Rosjanie zdobyli ruiny Awdijiwki, z której wycofali się Ukraińcy. Na Kremlu uważają, że to punkt zwrotny w wojnie pozycyjnej. Na bezpośrednim zapleczu frontu skupili kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy mają ruszyć dalej.
Po niemal 10 latach walk o Adijiwkę rosyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło całkowite zdobycie miasta. Rosjanie podczas czteromiesięcznej ofensywy weszli na głębokość 8,6 km, łączna powierzchnia przejętego terytorium wyniosła 31,75 km kw. Mieli przy tym stracić nawet 20 tys. zabitych i rannych oraz ok. 200 czołgów i blisko 500 transporterów opancerzonych.
Tak duże straty przy niewielkich zdobyczach terytorialnych przywołują na myśl postępy, jakie świętowały armie podczas Wielkiej Wojny. Nawet rosyjscy oficerowie przyznają, że ich straty w bitwie o Awdijiwkę są wielokrotnie większe niż w walkach o Bachmut. W dodatku przy znacznie mniejszych korzyściach strategicznych.
Obie strony nazywały Awdijiwkę bramą do Donbasu. Było to jednak zagranie wizerunkowe, aby wzmocnić przekaz propagandowy. Bramą do Donbasu nazywano także Bachmut, Słowiańsk czy Wuhłedar. Awdijiwka była co najwyżej furtką, przez którą wąskim strumieniem mogłyby się sączyć oddziały w kierunku Doniecka (gdyby Ukraińcy byli kiedyś w stanie przeprowadzić taką ofensywę).
Znaczenie propagandowe
Awdijiwka w rzeczywistości nie miała dla Rosjan żadnego taktycznego, a tym bardziej strategicznego znaczenia. Tyle że rosyjscy generałowie zdecydowali, że mogą ją bardzo szybko otoczyć, zdobyć i ogłosić sukces. Putin w pełni wykorzysta zwycięstwo do własnych celów podczas „wyborów”.
Największym osiągnięciem stało się wyrównanie linii frontu na tym odcinku. Kolejny raz zdobyli ruiny i nie uzyskali przewagi taktycznej ani tym bardziej strategicznej. Ruszenie z Awdijiwki na zachód również niewiele im da.
W kierunku Dniepru prowadzą zaledwie dwie drogi, a następne miasto powiatowe, Pokrowsk, znajduje się 60 km dalej. Pomiędzy nim a Awdijiwką Ukraińcy zdążyli wybudować kolejne linie obrony. Wyczerpane rosyjskie oddziały nie będą w stanie szybko ruszyć dalej. Tym bardziej że Ukraińcy przeprowadzili odwrót dość sprawnie.
Sytuacja nieco przypomina tę po zdobyciu Bachmutu – Rosjanie byli na tyle wyczerpani walkami, że kolejne operacje zaczepne rozpoczęli niemal dziesięć miesięcy później. Tym razem mogą jednak ruszyć nieco szybciej ze względu na zgromadzenie dużej ilości zmobilizowanych jesienią rezerwistów.
Wojska na zapleczu
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną poinformował, że Rosjanie mają obecnie w rezerwie 17 pułków, 16 batalionów i dwa oddziały taktyczne „szczebla pułkowo-batalionowego”. W sumie, jak twierdzi płk. Konstantym Maszowiec, z ukraińskiej grupy „Informacyjny Sprotyw”, która zajmuje się analizą danych, tuż na zapleczu frontu Rosjanie zgromadzili 60-62 tys. żołnierzy, w tym większość mają stanowić zmobilizowani w ostatnich miesiącach.
Ukraińcy i Amerykanie szacują jednak, że jedynie ok. 20 tys. żołnierzy rezerwy zostało wyposażonych w broń. Maszowiec stwierdził, że rezerwy Rosji skupiają się w największym stopniu w strefie operacyjnej Południowego Zgrupowania Sił, którego oddziały walczą pod Awdijiwką i Bachmutem. Co zwróciło uwagę analityków to skoncentrowanie dużych sił w Zachodnim Zgrupowaniu Sił, które walczy na pograniczu obwodów charkowskiego i ługańskiego. Może to dać pewien obraz tego, gdzie Rosjanie mogą uderzyć w następnych tygodniach.
Co po Awdijiwce?
Najbardziej logicznym kierunkiem byłoby uderzenie na Kupiańska, który jest ważnym węzłem komunikacyjnym, dzięki któremu Ukraińcy mogą przerzucać oddziały na linii północ – południe. Ponowne zdobycie go przez Rosjan spowodowałoby znaczne utrudnienia w zaopatrzeniu oddziałów walczących pod Izjum i dalej na południe, w okolicach Słowiańska i Kramatorska.
