Miała być nowa jakość w polityce, są niejasności w finansowaniu Polski 2050 Szymona Hołowni. I mnóstwo pytań, na które partia nie udziela odpowiedzi.
Jest luty 2023 r., na platformie Zoom trwa spotkanie członków Polski 2050 Szymona Hołowni z Dolnego Śląska z zarządem krajowym partii.
– I nagle Izabela Bodnar pyta: „kiedy w końcu zaczniemy tę kampanię? Michał, obiecałeś, ja ci już pięć dych wpłaciłam, a dalej nic się nie dzieje”. Zapanowała konsternacja, wszyscy słyszeli, Michał Kobosko też. Zrobił się szum, bo ona przecież wprost powiedziała, że wpłaciła 50 tys. na kampanię naszego ówczesnego lidera, bo wtedy jeszcze był plan, że Kobosko wystartuje z jedynki we Wrocławiu – opowiada osoba, która brała udział w tym spotkaniu.
Pytam o to Michała Koboskę, dziś europosła – odpowiada, że nie przypomina sobie takiego wydarzenia.
W ekspresowym trybie
Działacze dolnośląskich struktur Polski 2050 twierdzą, że Izabela Bodnar pojawiła się zaledwie kilka miesięcy wcześniej, jesienią 2022 r. Powiedziała: chcę się zaangażować, mam pieniądze. – To było na fali popularności Szymona Hołowni, który zrobił niezły wynik w wyborach prezydenckich dwa lata wcześniej, ludzie chcieli się do nas zapisywać. O Izie nikt wcześniej nie słyszał, ale jak zaczęła opowiadać, ile jest w stanie zainwestować, wszystkim zaświeciły się oczy. Bo to był czas, kiedy partia nie miała żadnych pieniędzy – opowiada były już członek Polski 2050.
Foto: Maciej Kulczyński / PAP
– Powiedziała, że jest zainteresowana aktywnością społeczną, prowadzi Fundację WROC ma MOC. Ucieszyliśmy się, bo kobiety nie garną się do polityki. Proponowaliśmy, by może najpierw spróbowała wystartować do rady miasta, ale ona: nie, nie, mnie interesuje mandat poselski – mówi działacz Polski 2050.
Sprawy potoczyły się szybko. – Kiedy kierownictwo partii dowiedziało się, że jej mąż to potentat branży śmieciowej, Bodnar została członkiem wspierającym Polski 2050. Na tamtym etapie statut mówił, że o członkostwo zwyczajne, z biernym prawem wyborczym, można zawnioskować po sześciu miesiącach, a ona po kilkunastu dniach od przystąpienia do partii została członkiem zwyczajnym. To było zaskakujące, bo z tego, co mi wiadomo, nikt nie wystąpił do zarządu regionu z wnioskiem o opinię w tej sprawie. Zarząd krajowy może jej nie wziąć pod uwagę, ale musi zostać wyrażona – tłumaczy działacz.
Biuro prasowe partii zapewnia, że Izabela Bodnar została przyjęta w zwykłym trybie. Ale potwierdza: trwało to dwa tygodnie.
Dołącz do nas
Dla lokalnych struktur stało się jasne, że Bodnar ma plecy. Sama publicznie podkreślała, że załatwiła pieniądze na kampanię Szymonowi Hołowni i Michałowi Kobosce. – Zaskoczyło nas, że rozpowiadała różnym ludziom, że idzie do polityki, by pomóc mężowi opędzić się od kontrolerów Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska i prokuratury – mówi były działacz.
W czerwcu 2023 r. Izabela Bodnar, która miała już obiecane trzecie miejsce na liście kandydatów Polski 2050 na Dolnym Śląsku, rozwiesiła we Wrocławiu billboardy, na których obok niej byli Kobosko i Hołownia.
– Kampania jeszcze się nie zaczęła, nie było komitetu wyborczego, więc nie było też konta podpiętego pod komitet. Na billboardzie widniało hasło „Dołącz do nas” i logo Polski 2050. Według Państwowej Komisji Wyborczej, która analizowała podobne przypadki, spełnia to znamiona agitacji wyborczej. Koszt jednego takiego billboardu może sięgać od tysiąca do nawet 5 tys. zł miesięcznie, według mojej wiedzy Bodnar powiesiła ich kilkadziesiąt. To mogło kosztować między kilkadziesiąt a 100 tys. zł – opowiada były działacz.
