Kiedy jedzie się z Oslo do więzienia Ringerike, widok na jezioro Tyrifjorden zapiera dech w piersiach. To tamtędy prowadzi droga na jedną z największych skoczni narciarskich na świecie – w Vikersund. To właśnie w Vikersund bite są rekordy świata. Kamil Stoch wygrał tam raz – w 2017 roku. Adam Małysz nigdy. Ale zanim kibice kolejny raz jechać będą, by dopingować swoich zawodników, miną niewyróżniającą się tablicę kierującą niemal donikąd. W świerkowym lesie za betonowym murem chowa się obiekt dla najniebezpieczniejszych w Norwegii skazanych. Na tym samym jeziorze znajduje się Utoya, gdzie w lipcu 2011 roku Anders Breivik zamordował 69 osób: młodzieży i opiekunów. Od więzienia to tylko 10 kilometrów. Wyspę bez problemu można dostrzec zza krat.
– Dzień dobry – wita z uśmiechem jeden z kilkudziesięciu strażników. Nie jest Polakiem, ale jego brat ożenił się z dziewczyną z Polski. Choć nie powinien, na pytanie, czy w więzieniu Breivika siedzą rodacy szwagierki, mówi na boku, że pośród 131 więźniów żaden nie pochodzi znad Wisły.
Błysk fleszy w sali gimnastycznej
Inaczej niż poprzednie, ten proces zdecydowano zorganizować w więzieniu. Ponieważ nie dysponuje ono wystarczająco obszernym pomieszczeniem, jako salę rozpraw przygotowano salę gimnastyczną. Kilkanaście stolików z imiennie przydzielonymi miejscami, taśmy oddzielające sąd, Andersa Breivika i jego pełnomocników, przedstawicieli rz±du i sędzię od publiczności. Mundury norweskiej policji i służby więziennej są niemal identyczne – ciemne, dobrze skrojone.
– Żadnych zdjęć w trakcie rozprawy. Jedynie w trakcie rozpoczynania oraz kończenia sesji. Za naruszenie tego zakazu grozi cofnięcie akredytacji dla całej redakcji. Zakaz streamingu i relacji na żywo – uprzejmie, ale stanowczo poinstruował trzynastu dziennikarzy z całego świata przedstawiciel Sądu Okręgowego Markus Iestra.
Gdy Anders Breivik pojawił się w poniedziałek pierwszy raz, wprowadzony na salę rozpraw przez piątkę strażników, ściany odbijały echem dźwięk migawek aparatów fotograficznych. Wchodził spokojny, dumny, zadowolony, lekko uśmiechnięty, jakby właśnie o te błyski i światła kamer mu chodziło przede wszystkim.
Proces Andersa Breivika Fot. Agata Kukla
Według 44-latka Norwegia, izolując go od jakichkolwiek kontaktów z innymi ludźmi, z wyjątkiem pracowników więzienia, narusza art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, zabraniający nieludzkiego i poniżającego traktowania lub karania. To złamanie tych przepisów zarzuca norweskiemu państwu Breivik. Choć ma do dyspozycji dwupiętrową celę z własną salą treningową, sypialnią, jadalnią, kącikiem do gier komputerowych, uważa, że izolacja od otoczenia jest dla niego nie do zniesienia.
Breivik skarży się, ale nie chce wolności
Breivika reprezentuje jeden z najbardziej znanych norweskich adwokatów, Øystein Storrvik. Prowadzi sprawę bez honorarium, bo uważa, że system, w którym karę odbywa jego klient, nie daje szansy na przestrzeganie praw człowieka. Kilka lat temu bronił Davida Toskę, sprawcę największego napadu na skarbiec z pieniędzmi z bankomatów, w trakcie którego zastrzelony został jeden policjant. Część dziennikarzy nieoficjalnie podpowiada, że Storrvikowi w sprawie Breivika chodzi również o kolejny wielki proces w swoim życiorysie.
Pierwsze godziny procesu to litania kolejnych rozstrzygnięć Trybunału w Strasburgu, który niejednokrotnie rozpatrywał skargi na łamanie artykułu 3 Konwencji. Dotyczyły one najczęściej skazanych w Turcji, Izraelu czy Hiszpanii. Sprawa Breivika to pierwsza, w której to Norwegia, kraj przyznający Pokojową Nagrodę Nobla, mógłby zostać oskarżony o stosowanie nieludzkich kar.
