W hotelowym lobby w Pekinie spotkałem Brytyjczyka, który okazał się przewodnikiem wycieczek dla zachodnich turystów. Zaczęliśmy rozmawiać, bo przy recepcji byliśmy jedynymi białymi, a kiedy w Chinach spotyka się białego, jest spora szansa, że będzie mówił po angielsku.
Zapytał skąd jestem, uśmiechnął się i wspomniał, że na jego ostatniej wycieczce Polacy stanowili największą grupę narodowościową. – Widzisz, wszyscy chcą się dostać do waszego kraju, a wy wyjeżdżacie do Chin – zażartował.
Niewątpliwie w ostatnich latach wizerunek Polski i Polaków urósł w oczach świata. Oprócz relacji gospodarczych, być może to właśnie jeden z powodów, dla których od połowy 2024 możemy wjeżdżać do Chińskiej Republiki Ludowej bez konieczności ubiegania się o wizę. W celach turystycznych można przebywać na terytorium Chin do 30 dni. Przepisy obowiązują na razie do grudnia 2025.
Zanim jednak ruszymy w podróż, warto się do niej dobrze przygotować.
Chiny. Cały świat w smartfonie
Podczas zagranicznych wycieczek jedną z podstawowych kwestii „do ogarnięcia” przed wyjazdem jest ilość gotówki, którą powinniśmy zabrać ze sobą. Ile waluty wymienić na podróż do Chin? Jeśli planujemy odwiedzić wyłącznie Pekin, odpowiedź brzmi: nic.
W stolicy, ale też w wielu innych miastach, bez problemu zapłacimy telefonem. Ba, w niektórych miejscach nikt nie przyjmie od nas gotówki. Powszechny rozwój technologiczny sprawił, że dla Chińczyków płatności mobilne stały się podstawową formą dokonywania opłat.
Cały dowcip polega jednak na tym, że nie zapłacimy przy użyciu polskiej aplikacji bankowej czy zachodniej aplikacji obsługującej płatności. Nie skorzystamy też z kart Visa i MasterCard. Są miejsca, gdzie zachodnie karty bankowe są obsługiwane, ale lepiej nie traktować tego rozwiązania jako podstawowe i nie dać się zaskoczyć.
Alternatywą są chińskie aplikacje płatnicze, w których zarejestrujemy się podając dane polskiej karty bankowej. Najpopularniejsze są dwie – WeChat i Alipay. W pierwszym przypadku dostajemy dostęp do większej liczby usług, ale interfejs użytkownika jest nieco mniej przejrzysty. Co więcej, wiele z usług dostępnych jest wyłącznie w języku chińskim.

Druga z aplikacji oferuje podobne możliwości, przy czym bardziej przypomina zachodnie rozwiązania mobilne, więc zwyczajnie łatwiej się po niej poruszać. Kiedy już uporamy się z założeniem konta w aplikacji, płatności w Chinach dokonujemy najczęściej albo skanując kod QR na przykład w sklepie, albo podając sprzedawcy kod QR z naszej aplikacji. Kody QR w Chinach to osobny temat, są wszechobecne i pozwalają na dostęp do informacji, usług publicznych, ofert reklamowych czy właśnie płatności.
Natomiast chińskie aplikacje płatnicze oferują znacznie więcej. Można w nich rezerwować bilety, skorzystać z mini-programu do tłumaczeń albo zamówić taksówkę DiDi, czyli chińskiego odpowiednika Ubera. Oprócz tego, warto również zaopatrzyć się w aplikację z mapami.
Skoro wiemy już jak płacić, dobrze byłoby jeszcze pozostać w kontakcie z bliskimi.
Teoretyczna cenzura w Chinach
W powszechnej opinii panuje przekonanie, że w Chinach nie można korzystać z zachodnich serwisów i komunikatorów takich jak Google, Messenger, Facebook, Instagram czy WhatsApp. To częściowa prawda, bo rzeczywiście, Chińczycy nie mogą z nich korzystać, wymienione aplikacje blokuje cenzura. Są jednak sposoby, by ją ominąć.
Po pierwsze, nikt nie chce przepłacać za połączenia czy internet za granicą, więc będziemy potrzebowali chińskiej karty SIM, którą bez problemu kupimy na lotnisku. Jest jednak prostsze rozwiązanie.
Możemy skorzystać z karty eSIM, czyli cyfrowego odpowiednika fizycznej karty. Taką usługę można zainstalować w telefonie przed wylotem do Chin, by nie stresować się brakiem internetu na miejscu. Po wylądowaniu i przed wyłączeniem trybu samolotowego po prostu w ustawieniach naszego smartfona wyłączamy polską kartę SIM i aktywujemy eSIM.