Kiedy pytam o to Izabelę Bodnar, przysyła fakturę na znacznie skromniejszą sumę: 13 199,13 zł brutto. Twierdzi, że kampania zapraszająca do budowy struktur lokalnych była sfinansowana przez Polskę 2050. Trwała cały czerwiec, w mieście wisiało dziewięć billboardów. Partia potwierdza tę informację.
Nie ma śladu
Sprawdzam na wydruku z partyjnego konta, dane są jawne, można je przeglądać w siedzibie PKW. Rzeczywiście, w maju 2023 r., czyli grubo przed rozpoczęciem kampanii, jest taka faktura wystawiona przez firmę z Warszawy, rozbita na dwie raty. Ale już w obowiązkowym rejestrze umów, który wisi na stronie partii, nie ma śladu po umowie na takie usługi.
Z kolei z rejestru wpłat wynika, że począwszy od stycznia 2023 r. Izabela Bodnar wpłaciła na konto partii ponad 103 tys. zł. Jej mąż Maciej Bodnar wpłacił 54 tys. zł, siostra Katarzyna Jaremicz – 108 tys. zł, a wspólnik męża Beniamin Noga – 54 tys. zł. Łącznie: 319 tys. zł.
– Po co aż tyle, skoro ona sama wydała później na prawdziwą już kampanię zaledwie 50 tys. zł? – zastanawiają się byli działacze PL 2050. Rzeczywiście, w PKW widnieją tylko dwie faktury za materiały wyborcze kandydatki, łącznie na nieco ponad 50 tys. zł brutto.
Bodnar weszła do Sejmu i ku zdumieniu dolnośląskich działaczy została członkinią komisji ochrony środowiska. Uznali, że chce pilnować interesów męża.
PKW przyjęła sprawozdanie Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Trzecia Droga Polska 2050 Szymona Hołowni – Polskie Stronnictwo Ludowe z październikowych wyborów parlamentarnych.
– PKW w ogóle nie bada faktur pod kątem liczby materiałów wyborczych, bo nie ma do tego narzędzi. Ma biegłego rewidenta, który nie jeździ po Polsce, nie liczy banerów, tylko bazuje na dokumentach. I dopiero kiedy jakiś wyborca czy konkurencja polityczna sfotografuje sporne banery i napisze, że nie ma ich w sprawozdaniu finansowym, komisja dostaje dowód, na podstawie którego może je kwestionować – tłumaczy Oskar Kida, konstytucjonalista i specjalista ds. finansowania partii politycznych.
Płaci i wymaga
Już w styczniu 2024 r. wrocławianie zobaczyli nowe billboardy: tym razem posłanka Bodnar z promiennym uśmiechem życzyła miastu udanego roku. Dziś twierdzi, że sama zorganizowała i sfinansowała tę kampanię, która trwała dwa tygodnie i kosztowała 37 609,71 zł brutto za 21 billboardów. Znowu przysyła fakturę, od tej samej warszawskiej firmy. A Polska 2050 znowu potwierdza: to była prywatna inicjatywa Izabeli Bodnar. Tyle że, o czym najwyraźniej zapomina, opatrzona partyjnym logo.
– Myśmy się strasznie zdziwili, po co Iza to robi. A za chwilę gruchnęła wieść, że chce wystartować na prezydenta Wrocławia. Od razu zaczęły się spekulacje, że chodzi o tutejszy rynek śmieciowy. A to są miliony, które leżą na ulicy. Wystarczy wygrać przetarg na wywóz – tłumaczy były działacz.
Spekulacje okazały się trafne. W lutym zarząd krajowy partii głosuje nad kandydaturą Izabeli Bodnar, posłanka przegrywa, ale po kilku tygodniach okazuje się, że jednak będzie kandydatką Polski 2050 na prezydenta Wrocławia. Co się stało? Nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że zaczynają się kolejne wpłaty na partyjne konto: posłanka wpłaca 60 tys. zł, jej mąż kolejne 60 tys. zł, teściowa Barbara Bodnar – 55 tys. zł, a wspólnik męża Beniamin Noga – 39,9 tys. zł.