– Mój klient wie, że nie wyjdzie na wolność i nie oczekuje tego. Chce tylko, by umożliwiono mu normalny kontakt z innymi ludźmi. W tej chwili spotyka niemal wyłącznie pracowników więzienia – podkreśla Storrvik. – Po tamtej stronie muru nikt na niego nie czeka, a tym bardziej nie może się z nim spotkać. To szykana, na którą mój klient nie zasłużył.
Oystein Storrvik, pełnomocnik Andersa Breivika Fot. Agata Kukla
Breivik stracił matkę kilka lat temu. Ojciec, choć po zamachach w 2011 roku wydał książkę i opisując swoje fatalne w swojej ocenie ojcostwo, zarobił setki tysięcy koron, nie utrzymuje z synem żadnych kontaktów. Żadnych relacji z Breivikiem nie utrzymuje jego przyrodnie rodzeństwo.
– Żaden więzień w Norwegii nie korzysta z takich warunków jak Fjotolf Hansen, do 2017 roku znany oficjalnie jako Anders Breivik – mówił Eirik Bergstedt, naczelnik więzienia w Ringerike.
Zapewniamy mu dokładnie takie same udogodnienia, z jakich korzystają inni osadzeni. Aby nie spożywał posiłków na pryczy, ma własną jadalnię. Podobnie jak inni, ma dostęp do siłowni, tyle że swojej własnej. Może korzystać z biblioteki. Zezwoliliśmy na hodowlę papug, co nie ma prawdopodobnie w naszym systemie precedensu. Jednak kolejne oceny psychologiczne wymagają, by był uznawany za SHS (norw. særlig høyt sikkerhet – więzień wymagający szczególnego poziomu bezpieczeństwa). Nie ma więc możliwości, by jego kontakt z otoczeniem był tak swobodny, jak sobie tego życzy
– dodawał.
Salon z telewizorem – jedno z pomieszczeń, w których karę odbywa Anders Breivik Fot. NTB/Ole Berg-Rusten /via REUTERS
Wszyscy osadzeni w więzieniu Ringerike mają ujednolicony plan zajęć. Pozwala to na ich równe traktowanie, ale również ułatwia organizację pracy więzienia – żaden z więźniów nie jest pomijany w planowaniu aktywności. Udział w nich nie jest jednak obowiązkowy.
– Tylko w grudniu 2023 Breivik odrzucił jedną piątą naszych propozycji – zeznał Kristian Hesthagen, naczelnik wydziały SHS w Ringerike.
Nie wiadomo, co może się wydarzyć
Przytaczane przez świadków przykłady i porównania irytowały spokojnego zazwyczaj Breivika. Pod koniec jednej z sesji roztrzęsiony powiedział do prasy: – Chciałem zwracać się do Państwa bezpośrednio, ale i tego mojego prawa władze więzienia mi odmówiły. Jestem tu traktowany jak zwierzę.
Tymczasem codzienną regułą jest, że kolację Breivik spożywa z pracownikami więzienia. Interesują go wydarzenia, w których po pracy strażnicy biorą udział. Rozmawia z nimi o koncertach, oglądanych w kinie filmach. Według władz te rozmowy są dla Breivika ważne. Jednocześnie dostrzegają ryzyka.
– Nie potrafię wykluczyć, że jeśli trafi na oddział ogólny, może zostać zabity – jasno wyraził się Dag Andersen, inspektor w Ringerike. – Jest naturalnym liderem, a jednocześnie doskonale pamiętam, jak w trakcie jednej z naszych rozmów zapowiedział, że w przyszłości będzie jeszcze przywódcą.
– Sprawia wrażenie spokojnego i opanowanego, przybitego i bez woli życia, ale jakimś sposobem dowiedział się szczegółów z życia mojej rodziny i zna miejsce mojego zamieszkania – zeznał Kristian Hesthagen.
„Zabijcie mnie jeszcze dziś”
Pełnomocnicy dowodzili, że Anders Breivik jest na skraju wytrzymałości psychicznej i emocjonalnej, a naruszająca standardy europejskie izolacja doprowadzić może do tragedii. Powoływali się na oceny psychologiczne i psychiatryczne z lat 2018-2020. W trakcie krótkiego przesłuchania sam osadzony pierwszy raz od 12 lat rozpłakał się w sądzie.
– Wolę, byście zabili mnie jeszcze dziś, niż miałbym żyć choćby tydzień w tym nieludzkim reżimie – mówił przed sądem przez łzy.
