że Rosja przygotowuje się do tego. Szacują, że potrzebuje 3 do 5 lat na odbudowę sił lądowych, ale gdy tylko główne operacje bojowe w Ukrainie ustaną, Rosja będzie gotowa dramatycznie szybciej. Były estoński szef obrony Martin Herem zakłada nawet, że jeśli Ukraina przestanie niszczyć rosyjskie siły zbrojne w takim tempie jak dziś, Rosja będzie gotowa zrobić nam „coś nieprzyjemnego” w ciągu roku.
Zawieszenie broni nie tylko pozwoli Rosji na szybszą odbudowę swych sił przed następnym ruchem. Będzie też pretekstem dla tych państw na zachodzie Europy, które chcą udawać, że problem Rosji jest przejściowy, by głosić, że zniknął on raz na zawsze.
Liczymy na zawieszenie broni, a pan mówi, że to może być dla nas najniebezpieczniejszy moment.
– Absolutnie. Myślę, że jest to jasne w Ukrainie, ale także w krajach, które wiedzą, że Ukraina stanowi dziś pierwszą linię europejskiego frontu. Jedynie opór Ukrainy powstrzymuje Rosję.
Często słyszymy, że straty Rosji w Ukrainie są ogromne i dlatego odbudowa jej armii potrwa bardzo długo.
– Prawdą jest, że siły lądowe zostały bardzo uszczuplone na wczesnych etapach walk, ale Rosja odbudowała je, i to znacznie szybciej, niż oczekiwano. Są gorzej wyszkolone i wyposażone, ale całkiem skuteczne w prowadzeniu wojny na wyniszczenie przeciwnika. Poza tym większość ludzi przeocza fakt, że siły powietrzne, morskie, nuklearne, cyberwojsko itp. są stosunkowo nietknięte. Straty na Morzu Czarnym dotyczą tylko jednego obszaru. Ale reszta rosyjskiej floty nie doznała uszczerbku i nadal może wystrzeliwać pociski rakietowe z odległości setek kilometrów przeciwko europejskim miastom. Nietknięte jest też lotnictwo dalekiego zasięgu. Już w kwietniu 2024 r. Kongres USA dowiedział się, że rosyjska armia jest o 15 proc. większa, niż była na początku inwazji na pełną skalę.
W swojej książce „Who Will Defend Europe?” (Kto obroni Europę?) ostrzega pan przed „scenariuszem krymskim”, w którym Rosja anektuje część jednego z państw bałtyckich, zanim Sojusz zdąży zareagować. Jakie są inne scenariusze?
– W tym, o którym pan mówi, Rosja zapuszcza się na 30 km w państwo bałtyckie. To nie jest przypadkowa liczba. Opiera się ona na szacunkach dotyczących tego, ile terytorium może zająć Rosja, zanim dojdzie do kontrreakcji ze strony Sojuszu. 30 km to odległość między granicą zależnej od Rosji Białorusi a Wilnem, stolicą Litwy. A powodem, dla którego ten plan krąży, są poważne wątpliwości, czy Trump wesprze NATO w takiej sytuacji.
W Europie jest niestety wielu potencjalnych kandydatów do rosyjskiego ataku. Odpowiedź zmienia się w czasie. Niektóre kraje, które mogły stać się celem rosyjskiej interwencji, podjęły działania, żeby pozbyć się słabych punktów. Do niedawna istniały duże obawy, że Bornholm czy Gotlandia mogą być kuszącymi celami dla Rosjan. Dania i Szwecja załatały tę lukę.
Inne słabości pozostają. Choćby Svalbard, strategiczny norweski archipelag na Oceanie Arktycznym.
Andrea Kendall Taylor, politolożka, która pracowała w Narodowej Radzie Wywiadu USA, powiedziała mi, że najdogodniejszym momentem dla Rosji, żeby uderzyć, byłby konflikt na Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone musiałyby wtedy przenieść tam z Europy znaczną część swoich systemów broni, rozpoznania czy amunicji.
