– Konflikt w Kancelarii Prezydenta był potężny. Grażyna Ignaczak-Bandych niszczyła ludzi. Powodowała, że odechciewało się pracować – mówi minister z kancelarii Andrzeja Dudy w nowej książce Jacka Gądka „Duduś. Prezydent we mgle. Kulisy Pałacu Andrzeja Dudy”. O tym, do jakich środków uciekł się Marcin Mastalerek, by pozbyć się Ignaczak-Bandych, opowiadają ludzie z otoczenie prezydenta.
Człowiek z pałacu: – Marcinowi zależało na splendorze. Gdy Duda formalnie powołał go na szefa swojego gabinetu, to Mastalerek zadbał o to, żeby to było z pompą. Wszyscy musieli zobaczyć, kto tu jest najważniejszy po prezydencie. I Andrzej mu nawet laudację wygłosił.
Rozmówca z Kancelarii Prezydenta: – W pierwszym momencie po przyjściu do pałacu prezydenckiego Mastalerek chciał współpracować z Grażyną Ignaczak-Bandych, szefową kancelarii – i tak też było. Nie przypadkiem założyła wtedy konto na Twitterze i coś tam pisała, a pomagali jej Marcin i biuro prasowe prezydenta.
Człowiek z jądra pałacu prezydenckiego: – Było wiadomo, że Marcin będzie chciał zniszczyć Grażynę.
Człowiek z pałacu: – Ale wcześniej Mastalerek i Ignaczak-Bandych razem wykończyli Jakuba Kumocha. I dopiero potem Mastalerek wykończył Bandych, żeby zastąpić ją Małgorzatą Paprocką.
Człowiek z pałacu: – Bandych polowała na Kumocha, czy nie pije w pałacu.
Dyplomata: – Kumoch jest biesiadnikiem ze słabą głową.
Współpracownik: – Andrzej Duda w ogóle jest bardzo cięty na alkohol i nie lubi, jak jego ministrowie piją, a odkąd sam został abstynentem, to już zupełnie. Ma traumę sięgającą jeszcze prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Wtedy jeden z ministrów tak rozpił jego znajomego, też ministra, że skończyło się to alkoholizmem i tragedią rodzinną w otoczeniu Dudy. Stąd prezydent źle patrzył na jakikolwiek alkohol, choćby wino, w pałacu.
Człowiek z dyplomacji: – Gdy Duda w 2021 roku stwierdził, że dobiegając 50 lat, musi zadbać o formę i schudnąć trochę, to odstawił alkohol i zmienił dietę. Z dnia na dzień został abstynentem. Sam lubił wypić trochę wina w czasie lotu, ale przestał. Bandych zupełnie skasowała serwowanie alkoholu w samolotach, ale ktoś i tak próbował przemycać jakieś trunki, jacyś dyrektorzy.
„Duduś. Kulisy pałacu Andrzeja Dudy”
Foto: Newsweek
Współpracownik: – Bandych złośliwie blokowała najdrobniejsze rzeczy, byle komuś utrudnić życie, choć robiła to pod pozorem oszczędności. W czasie długiego lotu samolotem na przykład okazywało się, że są tylko kanapki. Ciepłego posiłku, o winie, by kogoś ugościć, nie wspominając, już nie było, bo Bandych tak zarządziła.
Człowiek z pałacu: – Bandych skasowała też stołówkę w Kancelarii Prezydenta przy ulicy Wiejskiej i filię tej stołówki w pałacu prezydenckim. To wkurzyło pracowników. Powstał list w obronie bufetu, a Mastalerek nawet go podpisał i potem zaniósł prezydentowi.
Doradca: – Wszyscy wiedzieli, że sprawę zamkniętej stołówki Mastalerek traktuje jako narzędzie do zwalczania szefowej kancelarii.
Doradca: – W kampanii 2023 roku była wizyta prezydenta Dudy oraz premiera Morawieckiego w Dziennym Domu „Senior+” w Woli Karczewskiej. Morawiecki przyjechał z całą ekipą, która mu robiła PR. A Duda przyjechał z dwiema osobami. Gdy wrócił do pałacu z tej wizyty, to Mastalerek mu powiedział: „Andrzej, widzisz, jak przyjeżdża premier na wizytę? A ty jak przyjeżdżasz?”.
Powiedział mu wtedy, że to jest „biedaprezydentura”. Tak najbliższy człowiek mu wygarnął.
Człowiek bliski pałacowi: – Grażyna Ignaczak-Bandych zajmowała się kolorem mydła w łazienkach w pałacu. Miała duży budżet, wiele etatów, a o działania wizerunkowe prezydenta nie dbała.
