Minister Borys Budka zapowiada szybkie sprzątanie w spółkach kontrolowanych przez państwo. Płacz i zgrzytanie zębów będzie niosło się przez kraj, bo to aż 353 firmy, ale to, co tam się działo pod rządami PiS, woła o pomstę do nieba.

Zaraz po zaprzysiężeniu na ministra aktywów państwowych 13 grudnia minister Budka oświadczył: – Bardzo istotne jest, by jak najszybciej przywrócić zdrowe, ekonomiczne zasady i reguły w zarządzaniu i koordynowaniu aktywami państwowymi.

Jeszcze tego samego dnia skwapliwie skorzystał z możliwości, jaką daje mu statut Orlenu i odwołał z rady nadzorczej Janinę Goss, z którą matka braci Kaczyńskich miała się poznać jeszcze w latach 60. na planie filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, w którym Lech i Jarosław grali główne role. Goss zalicza się do klubu milionerów „dobrej zmiany”, bo na zasiadaniu w radach nadzorczych miała zarobić blisko 1,5 mln zł.

Jej los szybko podzielił Zbigniew Gryglas, który stracił stanowisko w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej. Związany kiedyś z Nowoczesną, szukał swojego miejsca w partii Jarosław Gowina Porozumienie, której był wiceprezesem, aż nieoczekiwanie przeszedł do PiS, by przez dwa lata być wiceministrem aktywów państwowych.

Pojedynczych członków rad nadzorczych odwołano w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, Banku Gospodarstwa Krajowego i innych.

Głębszych zmian mogą dokonać już tylko wszyscy akcjonariusze tych spółek. A dopiero potem nowe rady nadzorcze mogą przeprowadzać zmiany w zarządach firm.

Wszystko wskazuje na to, że jednym z pierwszych odwołanych będzie Daniel – jak mówili na niego w PiS – „wszystko może” Obajtek. Wprawdzie kilka miesięcy przed wyborami zapowiadał w RMF FM: „Sam odejdę, nie trzeba mi będzie nawet dziękować. Mam swój honor i swoją godność”. Ale widocznie zmienił zdanie.

Fala, którą wzniecił rozmachem swoich działań, nieubłaganie wraca do niego. I to nie na skróty, czego się obawiał, zamawiając dla zarządu Orlenu szkolenie, na którym prawnicy od spraw karno-gospodarczych uczyli również, jak bezpiecznie upadać w trakcie policyjnego zatrzymania.

Tym razem wszystko idzie jak po sznurku – zgodnie z przepisami kodeksu spółek handlowych i statutem spółki. Minister aktywów państwowych jako główny akcjonariusz poprosił zarząd Orlenu, by zwołał nadzwyczajne walne zgromadzenie wszystkich akcjonariuszy. Ma się odbyć 6 lutego. W planach jest punkt: zmiana składu rady nadzorczej.

Nie wiadomo, kto jeszcze zostanie odwołany z siedmioosobowej (po odwołaniu Goss) rady, którą kieruje stary przyboczny Jarosława Kaczyńskiego Wojciech Jasiński, były minister skarbu i prezes paliwowego koncernu. Państwo w akcjonariacie Orlenu ma ponad połowę głosów, więc to tylko kwestia czasu, kiedy wymieni radę, a ta zwolni Obajtka i będzie szukać nowego prezesa.

Wcześniej zmiany czekają bank Pekao SA – nadzwyczajne walne zgromadzenie zaplanowano na 2 lutego. Następne w kolejce są kombinat miedziowy KGHM (13 lutego), a dzień po nim Grupa Azoty.

Podobnych ruchów można się spodziewać w wielu z 353 spółek z udziałem skarbu państwa i tych państwowych.

Jeszcze w przedświątecznym tygodniu premier Donald Tusk i minister Budka wybrali nowy skład tak zwanej rady ds. spółek z udziałem skarbu państwa, która akceptuje kandydatów do rad nadzorczych. Kieruje nią Grzegorz Karpiński, wiceminister sportu i turystyki w pierwszym rządzie Tuska, potem wiceminister spraw wewnętrznych, a ostatnio pracownik stołecznego ratusza i wiceprezes Uzdrowiska Ciechocinek.

Rada od miesiąca pracuje pełną parą – jej akcept dostało już blisko 60 osób. Minister będzie miał z kogo wybierać swoich przedstawicieli podczas planowanych na luty zgromadzeń akcjonariuszy.

Co dalej? Jak będą wyłaniani nowi prezesi spółek? Czy nowe rady będą ogłaszać konkursy na najwyższe stanowiska?

Ministerstwo, choć prze do szybkich zmian kadrowych, nie ma według naszych informacji ustalonego planu. Wiadomo jedynie, że – zgodnie z obietnicą partii tworzących koalicję – ma nie być nominacji politycznych. Dlatego premier stanowczo wykluczył pojawiającą się w mediach kandydaturę byłej wicepremier i komisarz UE Elżbiety Bieńkowskiej na fotel prezes Orlenu.

