Film Glazera jest tak zimny, że przestajemy czuć cokolwiek, tak jak bohaterowie o łączy „Strefę interesów”, film o komendancie Auschwitz Brytyjczyka Jonathana Glazera, z „Anatomią upadku”, potężnym kinem o umierającej miłości, francuskiej reżyserki Justine Triet (Złota Palma w Cannes)? Oba są nominowane do Oscara w kategoriach najlepszy film i reżyser, w obu główne role gra wspaniała Sandra Hüller.

Za rolę w „Anatomii upadku” niemiecka aktorka została nominowana do Oscara. Dwójka pisarzy pod jednym dachem, tyle że ona wydaje kolejną książkę, a on ma tylko szkice. On, nauczyciel, jest coraz bardziej sfrustrowany swoimi niespełnieniami. Pewnego dnia czuje wenę i zamiast iść po syna do przedszkola, wysyła opiekunkę. Dochodzi do wypadku. Czy jest winny? Nieważne. Tak się czuje. Od tego momentu pisanie już zawsze będzie dla niego obciążone poczuciem winy.

Przeprowadzają się do jego rodzinnej wioski we Francji. Błąd. Surowy, górski pejzaż nie leczy burzy emocji, tylko ją wzmaga. Ona promuje nową powieść, on pogrąża się w niekończącym się remoncie. I wreszcie śmierć. On ginie. Samobójstwo czy morderstwo? Podejrzaną jest Sandra. Na sali sądowej wszystko świadczy przeciwko niej. Skoncentrowana bardziej na swojej twórczości niż na synu. Atrakcyjna kobieta koło czterdziestki, biseksualna. Zdradza męża z kobietami, błyskotliwie wchodzi w rolę faceta, a tego się nie wybacza. Ten film to subtelna, przewrotna gra ze stereotypami ról męskich i żeńskich.

Wiwisekcja relacji dwójki artystów traktujących swoje życie jak tworzywo. W kulminacyjnej scenie odsłuchujemy nagraną przez niego ich kłótnię. Padają słowa i prawdziwe ciosy, trudno rozsądzić, kto uderza. Może obydwoje? Nic nie jest jednoznaczne, jak w życiu. Czy można zrozumieć, co dzieje się między dwójką ludzi, zważyć wahnięcia uczuć, przewag, rozczarowań? Ciekawe, jak nasze związki wyglądałyby, gdyby trafiły na wokandę? Rozprawie przysłuchuje się dziewięcioletni syn pary. I to on będzie kluczowym świadkiem, on zdecyduje, co jest prawdą, nawet jeśli nigdy prawdy nie pozna. Kamera przez dwie godziny niemal zawieszona jest na twarzy Sandry Hüller. Widzimy każdy jej grymas, niemal czujemy jej oddech. Miałam wrażenie, że aktorkę, którą kilka lat temu podziwiałam w filmie „Tony Erdmann”, rozpoznam w każdym wcieleniu.

Otóż nie. W „Strefie interesów” Hüller jest nie do rozpoznania.

Kamera w rękach Łukasza Żala nie zbliża się do twarzy bohaterów. Ale ona całym ciałem perfekcyjnie kreuje postać prostaczki, której wojna przyniosła awans społeczny. Córka sprzątaczki staje się królową Auschwitz. Jest toporna, bez wdzięku i bez uczuć. Przeciwieństwo bohaterki „Anatomii upadku”.

Tydzień temu pisałam o losach Niusi Horowitz, siostry światowej sławy fotografika, Ryszarda Horowitza, która uratowała się dzięki Oskarowi Schindlerowi. Niusia na parę tygodni trafiła do Auschwitz. Wcześniej były z mamą w krakowskim getcie i w obozie w Płaszowie, ale Auschwitz z pracującymi całą dobę krematoriami było nieporównywalną z niczym otchłanią cierpienia i zła.

W filmie Glazera, w eleganckim domu komendanta Rudolfa Hössa, tuż za murem obozu toczy się urocze, rodzinne życie. Hedwig, żona Hössa, szczyci się przydomowym ogrodem. Kwiaty, nawożone ludzkimi prochami, kwitną jak oszalałe. W basenie, nie zważając na dobiegające zza muru strzały, szaleją dzieciaki Hössów i innych wysokich oficerów. Żony oficerów chwalą się futrami, które dostały z Kanady, czyli z czarnego rynku dóbr zagarniętych zagazowanym Żydom. Matka Hedwig gratuluje córce, że tak wspaniale się urządziła. Rudolf jest dobrym mężem, ojcem i sumiennym urzędnikiem. Szuka usprawnień, które pozwolą mu zagazować jeszcze więcej ludzi. Zagłada pojawia się w dźwiękach autorstwa kompozytorki Micy Levi, w krzykach dobiegających zza muru, w łunie wydobywającej się z krematorium, w prochach opadających z nieba. I w nocnym życiu rodziny Hössów.

Córkę dręczą makabryczne sny, niemowlak całymi nocami płacze, starsi chłopcy bawią się w więźniów i oprawców, a teściowa pewnego ranka po prostu ucieka z sielanki toczącej się pod murem obozu zagłady. Kiedy Höss dostaje rozkaz przeniesienia, Hedwig za wszelką cenę walczy o to, żeby zostać w Auschwitz. Wreszcie mają życie, o jakim zawsze marzyli. Rudolf dzwoni do żony, że czeka go awans w związku z planowanym uśmierceniem wszystkich węgierskich Żydów. Cieszą się oboje. Są idealnym wcieleniem tezy o banalności zła. Film jest tak zimny, że przestajemy czuć cokolwiek, tak jak bohaterowie. Nie ma oczyszczenia. Świat na zawsze został splamiony przemysłowym ludobójstwem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version