Człowiek z pałacu prezydenckiego: – Ignaczak-Bandych była okropna. Nikt jej nie lubił. W końcu starła się z Mastalerkiem. On chciał poukładać sprawy personalne w pałacu, a dla niej to było wszystko bez sensu. Nie robiła prawdziwej polityki, ale upajała się swoją władzą wewnętrzną w Kancelarii Prezydenta, taką władzą korporacyjną.
Osoba z Kancelarii Prezydenta: – Zawsze mówiła, że majestat Rzeczypospolitej i prezydenta wymagają gustownego ubrania.
Pracownica Kancelarii Prezydenta: – Ach, to jej słynne mierzenie dziewczynom długości spódnic: czy mają spódnice za kolano, czy przed. Kolano to był dla niej punkt graniczny tego, co tolerowała w Kancelarii Prezydenta. Zrobiła awanturę kobiecie, która miała spódnicę odsłaniającą kolana. Złośliwcy komentowali, dlaczego nie lubiła dziewczyn o zgrabnych nogach. Aż Agata Duda, która ze swoich nóg może być akurat dumna, się wmieszała i zabroniła tępienia spódnic odsłaniających kolana. Aż do takiego poziomu schodziło zarządzanie kancelarią przez Grażynę Ignaczak-Bandych.
Agata Duda też czasami nosiła spódnice powyżej kolana. Była więc solidarność kobiet o długich nogach w Kancelarii Prezydenta.
Pracownica Kancelarii Prezydenta: – Grażyna Ignaczak-Bandych nigdy nie trawiła kobiet. Wcześniej były duże tarcia między nią a Małgorzatą Paprocką, jej późniejszą następczynią.
Człowiek bliski pałacowi: – Wcześniej jednak Ignaczak-Bandych długo miała nad sobą parasol Agaty Dudy.
Współpracownik: – Agata i Grażyna bardzo się lubiły. Nawet podobnie się czesały. Grażyna zawsze podkreślała, że jest w bliskich relacjach z Agatą.
Agata Duda i szefowa kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych
Foto: Leszek Szymański / PAP
Minister: – Konflikt w Kancelarii Prezydenta był potężny. Grażyna Ignaczak-Bandych niszczyła ludzi. Powodowała, że odechciewało się pracować. „My tutaj wszyscy uważamy, że ty…” – mówiła. Albo: „Od wielu miesięcy słyszę, że wszyscy uważają was za najgorszych…”. Innym razem nagle wzywała i miała pretensje, że ktoś czegoś nie dopilnował, jakiś kwitek nie jest podpisany.
Wszyscy wokół gratulują jakiegoś projektu, a od „GIB-ona”, jak ją nazywali od skrótu jej imienia i nazwiska, słyszałem wszystko, co najgorsze. Dochodził do tego – w mojej ocenie – typowy mobbing. „Z wami nikt nie chce współpracować…” – mówiła jednym, a potem, jak się dyrektorzy i podwładni zgadali, to okazało się, że mówi tak do wielu z nich. I jeszcze te donosy. Przekręcanie tego, co ktoś powiedział. Wywoływanie konfliktów. Wynoszenie rzeczy „na miasto”, czasem wprost do mediów.
Osoba znająca byłą szefową Kancelarii Prezydenta: – Ona ma nauczycielski sznyt. Nie tolerowała żadnego sprzeciwu. Jednocześnie jej wyczucie polityczne było bardzo słabe.
Współpracownik prezydenta: – W czasie cotygodniowych narad ministrów Grażyna sprawdzała listę obecności. Opieprzała nas na tych naradach. Bez pukania wpadała do gabinetów ministrów, aby sprawdzić, czy jesteśmy w pracy. Brzydko o niej żartowaliśmy i mówiliśmy do niej „kierowniczko”. Była jak kierowniczka sklepu. Duda wiedział, że z Bandych nie da się pracować, ale miał wywalone na to, co się dzieje w Kancelarii Prezydenta. On miał swoich ludzi w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, paru przyjaciół z Krakowa i wśród nich czuł się bezpiecznie.
Rozmówca z pałacu: – Nie znosiła Krzysztofa Szczerskiego i Jakuba Kumocha oraz ich dyrektorów. Popadała też w konflikty z Pawłem Szrotem, wyżywała się na Bognie Janke62. Ministrowie byli w miarę bezpieczni, bo groził im tylko donos, ale dyrektorzy już niekoniecznie. W końcu popadła w konflikt z Marcinem Mastalerkiem.
