W sobotnim „Superwizjerze” w TVN24 przypomniano reportaż „Pokuta agenta Tomka” z 2020 r. Były agent CBA Tomasz Kaczmarek opowiadał wówczas dziennikarzom o sprawach, którymi się zajmował. Jednym z wątków była kwestia rzekomego wręczenia łapówki prezesowi zarządu Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusławowi Seredyńskiemu oraz ówczesnej osobowości telewizyjnej Weronice Marczuk.
– Zostałem ukierunkowany na poznanie Weroniki Marczuk. Weronika poinformowała mnie, że będzie ogłaszany przetarg dotyczący prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych – relacjonował „agent Tomek” we wrześniu 2020 r. Chodziło dokładnie o nieruchomość położoną w centrum Warszawy.
Weronika Marczuk zapoznała Seredyńskiego z działającymi pod przykryciem agentami, w tym Tomaszem Kaczmarkiem. Mężczyźni przekonywali, że chcieli wygrać aukcję i przejąć budynek w centrum. Seredyński mówił im jednak, że nie ma wpływu na wynik postępowania. Plan CBA miał polegać na kontrolowanym wręczeniu łapówki zarówno Marczuk, jak i Seredyńskiemu. Agenci zaprzyjaźnili się z Seredyńskim.
Prezes wydawnictwa przyznał się w pewnym momencie agentom, że ma długi, a ci proponowali mu pożyczkę. Ten jednak odmawiał. Po spotkaniu zakrapianym alkoholem funkcjonariusze zostawili na stole pieniądze. Bogusław Seredyński zadzwonił następnego dnia do agentów i miał usłyszeć, że to „prywatna pomoc”. W 2009 r. został zatrzymany za przyjęcie łapówki, podobnie jak Weronika Marczuk. Oboje dwa lata później zostali oczyszczeni z zarzutów przez prokuraturę.
„Moje życie zostało totalnie zniszczone”
– Znalazłem się na ulicy i z zakazem podejmowania pracy w Warszawie, i zakazem opuszczania granic miasta stołecznego (…). Nigdy zarzutu pod moim adresem nie było. Były podejrzenia i tylko podejrzenia, ale to nie zmieniało faktu, że ja sam bardzo ciężko doświadczyłem pewnych zdarzeń – mówił w sobotę w „Superwizjerze” w TVN24 Bogusław Seredyński.
– Moja mama, już osoba w wieku podeszłym, chora, poszła kiedyś do sklepu i tam spotkała niezbyt życzliwą sobie sąsiadkę, która ryczy na cały głos dosłownie w sklepie: „jak tam pani Seredyńska, miał być taki mądry, dobry, a okazał się złodziejem i łapówkarzem”. Mama spuściła głowę, wróciła do domu, położyła się do łóżka i więcej nie wstała. Mój tato odmówił przyjmowania pokarmów i w niespełna miesiąc poszedł za nią – dodał.
Jak zaznaczył Seredyński, jego dzieci „pod naporem hejtu i ostracyzmu społecznego zostały zmuszone do emigracji”. – Córka nadal mieszka w Wielkiej Brytanii, a syn krąży między Wielką Brytanią i Polską. Moje życie zostało totalnie zniszczone i nie wiem do dzisiaj dlaczego – powiedział.