Dawny współpracownik Tuska: – Nie wiem, czy rekomendowałbym teraz premierowi ogłaszanie konkursów. Przecież już jeden konkurs ogłoszono – na prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju – i nikt się nie zgłosił. Paweł Borys musiał zostać na stanowisku. Nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi, że znajdziemy sobie na ulicy po 10 bardzo dobrych kandydatów do kierowania każdą spółką.

Michał Kobosko z Polski 2050 potwierdza, że koalicja nie ustaliła jeszcze zasad obsadzania władz spółek z udziałem skarbu państwa. Nie ustalono nawet, czy partie wspólnie uzgodnią stosowny projekt przepisów, czy zgłosi je Ministerstwo Aktywów i po dyskusjach stanie się on projektem rządowym.

– Dogadamy się, bo wszyscy wiemy, że to jest absolutnie skandaliczne, co się w tej chwili w spółkach dzieje. Ostatni raport NIK jest tylko kolejnym argumentem za tym, że trzeba to jak najszybciej zatrzymać i dokonać zmian personalnych. Następne audyty będą tylko pokazywały kolejne milionowe kwoty, które wyciekały ze spółek, i tysiące osób, które nigdy nie powinny się znaleźć na eksponowanych stanowiskach – mówi Kobosko.

Za czasów dwóch kadencji Zjednoczonej Prawicy zarządy i rady nadzorcze wielu spółek z udziałem skarbu państwa działały jak drzwi obrotowe – ludzie tam wchodzili, żeby się pokręcić, rozejrzeć i wyjść, często z sowitą odprawą.

Niespotykany rozmiar tej degrengolady pokazały przynajmniej trzy raporty.

Nowoczesna – jeszcze za czasów Ryszarda Petru – w akcji nazwanej na cześć młodego asystenta ministra Macierewicza „Misiewicze” – ujawniła 227 osób powiązanych z PiS, które nie miały dostatecznych kompetencji, by zajmować wysokie stanowiska. Tylko w KGHM znaleziono 37 nazwisk działaczy partyjnych, w Enerdze – 30.

Potem PSL w ramach akcji „Sami swoi” stworzył w 2018 r. internetowy wykaz samorządowców PiS, którzy łączyli mandaty z pracą dla państwowych spółek – 150 nazwisk.

Do tego, w ramach śledztwa „Partia i spółki”, dziennikarze Onetu, „Gazety Wyborczej” i Radia Zet dorzucili nazwiska 900 osób wstawionych do władz spółek z partyjnego klucza. Wyglądało na to, że samo PiS było zaskoczone skalą zjawiska. Na kolejnym kongresie partia jednomyślnie przyjęła uchwałę o zakazie zatrudnienia we władzach państwowych spółek mężów, żon, dzieci rodzeństwa oraz rodziców posłów i senatorów PiS.

Ale po podjęciu tej uchwały okazało się, że pracę w państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego dostał poseł Lech Kołakowski, który postanowił wrócić do klubu PiS. I pomógł, w zamian za wypłacane mu za doradztwo 40 tys. zł miesięcznie, kleić Jarosławowi Kaczyńskiemu większość parlamentarną.

Na powszechne oburzenie, że związana z PiS i Suwerenną Polską szarańcza obsiadła spółki i ogromne pieniądze trafiają do ludzi niekompetentnych, a ich niekompetencja powoduje nieprawdopodobne straty, symbolicznej odpowiedzi udzielił marszałek Senatu Stanisław Karczewski: „no, ale oni muszą gdzieś pracować”.

I tak emerytowany stryj prezydenta Dudy zasiadł w radzie nadzorczej PKP Cargo. Wyżej wspomniana Janina Goss dostała – poza Orlenem — rady nadzorcze w Polskiej Grupie Energetycznej i Banku Ochrony Środowiska. Koleżanka Beaty Szydło z podstawówki Sabina Bigos-Jaworowska, dyrektor szpitala w Oświęcimiu, była w radzie nadzorczej spółki PL.2012.

Nawet dwóch członków Państwowej Komisji Wyborczej, która ma być niezależna od jakiejkolwiek partii, nieoczekiwanie znalazło się w radach spółek z udziałem skarbu państwa. Dariusz Lasocki – był radnym PiS w dzielnicy Warszawa-Praga – dostał radę nadzorczą AMW Towarzystwo Budownictwa Społecznego Kwatera, spółki córki państwowej Agencji Mienia Wojskowego. Arkadiusz Pikulik, adwokat niezwiązany bezpośrednio z polityką, dostał radę nadzorczą w Galwanizerze, spółce zależnej od Agencji Rozwoju Przemysłu.

Partyjni nominaci do rad mieli wybierać i pilnować partyjnych nominatów do zarządów? A jak ci z zarządów dobierali sobie kadrę? Drastyczny przypadek podała Poufnarozmowa.com, ujawniając mail do Joachima Brudzińskiego (wtedy był szefem MSWiA), zaczynający się od „Cześć wujku”. Potem było jeszcze ciekawiej: „Myśleliśmy nad twoją propozycją, jednak nadal skłanialibyśmy się w stronę Rzeszowa, nawet ze względu na studia czy możliwość wynajęcia mieszkania. Nie chcemy jednak robić kłopotów i jeśli będzie problem ze znalezieniem czegoś w Rzeszowie, to Grupę Azoty Tarnów również bierzemy pod uwagę. W pierwszej kolejności myśleliśmy o Polskiej Grupie Energetycznej”.

