„Srebrenica to jeden z najciemniejszych rozdziałów we współczesnej historii ludzkości. Wojna, która nastąpiła po rozpadzie byłej Jugosławii, pochłonęła w latach 1992–1995 w Bośni i Hercegowinie życie ponad 100 tys. osób, głównie bośniackich muzułmanów, a ponad 2 miliony zostało zmuszonych do wysiedlenia” – wskazuje Organizacja Narodów Zjednoczonych. Jak przypomniano w kwietniu na stronie ONZ, w lipcu 1995 r. w Srebrenicy i okolicach „dokonano egzekucji 8372 kobiet, mężczyzn i dzieci, co było największą zbrodnią na ziemi europejskiej od czasów drugiej wojny światowej”.
W czwartek Zgromadzenie Ogólne ONZ będzie głosowało nad rezolucją dotyczącą ogłoszenia 11 lipca „Międzynarodowym Dniem Refleksji i Upamiętnienia Ludobójstwa w Srebrenicy w 1995 r.”. Wniosek w tej sprawie, po sugestii ambasadora Bośni przy ONZ, złożyły Rwanda i Niemcy.
Dodik straszy uniezależnieniem Republiki Serbskiej. „Wybuchałby wojna”
Uchwale sprzeciwia się prezydent Republiki Serbskiej Milorad Dodik (RS to jedna z dwóch głównych części składowych Bośni i Hercegowiny), znany z rosyjskich sympatii i umieszczony na amerykańskiej liście sankcyjnej. W przeszłości wielokrotnie powtarzał, że jego republika może się uniezależnić.
– Jeśli uchwała zostanie przyjęta, to ją odrzucimy. Nie możemy zaakceptować tej kwalifikacji. Ludobójstwo jest moralną dyskwalifikacją narodu. Republika Serbska nie widziałaby już po tym powodu, dla którego miałaby istnieć w Bośni i Hercegowinie – stwierdził w tym tygodniu Dodik.
– Gdyby Dodik ogłosił secesję, w ciągu godziny wybuchłaby tu wojna – stwierdził cytowany przez „Die Welt” Ćamil Duraković, Bośniak, jeden z dwóch zastępców prezydenta Republiki Serbskiej i przeciwnik podziału. Duraković jako nastolatek przeżył marsz śmierci w lipcu 1995 roku, później został burmistrzem Srebrenicy
„Rozwój sytuacji zmierza w niebezpiecznym kierunku”
„Wątpliwe jest, czy Dodik poważnie podchodzi do swoich gróźb. Niektórzy mówią, że chce po prostu wymusić ustępstwa od Europejczyków i Amerykanów, bo znajduje się pod presją polityczną” – dodaje niemiecki dziennik.
„Za kulisami zachodni urzędnicy otwarcie przyznają, że rozwój sytuacji w Bośni i Hercegowinie – i na całych Bałkanach Zachodnich – zmierza w niebezpiecznym kierunku. Region ten powinien pewnego dnia przystąpić do UE, aby utrzymać długoterminowy pokój i bezpieczeństwo w sercu kontynentu. Jednak korupcja, autorytaryzm i przestępczość zorganizowana paraliżują ten proces, podobnie jak kryzysy polityczne” – dodaje gazeta.
„Narzędziem presji Rosji na Bośnię jest Milorad Dodik”
W ubiegłorocznej analizie think tank Centrum Stosunków Międzynarodowych wskazywał m.in., że w interesie Rosji leży „wykorzystanie serbskiego nacjonalizmu w Kosowie oraz działań separatystycznych władz Republiki Serbskiej – jednostki administracyjnej Bośni i Hercegowiny, utworzonej w ramach porozumienia z Dayton kończącego wojnę w Jugosławii – do destabilizacji Bałkanów Zachodnich”.
„Odwróciłoby to bowiem uwagę świata od Ukrainy, leżącej na rubieżach sojuszu północno-atlantyckiego, i przesunęło ją w kierunku Kosowa lub Bośni, leżących w samym centrum NATO” – czytamy.
CSM podkreślał, że „podstawowym narzędziem presji Rosji na Bośnię jest Milorad Dodik, lider Sojuszu Niezależnych Socjaldemokratów – partii o charakterze nacjonalistycznym, która rządzi w Republice Serbskiej”. „Od lat zmierza ona do oderwania się od państwa bośniackiego i integracji z Serbią” – dodano.