Powołane na świadków terapeutki i psycholożki pracujące stale z Breivikiem miały jednak wątpliwości. Wskazywały, że co prawda zalecono mu przyjmowanie leków antydepresyjnych z kategorii SSRI, ale w ilościach, które daleko odbiegają od dawek maksymalnych. Regularnie przeprowadzane przez specjalistów oceny jego zachowania również nie wykazują zasadniczych zmian.
– W ostatnich miesiącach nie zauważyliśmy żadnych zmian w jego postawie i ocenie ryzyka, jakie może stanowić pozostawanie w izolacji. Oczywiście nie wykluczam, że mogą pojawić się nowe okoliczności, ale na dzieñ dzisiejszy ich nie widzę – oceniała Janne Gudim Hermansen.
Nie rozumiem tego, co wydarzyło się tu na sali sądowej. Pracuję z osadzonym od dawna nie widziałam u niego nigdy tak wyraźnie okazywanych emocji, szczególnie rozpaczy. Mam duże wątpliwości co do źródła i motywacji tego zachowania
– dodała.
Notatki Andersa Breivika Fot. Agata Kukla
Breivik nie chce współpracować z psychiatrami. Zdaje się obawiać, że stwierdzono by u niego jakiekolwiek schorzenia, co mogłoby według niego osłabić siłę jego poglądów. A tych nie wyrzekł się nigdy.
– Dostrzegamy przesłanki wskazujące, że może cierpieć na zespół Aspergera, jednak wymaga to dalszych i głębszych badań – wskazywała specjalistka psychiatrii. – Na jakiekolwiek badania w tym zakresie osadzony musi wyrazić zgodę. Niestety, Breivik wszelkie nasze prośby i sugestie w tym zakresie kategorycznie odrzuca.
Tym razem bez rasistowskich apeli
Ci, którzy wzorem poprzednich procesów Andersa Breivika liczyli na ekstremistyczny happening, mogą czuć się zawiedzeni. Jest spokojny, opanowany, a na napięcie wskazują wyłącznie zaciskane raz po raz pięści. Robi notatki, śledzi wypowiedzi świadków. W czarnym garniturze i z wysportowaną sylwetką robi wrażenie jeszcze bardziej pewnego siebie.
– Nie boję się kontaktu z otoczeniem. Nie boję się konfrontacji ze współwięźniami. Wiem, że nie dam się sprowokować, a ewentualne zaczepki i szykany uda mi się puścić mimo uszu – na pytanie sądu odpowiedział w trakcie jednej z sesji.
Podkreśla jednak, że nie przestał być ekstremistą, a jego poglądy są tak samo wyraźne, jak w 2011 roku. Gdy jednak przedstawione zostały w sądzie notatki, znalezione wśród śmieci z celi, gdzie stwierdzał, że w Ukrainie Władimir Putin powinien dokończyć to, co zaczął, Breivik kategorycznie odciął się od tych zdań, twierdząc, że zostały wyrwane z kontekstu i w najmniejszym stopniu nie odpowiadają jego przekonaniom.
Norwegia chce go zapomnieć
Choć proces Breivika jest relacjonowany przez wszystkie norweskie media, nie wszyscy uważają to za właściwe. Lauritz Rushfeldt Vatne, reporter z kanału TV2, mówi wprost:
– Już po pierwszej rozprawie dostaliśmy setki maili i telefonów od widzów o tym, że nie warto dawać mu jakiejkolwiek okazji do występowania w przestrzeni publicznej. Może się skarżyć i to jest jego prawo, a naszym obowiązkiem jest rzetelnie przedstawiać jego skargi, ale Norwegowie najchętniej by go po prostu pomijali. Chcieliby zapomnieć o nim, ale też o wstydzie i cierpieniu, jakie wywołał.
Wielu z „dotkniętych przez Utøyę” (norw. Utøya-pårørende) odcina się od dzisiejszego procesu.
– To zupełnie mnie nie dotyczy ani tego, co wydarzyło się w 2011. Całe lata zajął mi powrót do jako takiej stabilności, a ta sprawa nie ma żadnego znaczenia dla mojego dzisiejszego życia i śmierci tych, którzy zginęli – mówi chcący zachować anonimowość ówczesny 17-latek.
