Były wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk udzielił wywiadu portalowi Goniec.pl. W rozmowie zapewnił, że na żadnym etapie współpracy z Edgarem Kobosem nie zdawał sobie sprawy z przyjmowanych przez bohatera afery wizowej łapówek.
Były wiceszef MSZ odmówił składania zeznań
– Gdyby było inaczej, natychmiast powiadomiłbym o tym odpowiednie służby – przyznał. Wyjaśnił również, że odmówił składania zeznań przed komisją śledczą nie dlatego, że chciał zataić informacje, a w związku z toczącym się śledztwem, w którym usłyszał prokuratorskie zarzuty. Stwierdził jednak, że nawet gdyby zdecydował się na udział w przesłuchaniu, to nie zostałby potraktowany bezstronnie.
Wawrzyk zarzucił przewodniczącemu komisji Michałowi Szczerbie brak poszanowania jego prawa do domniemania niewinności. Przyznał również, że nie zgodził się na złożenie zeznań w trybie niejawnym, ponieważ poseł Koalicji Obywatelskiej publicznie opowiadał o ustaleniach wynikających z podobnych przesłuchań. – Nie zamierzam uczestniczyć w tej grze – podsumował.
Piotr Wawrzyk o zeznaniach Edgara Kobosa
Były wiceszef MSZ odniósł się także do doniesień o rzekomych podarunkach, które miał otrzymać od Kobosa. Przyznał, że ówczesny współpracownik chciał wręczyć jemu i innym osobom z jego biura poselskiego łącznie „trzy kilogramy truskawek i dwa litrowe słoiki miodu”. – Ja tak naprawdę tych „prezentów” wtedy nie przyjąłem – podkreślił, wyjaśniając, że nalegał, żeby Kobos zabrał je do domu.
W wywiadzie polityk ocenił też zeznania bohatera afery wizowej. Stwierdził, że jego celem jest odwrócenie uwagi od własnych przewinień poprzez obciążanie innych. Przyznał, że powołuje się na wiedzę, której nie mógł posiąść ze względu na zajmowaną pozycję i brak kontaktów. – To są wyłącznie jego konfabulacje – dodał Wawrzyk.