– Byłoby to dla Rosji bardzo dogodne. Widzimy też, że także Bliski Wschód jest dla USA większym priorytetem niż Europa. Amerykanie są skłonni chronić Izrael, również niebędący członkiem NATO, o wiele mocniej niż Ukrainę, bo nie chcą konfrontować się z agresorem, gdy jest nim Rosja. I tu właśnie leży problem: gdyby Rosja zaatakowała na przykład Finlandię czy Estonię, Amerykanie mogliby zastosować tę samą kalkulację. Sojusz nie chce zrobić tego, co konieczne, aby obronić kontynent europejski, choć był to jego pierwotny cel.
Przez długi czas słyszeliśmy: „Rosja jest sama. I ma przeciwko sobie koalicję Zachodu”. Ale Rosja też ma sojuszników. Koalicja Rosji, Chin, Iranu, Korei Północnej stanie się pewnego dnia spójniejsza niż nasza?
– Już tak jest. Różnica między koalicją wspierającą Rosję a sojusznikami Ukrainy polega na tym, że zwolennicy Rosji zapewniają jej to, czego potrzebuje do prowadzenia wojny, kiedy tego chce. A my stawiamy bardzo precyzyjne warunki, co Ukraina może robić, a czego nie może. Rosja ma więc bardziej wiarygodnych partnerów niż Ukraina, A na dodatek kraj, który udziela największego wsparcia Ukrainie, może ją wkrótce porzucić na pastwę losu.
Jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani w Europie na rosyjskie zagrożenie?
– Nie ma jednej odpowiedzi. Kraje najbliżej Rosji, które znają ją najlepiej i mają żywą pamięć o tym, co to znaczy być pod rosyjską dominacją, traktują ten problem najpoważniej. I inwestują w odstraszanie Rosji.
Ale im dalej od Rosji, tym większe przekonanie, że wojna to cudzy problem. Ilekroć mówi się o europejskich siłach bezpieczeństwa, w wielu stolicach wybucha panika. Jakie kraje europejskie mają jeszcze siły zbrojne z prawdziwego zdarzenia? Jedyną armię godną tej nazwy w Europie Wschodniej ma Polska. Rządy na zachód od Warszawy są w stanie zaprzeczenia i mają armie miniaturki. Nawet Londyn porzuca rolę lidera.
Wielka Brytania przeznacza zaledwie 1,7 proc. PKB na obronę, ale nawet te pieniądze nie są dobrze wydawane. Mamy w armii trzy razy więcej koni niż czołgów, dwa razy więcej admirałów niż okrętów. Brytyjskie siły zbrojne po prostu nie mają zdolności, aby odegrać naprawdę istotną rolę w europejskim konflikcie.
Jak dużo czasu trzeba, aby Europa przygotowała się na potencjalny konflikt z Rosją? Często mówi się o 10 latach.
– Jeśli ogłaszasz, kiedy będziesz gotowy, to motywujesz swoich przeciwników, aby byli gotowi szybciej. Ale dziś Rosja nie będzie musiała wkładać dodatkowego wysiłku, aby być gotową przed Europą. Kraje, które ogłaszają, że zajmie im to około 10 lat, robią to, mimo że szacunki wskazują na to, że Rosja będzie gotowa za 3 do 5 lat.
Widzieliśmy, co się stało, gdy Rosja zdecydowała, że jest gotowa do działania. Całkowicie myliła się co do tego, kiedy wkroczyć do Ukrainy, a jednak konsekwencje były katastrofalne. Niezależnie więc od tego, czy Rosja będzie gotowa do walki z następnym przeciwnikiem, jej rezultaty będą dla nas druzgocące.