Pełnomocnikiem wyborczym regionu na wybory samorządowe zostaje Michał Gołąb. Jak ustalają partyjne doły, w jego sprawie w grudniu 2023 r. zapadł prawomocny wyrok za niezłożenie wniosku o upadłość spółki Ziemia Milicka.
– W regionie konsternacja, informację o wyroku zgłaszaliśmy zarządowi krajowemu, ale nic z tym nie zrobiono. Dlaczego? Bo Gołąb, dzisiaj już poza partią, to zaufany człowiek posłanki Bodnar. A ona płaci i wymaga – twierdzi były działacz.
Aleksandra Leo, wtedy pełnomocniczka regionu, zapewnia, że Gołąb przedstawił aktualne zaświadczenie o niekaralności.
Foto: Leszek Szymański / PAP
Punktem zapalnym stały się też listy w wyborach samorządowych. Środowisko prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka zaproponowało zarządowi regionu Polski 2050 stworzenie wspólnego komitetu w wyborach do rady miasta. – Zaoferował nam pięć miejsc biorących, ale ten pomysł zablokowała Iza Bodnar. Okazało się, że będą jej autorskie listy – opowiada były działacz.
Quo vadis, Trzecia Drogo?
Zanim jednak wrocławianie poszli do urn, dwóch lokalnych działaczy Polski 2050 napisało do kandydatki list otwarty. Zarzucili jej m.in. zawłaszczenie partii i pozbywanie się z niej osób, które mają inne zdanie. Przed drugą turą głosowania na prezydenta Wrocławia wysłali kolejny list, tym razem do Szymona Hołowni i lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Alarmowali, że to działania posłanki Bodnar doprowadziły do klęski wyborczej w wyborach do rady miasta i sejmiku, a na dodatek wciąż nie wiadomo, czyje interesy ona reprezentuje i kto za nią stoi. Jej mężowi prokurator zarzuca wręczanie łapówek w wysokości ponad 200 tys. zł za zaprzestanie kontroli w jego firmach branży śmieciowej, akt oskarżenia jest już w sądzie, a szwagier ma postawione zarzuty w związku z aferą GetBack. „Quo vadis, Trzecia Drogo?” – pytali.
Jak dziś zapewnia biuro prasowe Polski 2050, zarząd partii nie otrzymał żadnej oficjalnej informacji ani formalnego dokumentu dotyczącego męża posłanki.
– Iza się wkurzyła, zażądała wyrzucenia ich, a Aleksandra Leo o to zawnioskowała. I wtedy już było jasne, że osobą, która na Dolnym Śląsku trzyma wszystkich za pysk, jest Iza Bodnar – mówi były działacz.
Kandydatka przeszła do drugiej tury, rywalizowała z Jackiem Sutrykiem. Jej kampania miała rozmach. – Samych „kanapek”, czyli plastikowych plakatów powieszonych po dwóch stronach słupów oświetleniowych, Iza miała setki. Jedna „kanapka” potrafi kosztować 30-50 zł, nie licząc rozwieszenia. Billboardów były dziesiątki, a do tego banery na przystankach MPK. Gigantyczne pieniądze – mówi działacz.
Tuż przed ciszą wyborczą wolontariusze Polski 2050 mieli wrzucić do skrzynek pocztowych we Wrocławiu gazetki wyborcze z krytyką działań lokalnej władzy. Kiedy jeden z wolontariuszy zorientował się, że to paszkwil, z którego wynikało m.in., że w ratuszu nagrywana jest pornografia, odmówił roznoszenia ulotek. Napisał oświadczenie, że pobrał je z biura poselskiego Izabeli Bodnar. – To było kilkaset tysięcy gazetek niesygnowanych nazwą komitetu. Wrocław został nimi zarzucony – opowiada działacz.
Rachunki koalicyjnego komitetu Trzeciej Drogi z 2024 r. są w PKW, ale nie można ich jeszcze oglądać, bo najpierw muszą zostać zaciemnione dane wrażliwe.