Ofertę eSIM warto wybrać bardzo rozważnie i nie chodzi tylko o cenę. By ominąć cenzurę, większość cyfrowych kart będzie wymagała dodatkowego oprogramowania VPN, które zapewnia anonimowość w sieci. Problem w tym, że teoretycznie używanie VPN w Chinach jest możliwe jedynie za zgodą tamtejszych władz. Surowo zabronione jest używanie VPN do celów sprzecznych z polityką rządzącej Komunistycznej Partii Chin, czyli na przykład informowania o protestach w Tybecie albo o masakrze na placu Tiananmen w 1989 roku.
Są jednak karty eSIM, które nie potrzebują VPN do obsługi zachodnich aplikacji w Chinach. Nie wypada mi tutaj promować prywatnych firm, ale warto przed podróżą do Pekinu prześledzić internetowe fora doświadczonych podróżników, którzy temat mają dogłębnie zbadany.
Zatem mamy czym płacić i jak się skontaktować. Możemy ruszać do Zakazanego Miasta.
Tiananmen w cieniu dramatu
U bram Zakazanego Miasta roztacza się największy publiczny plac na świecie – Tiananmen. Ma wymiary 800 na 300 metrów i mieszczą się tutaj główne atrakcje turystyczne Pekinu. Jego formalna nazwa to plac Niebiańskiego Spokoju.
By dostać się na plac, trzeba zdobyć wejściówkę. Są darmowe, ale w sezonie turystycznym stacjonarne punkty biletowe oblegają turyści, więc by uniknąć kolejek, warto zaopatrzyć się w internetową rezerwację.
Można zrobić to przez pośrednika turystycznego – za niewielką opłatą, lub samemu za darmo w mini-programie w jednej z chińskich aplikacji. W takim wypadku należy pamiętać, by rezerwacji dokonać co najmniej dzień przed wizytą.

Następnie czeka nas kontrola bezpieczeństwa w punkcie kontrolnym. Pośród kilku wejść na plac rozsądnie jest wybrać te znajdujące się w jego południowej części. Możemy wtedy przespacerować przez całą długość placu, by na końcu dotrzeć do bram prowadzących dalej do Zakazanego Miasta.
Zanim jednak siedziba cesarzy, czeka nas podziwianie architektonicznego monumentalizmu komunistycznych Chin. Na placu znajduje się mauzoleum Mao Zedonga – założyciela Chińskiej Republiki Ludowej. Jest też Wielka Hala Ludowa, czyli chiński parlament oraz muzeum narodowe.

W centralnej części placu stoi narodowy monument Chin – pomnik Bohaterów Ludu. Niegdyś nieopodal znajdował się jeszcze jeden pomnik. Biała „statua wolności” była spontanicznie ustawionym symbolem studentów, którzy w 1989 roku protestowali, domagając się demokratycznych reform, wolności słowa i walki z korupcją.

Protesty trwały półtora miesiąca. W czerwcu 1989 komunistyczne władze postanowiły rozpędzić tysiące demonstrantów. Użyto czołgów i broni maszynowej. Według szacunków Chińskiego Czerwonego Krzyża w wyniku pacyfikacji zginęło około 2,6 tys. osób. Tamte wydarzenia do dziś pozostają w Chinach tematem tabu, a władze oficjalnie nazywają je „incydentem”.
Cesarskie bramy Zakazanego Miasta
Plac swoją pełną nazwę zawdzięcza budynkowi w jego północnej części – Bramie Niebiańskiego Spokoju. To symbol Chin i wrota do Zakazanego Miasta. Przez stulecia gmach był jedynym sposobem na łączność między ludem i cesarzem. Z murów bramy spuszczano na sznurze cesarskie edykty czy też zatwierdzano lub anulowano wyroki śmierci.

Co ciekawe, budynek był kilka razy niszczony i odbudowywany. Obecnie jest w zasadzie repliką historycznej budowli. W latach 60. XX wieku był w tak złym stanie, że ówczesny premier Chin rozkazał zasłonić bramę rusztowaniami, w tajemnicy rozebrać i następnie odbudować przy użyciu tradycyjnych technologii. Współcześnie na budynku znajduje się olbrzymi portret Mao Zedonga.

Za bramą rozciąga się zespół fortyfikacji prowadzących do Zakazanego Miasta, czyli zespołu pałacowego zbudowanego w XV wieku przez cesarza Yongle z dynastii Ming. Później mieszkali tu władcy dynastii Qing i przez prawie cały okres rządów obu rodów, cesarskie pałace były niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Lud może zwiedzać je dopiero od lat 20. XX wieku.
Na terenie ogromnego kompleksu znajduje się kilka muzeów, gdzie za wejściówkę trzeba już zapłacić.

Znajdziemy tam monumentalne bramy wewnętrzne pałacu, oficjalne pawilony tronowe czy też prywatne rezydencje cesarskie. Centralnym budynkiem Zakazanego Miasta jest Pawilon Najwyższej Harmonii, w którym dawniej odbywały się cesarskie audiencje. Zwiedzanie poszczególnych muzeów zależy już od poziomu naszego zainteresowania historią Chin, od którego zależy też ile godzin poświęcimy na poznawanie kompleksu.
Nie sposób dokładnie opowiedzieć o siedzibie chińskich cesarzy nawet w długim artykule. Ten konkretny miał być przede wszystkim garścią wskazówek i zachętą do poznawania przeszłości samodzielnie, zobaczenia jej na własne oczy. Tylko wtedy historia uczy nas najwięcej i sprawia najwięcej frajdy.
W cyklu „Historia w Interii” wspólnie poznajemy przeszłość już od dwóch lat. Dziękujemy, że jesteście z nami.