Wspomina pan spotkanie, w którym uczestniczyli wysocy urzędnicy UE i NATO w 2022 r. Padło tam zdanie: „Jesteśmy w stanie wojny z Rosją, ale możemy powiedzieć to tylko w tej sali”. Jak bardzo to, co pan słyszy dziś na podobnych spotkaniach, różni się od tego, co mówi się publicznie?
– Jest pełzająca ewolucja europejskich urzędników w otwartym mówieniu o rosyjskim zagrożeniu. Nadal upierają się jednak, że nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją, choć Rosja otwarcie mówi, że już jest w stanie wojny z nami. Myślenie, że to złagodzi stosunki z Putinem, jest całkowicie nie na miejscu. Rosji to jedynie pomaga, gdy przeciwnik nie chce powiedzieć prawdy o sytuacji. I bez większych konsekwencji może być jeszcze bardziej agresywna.
Kto dziś może obronić Europę?
– Państwa pierwszej linii, przede wszystkim Finlandia i Polska. To one wykazały się poczuciem pilności i przygotowaniami, w przypadku Finlandii trwającymi od bardzo dawna. Ale nie otrzymują wsparcia z zachodu Europy, na które zasługują i którego potrzebują…
Inne państwa mogą się stać takie jak Finlandia?
– Finowie mówią o swoim kraju: „To sama Finlandia jest bronią”. Potrzeba byłoby ogromnych inwestycji, aby być tak przygotowanym do ochrony kraju, gospodarki i obywateli jak Finlandia. I zajęłoby to niezmiernie dużo czasu. Finlandia budowała swoją odporność przez dekady i pokolenia. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień, bez względu na to, ile pieniędzy na to przeznaczysz. Ale każdy wysiłek podjęty w celu zamknięcia słabych punktów przed rosyjską ingerencją lub atakiem będzie niezwykle opłacalną inwestycją, ponieważ staniesz się trudniejszym celem. Rosja nie wybiera najtrudniejszych celów. Będzie szukała gdzie indziej.
A Polska? Sami Polacy nie wierzą, że nasz kraj jest dobrze przygotowany. Mamy schrony dla 4 proc. populacji, a Finowie 145 proc. Nasze czołgi są od Sasa do Lasa – postsowieckie, niemieckie, południowokoreańskie. Za poprzedniej władzy procedury były tak nieprzejrzyste, że nikt nie za bardzo wie, co i dlaczego kupowaliśmy.
– Obrona żadnego kraju nie jest tak doskonała, że nie można jej nic zarzucić. Kiedy rozmawia się z Finami, szybko wskazują na głębokie braki nie tylko w obronie wojskowej, ale także w obronie cywilnej. Ale w obu tych przypadkach, Finlandii i Polski, kluczową kwestią jest to, że wskazują one drogę dla reszty Europy, bez względu na wszystkie wady i problemy. To kraje, które są daleko z przodu.
Nieustannie słyszymy, że Europa musi zacząć działać. Kiedy będzie lepiej?
– Wiele państw w europejskim NATO jest słabszych niż w 2022 r., ponieważ przekazały Ukrainie znaczną część wyposażenia wojskowego. Tak więc o ile Rosja stała się silniejsza w trakcie wojny, o tyle niektóre kraje NATO faktycznie osłabły. I nie widzą tego ci, którzy dziwią się: „W jaki sposób Rosja mogłaby nas zaatakować?”.
Czy sytuacja się poprawi? Być może w końcu tak się stanie. Ale jedyne, co może dziś zmienić sytuację, to katastrofa. Musi stać się niestety coś naprawdę strasznego, aby ludzie się obudzili.
Keir Giles (ur. 1968) jest ekspertem Chatham House w ramach programu Rosja i Eurazja. Jest autorem raportów dla NATO dotyczących rosyjskich sił zbrojnych. Jego „Moscow Rules: What Drives Russia to Confront the West” (2019) to jedna z najważniejszych książek dotyczących relacji Rosji z Zachodem. Ostatnio opublikował „Who Will Defend Europe?” (2024)