Zakonserwowany układ
– Izabela Bodnar nie zostaje prezydentem, robi rozczarowująco niski wynik. Do rady miasta nie wprowadzamy nikogo. W sejmiku mamy dwie osoby i dwóch PSL-owców. W maju, wbrew wyraźnym instrukcjom z centrali, ludzie Izy w sejmiku zawiązują koalicję z Bezpartyjnymi Samorządowcami. I tak zakonserwowany zostaje stary układ, co uniemożliwi uporządkowanie kwestii śmieci. Wcześniej nad tym, by nie ruszać nielegalnych wysypisk, czuwał Michał Dworczyk z PiS i Bezpartyjnymi. Ponieważ utrzymali się u władzy, a KO nie ma w zarządzie większości, nic się nie zmieni – mówi były działacz.
Foto: Krzysztof Cesarz / PAP
W czerwcu z Polski 2050 odchodzi wrocławski społecznik Aleksander Twardowski. Wydaje oświadczenie, że strukturami na Dolnym Śląsku zarządzają ludzie bez kwalifikacji moralnych i kompetencji. Jego żona, która startowała w wyborach do sejmiku, była oszukiwana przez lokalne władze partii, a skargi w tej sprawie do sądu partyjnego pozostały bez odpowiedzi.
– Chciałem, żeby wybrzmiało, że partia Szymona Hołowni stała się u nas partią Izabeli Bodnar. Nie do takiej się zapisywałem – mówi dziś Twardowski.
Od działaczy słyszę, że kiedy blisko trzy lata temu pojawiła się Izabela Bodnar, przekazali Hołowni informację, że jeśli ona znajdzie się na listach, to jedyną wartością będzie to, że jest kobietą i ma pieniądze. Ale poza tym spowoduje „kompletną destrukcję i rozwalenie struktur”. – Wszystko, niestety, sprawdziło się, struktury istnieją tylko w teorii. Nie ma władz regionalnych, nie ma władz w kołach powiatowych – mówią.
Jeździli do siedziby PKW w Warszawie, przeglądali dokumenty i faktury partii, ale także Stowarzyszenia Polska 2050 i Fundacji Polska od Nowa – trzech filarów ruchu Hołowni.
– To zostało totalnie wymieszane. Ludzie nie mieli świadomości, że pieniądze ze zbiórek ogłaszanych na stronie stowarzyszenia trafiały do fundacji, a potem były z nich finansowane działania partyjne. Jak to się ma do deklarowanej transparentności i jawności działania? Jak to wygląda w oczach ludzi, którzy wpłacali po 5-10 zł na konto stowarzyszenia, a pieniądze szły do fundacji jako wynagrodzenia dla niektórych osób z partii, która obiecywała nową jakość w polityce? – pyta jeden z działaczy.
Przelewy dla fundacji
Fundacja powstała w grudniu 2019 r., pół roku przed wyborami prezydenckimi, w których startował Hołownia, ale do dziś nie dorobiła się strony internetowej. Miała za to wielu prezesów: pierwszym był Michał Kobosko, a potem m.in. były koordynator służb specjalnych Jacek Cichocki i generał Mirosław Różański. W zarządzie fundacji zasiadała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie. Teraz fundacja nie ma prezesa.
Kiedy pytam o przychody z darowizn i działalności gospodarczej, a także wysokość wynagrodzeń wypłaconych w ostatnich trzech latach, członkini zarządu Daria Smolarek zapewnia, że „ich treść jest ogólnodostępna”.
Sprawdzam sprawozdanie w KRS. Okazuje się, że w 2022 r. przychody fundacji wyniosły ponad 4,7 mln zł, a wydatki na wynagrodzenia ponad 2,3 mln zł. Z oświadczenia majątkowego minister Pełczyńskiej-Nałęcz wynika, że na umowę-zlecenie zarobiła w fundacji ponad 175 tys. zł. Generał Różański – ponad 107 tys. zł.
– Fundacja służy temu, aby płacić za to, za co nie wypadało płacić partii – ironizuje były członek partii.