Utoya Fot. Agata Kukla
Święty
Poza protokołem komentatorzy wskazują, że przy sporej inteligencji i dużym sprycie Breivik chce się przedstawiać w roli swoistego proroka. Nie wspomniał o zamachach, które zaplanował i przeprowadził, a tym bardziej o ich ofiarach, ale przyjmuje pozycję męczennika, który przestrzega przed tym, co w jego opinii musi się stać.
Ida z Breivikem chodziła liceum.
– Nigdy nie był taki jak my, ale nie był również samotny – pamięta. – Już wtedy wokół Andersa zaczęli się zbierać, mniej lub bardziej, ale mimo wszystko jemu podobni. To właśnie do niego odwoływał się Philip Manshaus, który pięć lat temu po tym, jak zamordował swoją przyrodnią siostrę, usiłował zastrzelić modlących się w meczecie w Bærum.
Na „błogosławieństwo od Breivika” powoływał się Brenton Tarrant odpowiedzialny za masowe zabójstwo w zamachach w nowozelandzkim Christchurch, w których zastrzelonych zostało 51 osób, a 40 odniosło rany.
Raport norweskiej służby PST wskazuje, że im więcej czasu upływa od zamachów z 22 lipca, postawy skrajnie prawicowe stają się wśród norweskiej młodzieży coraz bardziej popularne. Wskazują, że dzięki mediom społecznościowym ekstremiści mogą tworzyć niebezpieczną wspólnotę bez konieczności bezpośredniego wzajemnego kontaktu. Według śledczych umożliwienie Breivikowi kontaktu z otoczeniem tylko wzmocni te krytycznie niebezpieczne tendencje.
„Farsa!”
Zapomnieć nie chce i nie potrafi Freddy Lie. Od 2011 nie opuścił żadnej rozprawy, w której bierze udział Breivik. Na Utøyi były jego dwie córki. Ciężko ranna została Cathrine. Elisabeth Breivik zamordował tuż po tym, jak zadzwoniła do swojego ojca, krzycząc:
– Tato! On do nas strzela.
W kolejnych procesach jest z nim trzecia córka, Victoria. W czasie zamachu miała siedem lat.
Muszę tu być. On zabił moje dziecko. Z drugiego niemal uczynił kalekę. Chcę słyszeć, co mówi. Chcę widzieć, jak się zachowuje. Nie chcę zdawać się na czyjś moderowany czy oficjalny przekaz
– mówi.
Freddy Lie z córką Victorią Fot. Aleksandra Kirko
Zapytany o wyrok, który dostał Breivik, oraz o skargę na warunki, w jakich go odsiaduje, mówi bez wahania:
– To farsa! Dostał najwyższy możliwy wyrok, ale za siedemdziesiąt siedem śmierci w 2011 groziło tylko 21 lat. A według mnie powinno być 21 lat za każdą jedną ofiarę. Dopiero po 22 lipca podniesiono zagrożenie karą maksymalnie do 30 lat z możliwością jej przedłużania. On nie jest żadnym terrorystą. To dzieciobójca. I właśnie to słyszał przedwczoraj z okien więziennych celj, gdy szedł na rozprawę.
Wyrok za dwa tygodnie
Pięć dni procesu było bardzo gęstych. Pełnomocnicy Andersa Breivika przedstawiali dziesiątki orzeczeń i wykładni artykułu 3 Europejskiej Konwencji. Przytaczali opinie, według których dalsza izolacja nie tylko może bezdyskusyjnie stanowić naruszenie praw człowieka, ale doprowadzić Andersa Breivika do prób samobójczych, a za to odpowiedzialność ponosić będzie niewątpliwie cała Norwegia.
Andreas Hjetland reprezentujący w procesie pozwane państwo norweskie stwierdza wprost:
– Breivik jest nadal krytycznie niebezpiecznym człowiekiem, a ryzyko, że będzie wpływał i inspirował kolejnych, jest bardzo wysokie. Psychiatrzy stwierdzili, że przy swojej inteligencji i sprawczości potrafi dostosowywać swoje zachowanie do osiągnięcia zaplanowanych celów. Według nas nie zmienił się od 2011 roku. Staramy się dostosowywać okoliczności wykonywanej kary do niezbędnych środków bezpieczeństwa.
Według najświeższych informacji rozpoznająca aktualną sprawę sędzia Birgitte Kolrud ma wydać wyrok w ciągu dwóch tygodni.
***
Z więzienia Ringerike Mieszko Marek Czarnecki, blogger z www.zdrugiejstronyfiordu.com