Jak już pisaliśmy, według raportu Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska „Global Trends in Renewable Energy Investment 2019” Chiny były w energię odnawialną w ciągu ostatniej dekady, wydając prawie 760 miliardów dolarów w latach 2010-2019.
Nie ulega wątpliwości, że Chińska Republika Ludowa jest największym inwestorem w przemysł solarny. Wizytówką jest Huanghe Hydropower Golmud Solar Park.
Jest to farma położona w prowincji Qinghai na południowym zachodzie kraju. Ma moc ok. 2,2 gigawata (GW). Za budowę farmy odpowiada firma Sungrow współpracująca z państwową spółką Huanghe Hydropower Development. Instalacja ma powierzchnię 31 kilometrów kwadratowych i jest jedną z największych tego typu na świecie. Ustępuje miejsca tylko farmie Badhla w Indiach.
Jak wspominaliśmy – w samych Chinach jest pięć gigantycznych farm solarnych, warto więc zaprezentować podium. Kolejna potężna elektrownia słoneczna w Chinach to farma Longyangxia Dam Solar Park o mocy 2400 MW.
Trzecia w Państwie Środka najpotężniejsza elektrownia słoneczna to instalacja na pustyni Tengger nazywana Tengger Desert Solar Park. Ma ona moc 1,51 GW, panele o powierzchni 43 kilometrów kwadratowych i może zasilać 600 tys. domostw.
Dla porównania – największą farmą fotowoltaiczną w Polsce jest obecnie instalacja w Zwartowie o mocy 204 MW. Powstała na powierzchni 300 hektarów, a generowany przez nią prąd zasila ponad 150 tys. gospodarstw domowych.
Jakiś czas temu w sieci pokazał się wymowny film przedstawiający ogromną farmę fotowoltaiczną.
Rząd Chin zapowiedział, że tak naprawdę to dopiero mała cząstka planowanych inwestycji na najbliższe lata. Trzeba przyznać, że solarne góry to jeden z najbardziej surrealistycznych widoków na naszej planecie”.
Takie plany Państwa Środka przerażają entuzjastów obcowania z Matką Naturą w jej najbardziej dzikiej formie. Eksperci uważają, że za kilka dekad w Chinach nie będzie już wzgórz, które nie zostaną pokryte farmami fotowoltaicznymi. Co ciekawe, tego typu pomysły coraz częściej stają się inspiracją dla firm z Europy. Jedna z takich farm właśnie powstaje np. w szwajcarskich Alpach.
Ekspansja Chin w zakresie energii słonecznej spotkała się z krytyką ze strony aktywistów i społeczeństwa w związku z konsekwencjami tzw. green grabingu. Krytycy argumentują, że Chiny odebrały ziemię rdzennej ludności i przeznaczyły ją na potrzeby własnych projektów, takich jak farmy fotowoltaiczne. Uzasadniając to oczywiście koniecznością ochrony kraju przed zmianami klimatycznymi.
Projekty dotyczące energii odnawialnej, takie jak elektrownie słoneczne, powstały w zachodnich regionach Chin, gdzie wielu rdzennym mieszkańcom nomadów odebrano ziemię. W związku z tym krytycy argumentują, że inwestycje w odnawialne źródła energii, takie jak energia słoneczna, mają raczej na celu zwiększenie władzy państwa centralnego niż ochronę środowiska. Argument ten został uzupełniony przez rozbudowę w Chinach elektrowni na paliwa kopalne w połączeniu z energią słoneczną.
W odpowiedzi na roszczenia Chin dotyczące odebrania ziemi mieszkańcom obszarów wiejskich pod pozorem ochrony klimatu, wiele ludności wiejskiej zostało zachęconej do przeniesienia się do mieszkań rządowych lub ośrodków miejskich. Jednakże, wraz ze wzrostem oczekiwań dotyczących przybycia mieszkańców do miast, wzrosła także liczba projektów infrastrukturalnych. Doprowadziło to do napędzania bańki mieszkaniowej w Chinach, gdzie budynki i infrastruktura są budowane w tempie, w którym znaczna część konstrukcji jest niewykorzystana lub zbędna.
Aktywiści i krytycy alarmują, że w miarę wznoszenia tych nieużywanych budynków i miast powstaje większa emisja dwutlenku węgla w wyniku użycia cementu i innych materiałów budowlanych. W związku z tym chińskie „zabieranie za ekologię” zostało skrytykowane przez ekologów, którzy uważają ekspansję miejską Chin za bezużyteczną i szkodliwą dla środowiska. Krytycy twierdzą, że przesiedlona ludność nie otrzymuje odpowiedniego odszkodowania i spotyka się z dyskryminacją oraz brakiem wsparcia umożliwiającego rozwój w mieście.
W 2015 r. Chiny wyprzedziły Niemcy jako największy na świecie producent energii fotowoltaicznej i stały się pierwszym krajem, który w 2017 r. miał ponad 100 GW całkowitej zainstalowanej mocy fotowoltaicznej.
Mimo ogromnej ilości prądu wytwarzanego przez farmy fotowoltaiczne Chiny zadeklarowały w zeszłym roku inwestycje w 86 nowych elektrowni węglowych na terenie ich kraju. Ponadto Państwo Środka stawia 6 razy więcej elektrowni zasilanych węglem niż wszystkie kraje świata.
Tylko w latach 2020-2022 wydobycie węgla w Chinach wzrosło o ponad 800 mln ton rocznie, osiągając poziom 4,5 mld ton. Dla porównania polskie kopalnie wydobyły w ubiegłym roku ok. 53 mln ton węgla.
Jak czytamy w raporcie Greenpeace East Asia, „Chiny muszą stworzyć bardziej elastyczny system elektroenergetyczny ze skuteczniejszym mechanizmem rynkowym i politycznym, aby w pełni uwolnić potencjał energii odnawialnej. Tylko wtedy, gdy węgiel będzie wycofany z użytku, energia odnawialna może naprawdę stać się podstawą chińskiego systemu energetycznego„.
Chiny zobowiązały się do osiągnięcia maksymalnego poziomu emisji dwutlenku węgla do 2030 r. i zainwestowały w odnawialne źródła energii, w tym energię słoneczną, aby pomóc w spełnieniu tego zobowiązania. Chiny otwierają nowe zakłady do produkcji energii słonecznej.
Krytycy chińskiej polityki klimatycznej argumentują, że Państwo Środka nie próbuje zastępować paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii, ale zamiast tego stara się zwiększać potencjał energetyczny obu form energii. Choć w ostatnich latach możliwości wykorzystania energii słonecznej w Chinach bardzo wzrosły, to wzrosła również emisja dwutlenku węgla. W rezultacie krytycy postrzegali zobowiązanie Chin do osiągnięcia maksymalnej emisji dwutlenku węgla jako okno czasowe, w którym mogą zwiększyć emisję dwutlenku węgla, a nie ją zmniejszyć. Zaś inwestycje w odnawialne źródła energii, takie jak energia słoneczna, wykorzystywane są jako przykrywka dla chińskiego planu dalszego rozwoju z produkcją opartą na paliwach kopalnych.