Koalicja Obywatelska ma sondaże, które pokazują, że Rafał Trzaskowski pokonuje Karola Nawrockiego w cuglach. W pierwszej i drugiej turze, ale nastroje w KO są na razie mało optymistyczne.

— Nie zapominamy o Bronisławie — odpowiadają na pytania o kandydata PiS politycy PO/KO i śmiejąc się, mówią, że nigdy nie popełnią już takiego błędu. Bronisław Komorowski przegrał wybory, choć na początku nic na to nie wskazywało.

Karol Nawrocki wbrew pozorom może być bardzo poważnym przeciwnikiem dla zużytego już w wyborczych starciach Rafała Trzaskowskiego. Nawrocki ma zalety, które trochę na siłę wyciągają politycy PiS, ale które naprawdę mogą mieć znaczenie. Ma 41 lat i jest o dekadę młodszy od Trzaskowskiego. Ma tyle lat, co Aleksander Kwaśniewski, kiedy sprowadzał się do Pałacu Prezydenckiego i dwa lata mniej niż miał Andrzej Duda. Politycy Koalicji, co prawda śmieją się z argumentu, że Rafał Trzaskowski w tej konkurencji jest politykiem starej daty, ale poważnieją pytani o to, jak będzie wyglądała najbliższa kampania i na co postawi kandydat PiS.

— Rafał bardzo jednoznacznie się kojarzy. To oczywiście ma plusy, bo elektorat lewicowy, to jest w tej chwili ok. 10 proc. i tutaj nie będzie żadnego marudzenia, po prostu wyborcy lewicy na niego z czystym sumieniem zagłosują, ale oczywiście jest wciąż problem tego, że Nawrocki będzie odwoływał się do tego bardzo narodowego patriotyzmu i tu Rafał nie będzie wiarygodny — mówią nam, patrzący z pewnym dystansem na kampanię, politycy PO.

Prezydenta stolicy nie da się przedstawić jako doskonałego wyboru dla wyborców Konfederacji, ale może nie trzeba tego robić. Mało kto pamięta, jak głosy wyborców Krzysztofa Bosaka podzieliły się cztery lata temu. Prawie połowa z tych wyborców, którzy oddali głos na obecnego wicemarszałka Sejmu zagłosowała w II turze na Rafała Trzaskowskiego. To wyborcy, dla których ważniejsza od marszy niepodległości i czczenia żołnierzy wyklętych, jest wolność gospodarcza. I tu pojawia się pytanie, czy rząd Donalda Tuska będzie miał cokolwiek tym wyborcom do zaproponowania. Jeśli nie, to ten czynnik może zaważyć na prezydenturze Trzaskowskiego.

Już po pierwszym wystąpieniu Nawrockiego jest jasne, że narzucana przez PiS narracja na to rozdanie, jest dokładnie taka sama, jak ta, która już przynosiła tej partii zwycięstwa. Politycy PiS znów będą obwieszczać „koniec wojny polsko-polskiej”.

W 2015 r. w kampanii do Sejmu Jarosław Kaczyński przesunął się nawet do tylnych rzędów, żeby nie drażnić wyborców, którym kojarzy się raczej z wojną niż z pokojem. Ba, PiS udawało przez jakiś czas, że ministrem obrony w rządzie Beaty Szydło będzie Jarosław Gowin, a nie Antoni Macierewicz. Oczywiście ten drugi odebrał nominację w chwili zaprzysiężenia pierwszego rządu Szydło i był ministrem przez kolejne dwa lata. Ale Polacy generalnie są zmęczeni wojną między politykami. PiS będzie chciało to wykorzystać.

— Oczywiście z jednej strony będą mówić „pokój bracie”, a z drugiej opluwać Rafała, żądać za coś przeprosin, bo robią to zawsze, i krzyczeć, że zdjął krzyże — przewidują politycy PO.

Ta taktyka PiS jest znana od lat. PiS zawsze jest ofiarą. Niezależnie od tego, ile razy politycy PiS obrażą i obrzucą błotem swoich przeciwników, zawsze żądają przeprosin. Cztery lata temu Małgorzata Kidawa-Błońska miała przepraszać za okrzyki skierowane do Andrzeja Dudy w Słupsku, chociaż nie miała z nimi nic wspólnego.

