Ilja Samoilenko zasłynął jako żołnierz przekazujący światu bieżące informacje na temat sytuacji w Azowstalu.
Kiedy toczyły się tam najbardziej zacięte walki wraz z innymi wojskowymi bronił zakładu, który był strategicznym punktem.
Wojna na Ukrainie. Mariupol i kulisy walk
Od 24 lutego 2022 roku opinia publiczna zwracała szczególną uwagę na to, co działo się w Mariupolu. Po tym jak Rosjanie bombardowali tam wszystko co się da, łącznie z obiektami infrastruktury, szpitalami czy budynkami mieszkalnymi, obrońcy miasta pokazali swoją odwagę i nieugiętość. Samoilenko zdecydował się zdradzić, jak wyglądała faza końcowa walk.
Na końcowym etapie obrony Mariupola i Azowstalu stosunek siły ukraińskiej armii do Rosjan wynosił 1:10. Oznacza to, że na jednego obrońcę miasta przypadało dziesięciu agresorów. Ale przewaga była także w sprzęcie. Wojskowy przekazał, że w przypadku militariów siły wroga dominowały jeszcze bardziej niż w piechocie. Na jedną sztukę ukraińskiej broni Rosjanie mieli aż 20 jednostek.
– Jest to znacząca przewaga dla wroga. W tym absolutna przewaga w powietrzu. Miasto otoczone było z czterech stron – wspomina wojskowy. Ostatecznie po wielu miesiącach walk ukraińscy wojskowi wycofali się, aby ocalić ostatnich żołnierzy.
Ukraina. Mariupol na straconej pozycji
Według szacunków w okolicach zakładu zginęło ok. 600 obrońców Azowstalu. Wielu z nich trafiło także do niewoli. Wśród nich był Samoilenko. Żołnierz 12. brygady Azow Gwardii Narodowej Ukrainy spędził w niewoli 120 dni. Ostatecznie wrócił do ojczyzny po wymianie jeńców, ale wielu kolegów z jego jednostki wciąż jest w rękach wroga. Wojskowy twierdzi, że w rosyjskiej niewoli pozostaje około 900 żołnierzy jego brygady.
Wspomniał również, że ostatnie walki toczyły się nie tylko bezpośrednio w zakładzie, ale i na terenie całego miasta, które zostało doszczętnie zniszczone. Samoilenko twierdzi, że obrońcy zakładu z jednostki Azow wciąż są na froncie i walczą za kraj.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!