Człowiek bliski pałacowi: – Po przegranych przez PiS wyborach i utracie władzy doszło już do wojny Mastalerka z Ignaczak-Bandych. Szefowa kancelarii zaczęła zatrudniać ludzi Jacka Sasina czy Mariusza Błaszczaka. A pieniędzy na etaty dla tych, których chciał Mastalerek, to nie było. On chciał rozbudować kancelarię pod kątem social mediów, obsługi medialnej, fotografów i nie było na to pieniędzy.
Człowiek z Kancelarii Prezydenta: – Mastalerek postawił Dudzie ultimatum.
Rozmówca z kręgu pałacu: – Andrzej Duda generalnie jest ciamciaramcią przy podejmowaniu decyzji. Rozwleka je, rozkłada na czynniki pierwsze. Podjąć w pałacu jakąś decyzję o zwolnieniu kogoś albo zatrudnieniu to jest dramat.
Człowiek bliski pałacowi: – Mastalerek wyniósł się z pałacu prezydenckiego. A przecież był szefem gabinetu prezydenta.
Doradca: – Mastalerek doprowadził do sytuacji, w której prezydent musiał wybierać: ona albo on. Każdy się zorientował, że postawił takie ultimatum. Duda generalnie unika podejmowania decyzji, a tu nie miał wyboru: albo szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych, albo szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek.
Doradca: – Ignaczak-Bandych myślała, że Duda wybierze ją.
Człowiek z otoczenia prezydenta (nie Marcin Mastalerek): – Ha, ha, ha.
Osoba z pałacu prezydenckiego: – Mastalerek chciał wprowadzić swoją agendę, a Ignaczak-Bandych się to nie podobało. „Masta” chciał zatrudnienia kilku osób w pałacu. Przede wszystkim rozbiło się o jedną osobę, panią Joannę. Bandych to blokowała.
Doradca: – W kancelarii ze zdziwieniem się przyglądano temu, dlaczego Mastalerek tak mocno wspierał panią Joannę, swoją współpracowniczkę z czasów pracy w Ekstraklasie, że aż doprowadził do konfliktu na samym szczycie kancelarii. Kazał prezydentowi wybierać: on albo Bandych.
Minister: – Przez kilka tygodni Mastalerek w ogóle nie pojawiał się w pałacu prezydenckim. On i Duda przez długie tygodnie ze sobą nie rozmawiali.
Doradca: – Wojciech Kolarski jest z Krakowa i mieszka przy Flory, gdzie są mieszkania dla ministrów. Mastalerek często tam wtedy u niego bywał. A nie w pałacu, gdzie miał swój gabinet.
Bliski współpracownik: – Z miesiąc to trwało.
Człowiek mający doskonałe kontakty w pałacu prezydenckim: – Mastalerek jest sprytny. Wprost by nie groził prezydentowi. To było inaczej: jak prezydent chce Grażyny, to niech z nią sobie rozmawia. A jak chce z Mastalerkiem, to Grażyny już nie może być w pałacu. Nie rozmawiał z prezydentem.
Człowiek z pałacu prezydenckiego: – Mastalerek urządził nawet coś na kształt strajku. Wyglądało to komicznie.
Człowiek z otoczenia pałacu: – Nie może być kilku najważniejszych szeptaczy przy uchu prezydenta. Mastalerek od lat konsekwentnie realizuje strategię, że nikt nie może wejść między niego a ucho prezydenta.
Współpracownik: – W konsekwencji tego konfliktu Mastalerka i Bandych w pałacu nie ma ani Grażyny, ani Joanny. Tak gra Mastalerek – va banque. Najważniejszym jego celem było pozbycie się Bandych i to osiągnął.
Urzędnik z Kancelarii Prezydenta: – Po tej wymuszonej przez Mastalerka dymisji Bandych jego relacje z Dudą nie są już takie same. I nigdy już nie będą.
Człowiek z otoczenia prezydenta (nie Marcin Mastalerek): – Ha, ha, ha.
Człowiek z pałacu: – Na koniec Mastalerek zaczął wojować z Małgorzatą Paprocką, nową szefową Kancelarii Prezydenta. Inaczej być nie mogło. Ona, tak jak wcześniej Ignaczak-Bandych, nie chciała Mastalerkowi stworzyć biura zajmującego się międzynarodową współpracą gospodarczą, ale przede wszystkim poszło o ambicje i dostęp do ucha Andrzeja. Tu jednak trafiła kosa na kamień.
Książkę Jacka Gądka „Duduś. Prezydent we mgle. Kulisy Pałacu Andrzeja Dudy” można kupić tu.
Okładka książki „Duduś” Jacka Gądka
Foto: Mat. Prasowe
