„FT” podkreśla, że atomowy parasol ochronny Stanów Zjednoczonych jest rozwiązaniem z czasów zimnej wojny i rywalizacji Waszyngtonu oraz Moskwy. Broń jądrowa pod kontrolą USA miała zagwarantować Europejczykom gwarancję bezpieczeństwa.
„Teraz, pod rządami Donalda Trumpa, pewność ta wydaje się słabsza niż kiedykolwiek” – wskazuje brytyjski dziennik.
Dalej czytamy, że sojusznicy USA zastanawiają się nad „potencjalnym” scenariuszem, w którym Ameryka wycofa swoją tarczę nuklearną. Powodem ma być „zwrot prezydenta USA w stronę Moskwy” i „pogarda dla NATO„.
Sojusznicy „widzą teraz broń jądrową w swoich rękach jako fundamentalne rozwiązanie problemu spowodowanego przez amerykańską niepewność” – ocenia w rozmowie z gazetą Ankit Panda z think tanku Carnegie Endowment.
Polska z własną bronią jądrową? Dwie koncepcje
Na liście stolic, które zdaniem „FT” przygotowują się do takiego scenariusza, ma być Warszawa. Dziennik przypomina, że w marcu temat broni jądrowej poruszył premier Donald Tusk, który wspomniał o ewentualnym pomyśle współpracy w tym zakresie z Francja.
„Jego polityczny rywal, prezydent Andrzej Duda, odpowiedział w rozmowie z 'Financial Times’, że lepiej byłoby przenieść amerykańskie głowice do Polski – posunięcie, które Moskwa uznałaby za prowokację, której Waszyngton od dawna się sprzeciwia” – czytamy w artykule.
Z kolei wiceprezydent USA J.D. Vance powiedział na antenie Fox News, że byłby „zszokowany”, gdyby Trump zgodził się na przeniesienie broni jądrowej do Polski.
„FT” dalej wskazuje, że zdaniem Dudy Warszawa potrzebowałaby dekad, by rozwinąć własną broń tego typu. Redakcja dodaje, że pogląd ten jest podzielany przez analityków branżowych.
„Budowanie broni jądrowej od podstaw jest dla nas zbyt kosztowne i nie mamy na to wystarczająco dużo czasu (…). Ale jeśli możemy być częścią nowego europejskiego zespołu i projektu jądrowego, to oczywiście chcemy być jego częścią” – mówi Marcin Idzik z zarządu PGZ, cytowany przez dziennik.
Atom na świecie. Coraz dłuższa lista obaw
„FT” ponadto wskazuje, że o własnej broni jądrowej myślą też Niemcy, Korea Południowa i Japonia. W przypadku naszych zachodnich sąsiadów trwa debata publiczna po słowach kandydata na kanclerza. Friedrich Merz w ubiegłym miesiącu stwierdził, że Niemcy powinny sprawdzić czy bezpieczeństwo jądrowe Wielkiej Brytanii i Francji może mieć zastosowanie również dla Berlina.
Niemcy korzystają z programu Nuclear Sharing od 1983 roku. W bazie Buchel, położonej 100 km na południe od Kolonii znajduje około 20 amerykańskich bomb atomowych B61. Jednocześnie niemieccy urzędnicy zaznaczają, że Waszyngton nie powiedział jednoznacznie, że wycofuje swoją broń. Zdaniem ministra obrony Borisa Pistoriusa debata wokół tego tematu to „niepotrzebna eskalacja dyskusji”.
W Korei Południowej poczucie bezpieczeństwa kurczy się wraz z rozwojem programu jądrowego Korei Północnej. Dlatego również tam w debacie publicznej pojawił się wątek budowy własnych głowic atomowych.
„Chociaż żadna z głównych partii nie poparła takiego kroku, liderzy obu stron opowiadali się za dążeniem do 'utajenia nuklearnego’, aby Seul mógł budować lub pozyskiwać broń jądrową w krótkim czasie” – wskazuje „FT”.
Ostatnia na liście jest Japonia, w której broń jądrowa wciąż pozostaje politycznym tabu, ze względu na doświadczenia kraju podczas II wojny światowej.
„Jednocześnie w niektórych kręgach od dawna toczy się cicha debata, która ewoluowała, gdy Korea Północna stała się potęgą nuklearną, Chiny stały się bardziej asertywne militarnie, a Trump podważył niezawodność amerykańskiego parasola nuklearnego” – pisze „FT” i dodaje, że debata toczy się również wśród najważniejszych urzędników.
Źródło: „Financial Times”