W Kupiańsku znajduje się duży węzeł kolejowy łączący linie prowadzące do Charkowa i Biełgorodu, którym transportowana jest broń, a także pojazdy pancerne remontowane i naprawiane w charkowskich zakładach im. Małyszewa.
Kupiańsk już przechodził z rąk do rąk. Rosjanie zdobyli go z marszu trzeciego dnia wojny, 27 lutego 2022 r. Ukraińcy odbili miasto szybkim uderzeniem siedem miesięcy później, 10 września, w czasie błyskawicznej ofensywie na wschód od Charkowa. Rosjanie w wyniku tego uderzenia musieli porzucić setki sztuk nieuszkodzonego ciężkiego sprzętu, który w niedługim czasie trafił na wyposażenie Sił Zbrojnych Ukrainy.
Odzyskanie przynajmniej części straconego we wrześniu 2022 r. terytorium pozwoliłoby Rosjanom na kolejne kroki. Byłoby to logicznym rozwiązaniem, jeśli chcieliby wyizolować część teatru działań pod Słowiańskiem i Kramatorskiem, aby później uderzyć na te miasta. Warunkiem jest posiadanie odpowiednio dużych sił i zapasów, aby przeprowadzić tak dużą operację. Wygląda na to, że takich nie posiadają, więc bardziej prawdopodobne jest, że zdecydują się na uderzenie wyłącznie na Słowiańsk.
Za duży kąsek?
Dla Rosjan uderzenie na Kupiańsk byłoby próbą połknięcia zbyt wielkiego kąska. Co innego Słowiańsk, który od dekady jest jednym z symboli walki Ukraińców przeciwko rosyjskiej inwazji. Miasto leży ok. 20 km od linii frontu i jest regularnie ostrzeliwane przez artylerię. Na bezpośrednim zapleczu frontu Rosjanie utrzymują ok. 20 tys. nowo przybyłych żołnierzy, którzy mogliby w najbliższym czasie ruszyć do ataku.
Mniej prawdopodobnym kierunkiem byłoby uderzenie na południu, tam gdzie Ukraińcy atakowali latem – na Robotyne i dalej w kierunku Orichowa. Może to być jednak kierunek pomocniczy, który będzie miał za zadanie związanie ukraińskich sił. Materiały wywiadów i ruchy rosyjskich wojsk sugerują, że duża ofensywa na tym kierunku jest mało prawdopodobna. Rosjanie cały czas mają problemy z zaopatrzeniem oddziałów walczących na Zaporożu, a na Krymie nie ma odpowiednich zapasów, które należałoby zgromadzić przed operacją.
Obie strony mają zresztą problemy z zapasami amunicji artyleryjskiej. Gen. bryg. Ołeksandr Tarnawski dowódca zgrupowania Tawria, które walczy na Zaporożu, mówi wprost, że jego oddziały musiały ograniczyć działania ze względu na braki amunicji. Ukraińscy żołnierze mówią z kolei, że Rosjanie w końcu przygniotą ich masą i nawet najlepsze zachodnie uzbrojenie nie pomoże, kiedy nie mają do niego amunicji.
Wykorzystać szansę
Na Kremlu mają świadomość, że obecne problemu Ukraińców są spowodowane zahamowaniem amerykańskiej pomocy i niewydolnością produkcji zachodnich sojuszników. Dlatego będą starać się wykorzystać szansę na zdobycie inicjatywy i przeprowadzenie ofensywy, która pozwoli im odebrać Ukrainie jak największy kawałek Donbasu. Ukraińcy na razie robią dobrą minę do złej gry. Sytuacja, z powodu braków w zaopatrzeniu, jest bardzo trudna.
— Wiemy na pewno, że wrócimy do Debalcewa, wrócimy do Wuglegirska, Łogwinowa, Ridkodubu, a w końcu wrócimy do naszej ukraińskiej Awdijiwki i Doniecka. Wyzwolimy wszystkie nasze rodzime ziemie ukraińskie — mówił podczas uroczystości upamiętniających żołnierzy, którzy polegli w walkach o Debalcewo w 2015 r., gen. Ołeksandr Syrski. Na razie na początku swoich rządów nad armią poniósł wizerunkową porażkę, a rosyjska propaganda krzyczy, że zdobycie Awdijiwki jest „ogromnym sukcesem operacyjnym”.