Donald Tusk wiecznie ma przepraszać i zawsze jest to warunek prezesa, kiedy trzeba stawić się na debatę. „Prezes Kaczyński jest gotowy, jeśli Donald Tusk przeprosi” i tu pada cokolwiek. A kiedy Tusk przeprasza, to i tak PiS nie podoba się ton głosu. To samo będzie tym razem. PiS będzie ustawiało się w pozycji nadstawiającej drugi policzek, a zza pleców okładało kijem i prowokowało przeciwników.

W Platformie jest duża świadomość tego, że kandydat wspierany przez PiS, nawet jeśli będzie nazywany obywatelskim, będzie miał do dyspozycji całą bazę PiS. W dodatku w kampanii sięgnie po najtwardszych zawodników jak Przemysław Czarnek czy Jacek Kurski, a — zwłaszcza ten drugi — to gwarancja brudnych chwytów i zagrań poniżej pasa.

— Kandydat PiS jest bardzo dużym zagrożeniem i trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Niezależnie od tego, czy jest to Karol Nawrocki, czy byliby to Mariusz Błaszczak, czy Przemysław Czarnek, każdy z nich będzie miał za sobą cały aparat PiS. Za każdym z nich stoi Jarosław Kaczyński. Obecnie PiS walczy o życie, wie, że to są wybory o wszystko, które mogą przesądzić o losie Polski na dekadę, więc użyją wszelkich metod, żeby te wybory wygrać — mówi jeden z najbliższych współpracowników Rafała Trzaskowskiego wiceminister Cezary Tomczyk.

— Trzeba zdawać sobie sprawę, że w najbliższych miesiącach akcje Karola Nawrockiego będą rosły i jest to naturalne z punktu widzenia wyborczego, bo z każdym dniem będzie bardziej rozpoznawalny, będzie dobijał do poziomu poparcia PiS — mówi w rozmowie z „Newsweekiem” Tomczyk.

Jego zdaniem w drugiej turze pewnie spotkają się Trzaskowski z Nawrockim i „to będzie bój nie taki, jak teraz pokazują sondaże, tylko bliski remisu”. — Jesteśmy w dobrym punkcie wyjściowym, ale to będzie kampania bardzo trudna, długa, w której będzie się liczył każdy głos. Trzaskowski ma wielką determinację. Wiem, że nie odpuści. To będzie bitwa o wszystko — mówi Tomczyk.

Donald Tusk także bardzo powściąga huraoptymistyczne nastroje w partii, przypominając kampanię 2014/2015.

x.com

Problem ludzi Rafała Trzaskowskiego polega także na tym, że Nawrocki nie ma specjalnie wielu ciemnych plam na życiorysie, o których jeszcze nie byłoby wiadomo. A takie — co jest oczywiste — bardzo przydają się w kampanii wyborczej. Doniesienia o jego współpracy z trójmiejskim półświatkiem są na razie wyłącznie doniesieniami medialnymi, a udokumentowane kontakty z byłym przestępcą, a obecnie zawodnikiem MMA, mogą mu w pewnych środowiskach przynieść uznanie.

Widać już, że politycy z otoczenia Rafała Trzaskowskiego szukają czegoś, co może się do Nawrockiego przykleić, ale robią to na razie za szybko i za nerwowo.

x.com

Politycy PO/KO jednak wskazują, że Nawrocki przede wszystkim musi nauczyć się wiecowych wystąpień, bo kampania prezydencka opiera się na jednym człowieku i tylko na jego umiejętności zjednywania sobie tłumu. Na razie kandydat pokazał, że nawet wyznanie miłości i podziękowanie dla syna musi przeczytać z kartki.

Ale występowania można się nauczyć. Można się też nauczyć nie tylko, jak mówić, ale także co, żeby ludzie mieli poczucie, że oto spełniają się ich marzenia o przyszłym prezydencie. Karol Nawrocki ma na to sześć miesięcy. Może dać radę.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version