Pojęcie o rozmachu, z jakim spółki wydawały pieniądze, daje ujawniony ostatnio raport NIK. W latach 2017-2021 na sponsorowanie wydarzeń kulturalnych, ekonomicznych i klubów sportowych poszło blisko 795 mln zł. Na zakup usług medialnych ponad 1 mld, prawnych – 226 mln, doradczych – 335 mln.

Na same darowizny spółki przeznaczyły blisko 841 mln zł. Prawie 30 proc. tej kwoty wydały tylko w 2020 r., roku wyborów prezydenckich. Według NIK, blisko 680 mln zł znalazło się poza kontrolą w fundacjach, które utworzyły spółki skarbu państwa.

Przy tym NIK sprawdziła jedynie 9 z 15 wytypowanych do kontroli spółek oraz z 8 z 12 fundacji. Daniel Obajtek nie wpuścił bowiem kontrolerów do Orlenu ani do innych podległych mu firm, jak PGNiG i Energa, oraz fundacji. Czarną polewkę dostali również od niektórych firm z Grupy PZU. Nie mogli też sprawdzić, jak Polska Fundacja Narodowa wydawała darowane jej przez spółki 152 mln zł, a do 2026 r. mają jej przekazać łącznie gigantyczną kwotę 634 mln zł!

Na każdą taką odmowę NIK złożyła doniesienie do prokuratury – łącznie 10. A Orlen zrewanżował się kontrpozwem.

NIK szczególnie zaniepokoiło kilka darowizn kombinatu KGHM Polska Miedź i zawiadomiła Centralne Biuro Antykorupcyjne. Umowy zawarte przez koncern z pięcioma gminami – Żukowice, Gaworzyce, Polkowice, Rudna i Grębocice – noszą cechy mechanizmu o charakterze korupcyjnym. Władze gmin w zamian za 131 mln zł darowizn wprowadziły bowiem pożądane przez kombinat zmiany w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego.

Patrząc na dane finansowe niektórych fundacji, można wręcz spytać, czy ich jedynym sensem istnienia jest wypłata wynagrodzeń swoim władzom. W utworzonej przez Bank Gospodarstwa Krajowego Fundacji Empiria i Wiedza koszty ogólnego zarządu stanowiły w 2021 r. blisko 77 proc. kosztów całej działalności statutowej. W Fundacji Most the Most 76 proc.

Każdy dzień przynosi kolejne bulwersujące informacje ze spółek skarbu państwa. A to dowiadujemy się, jak bajońskie kwoty TVP płaciła swoim dziennikarzom i komentatorom. A to, że kontrolowany przez skarb państwa bank Pekao SA zapewnił miękkie lądowanie zasłużonemu w rozsiewaniu propagandy dyrektorowi Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosławowi Olechowskiemu (według likwidatora TVP zarobił w 2023 r. ponad 1,4 mln zł).

Minister Budka zapewnia w serwisie X, że „nowe władze spółek sprawdzą wszystkie podejrzane umowy zawierane z politycznymi nominatami PiS. Każda nielegalnie zarobiona złotówka zostanie odebrana. Z odsetkami”. I spotyka się z władzami różnych spółek, by gasić pożary. Ostatnio z akcjonariuszami Rafako, by negocjować warunki ratowania przed upadłością działającej w energetyce spółki. Jej władze nieoczekiwanie wycofały się z umowy na budowę muzeum „Pamięć i tożsamość” im. Jana Pawła II, którym zarządza Fundacja Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka. A prezes Rafako oświadczył, że ta umowa była niekorzystna dla jego spółki i domaga się zapłaty ponad 25 mln zł należnego wynagrodzenia.

Szybkie zmiany personalne we władzach dużych spółek też – według moich rozmówców z koalicji rządzącej – są formą gaszenia pożaru. Odwołania prezesów i mianowanie na ich miejsce p.o. prezesa mają być dobitnym komunikatem, że należy powstrzymać trwonienie pieniędzy last minute. Władze w spółkach muszą zrozumieć, że czasy Sasina, Ziobry i Morawieckiego już minęły, a wraz z nimi zasada, że każdy może zostać członkiem rady nadzorczej i zarządu, a najbardziej ten z rodziny albo bliski znajomy.

Potem ma przyjść czas na spełnienie jednego ze sztandarowych postulatów z ostatnich wyborów – odpartyjnienia i odpolitycznienia spółek. Wprowadzenia konkursów na najwyższe stanowiska, w których kandydat będzie musiał wykazać się kompetencjami i doświadczeniem zawodowym. Budka zapowiada tsunami w spółkach z udziałem skarbu państwa – rozliczenie za nadużycia, zastąpienie niekompetentnych nominatów partyjnych ekspertami. Zapewnia też, że tym razem spółki nie padną ofiarą podziału politycznych łupów.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version