Razem przeglądamy rachunki w PKW: od lipca do końca grudnia 2022 r. Polska 2050 przelała na konto fundacji ponad 100 tys. zł. W wyborczym roku 2023 – ponad 350 tys. zł. – Za co płacono, jaki to był rodzaj usług? Nie wiadomo, bo faktury nie są opisane. A przecież w 2021 r. PKW odrzuciła sprawozdanie Polski 2050 właśnie dlatego, że pewne wydatki zostały poniesione przez fundację, a nie przez partię. To jest nielegalne – mówi.
Foto: Piotr Nowak / PAP
Nadzór nad fundacją pełni Ministerstwo Rozwoju i Technologii, którym kieruje Krzysztof Paszyk z PSL. Ministerialni urzędnicy informują, że nie było na fundację żadnych skarg, a jej sprawozdania nie budziły zastrzeżeń. Zaznaczają jednak, że minister sprawdza tylko, czy fundacja realizuje cele statutowe. Czyli m.in. „budowanie społeczeństwa obywatelskiego i propagowanie idei odpowiedzialności za otaczający świat”. Minister nie ma natomiast „instrumentów kontrolnych umożliwiających weryfikację szczegółowych rozliczeń z innymi podmiotami lub osobami fizycznymi”.
Na pytanie, na czym polegają rozliczenia między partią a Fundacją Polska od Nowa, Daria Smolarek odpowiada: – W tej chwili nie występują żadne rozliczenia.
Biuro prasowe partii twierdzi, że współpraca skończyła się w kwietniu ubiegłego roku, a wcześniej obejmowała m.in. obsługę mediów społecznościowych, usługi eksperckie i IT oraz organizację wyjazdów.
Znikające wydatki
Niedługo po wyborach prezydenckich w 2020 r. powstało też Stowarzyszenie Polska 2050. Jak tłumaczono, ktoś wcześniej zarejestrował partię o takiej nazwie, odwoływanie się trwało długo, więc nie można było założyć rachunku bankowego, a partia musiała przecież funkcjonować. Tyle że – jak twierdzą specjaliści od finansowania partii – to wymówka, a ruch Hołowni nie spieszył się z założeniem partii, bo gromadzenie środków w fundacji czy w stowarzyszeniu jest łatwiejsze, nie trzeba ujawniać darczyńców.
W stowarzyszeniu – opowiadają działacze – też panuje chaos. Na walnych zgromadzeniach nie były przedstawiane sprawozdania finansowe, ale ich namiastki, bez takich danych jak rachunek wyników czy bilans. – Po latach można się domyślać dlaczego. Bo musiałaby zostać pokazana cała konstrukcja przepływów finansowych. Chociażby fakt, że zbiórki pieniężne na Stowarzyszenie Polska 2050 trafiały na konto Fundacji Polska od Nowa. A stowarzyszenie zalegało z ZUS, opłatami za biura i wynagrodzeniami dla pracowników w terenie. Rozliczenia powinny być przedstawiane na walnych zgromadzeniach, ale zawsze najpierw była wielka dyskusja o zmianie statutu, a potem szybko uchwały, bo już musimy jechać, czas wynajmu sali się kończy. W partii to samo. Na jednym z posiedzeń Rady Krajowej, czyli najwyższej władzy między zjazdami, padło pytanie o sprawozdanie finansowe, na co przewodniczący zebrania szybko wyczytał, że przychody wyniosły tyle, a koszty tyle. Ktoś zapytał, gdzie jest sprawozdanie komisji rewizyjnej, a przewodniczący, że nie ma. Wtedy odezwał się jeden z prawników i mówi, że komisja sprawdziła sprawozdanie, nie stwierdziła uchybień, więc rekomenduje jego przyjęcie i udzielenie absolutorium zarządowi – opowiada były członek partii.
– Nie ma całego mnóstwa wydatków, o których wiem, że zostały poniesione, np. sześciu mobilnych konwencji partyjnych z jesieni 2022 r. Przecież to są dziesiątki tysięcy złotych – mówi inny.
– Po konwencji na Dolnym Śląsku nie ma śladu zapłaty za jej koszty w dokumentach finansowych partii, choć zostały wydrukowane i rozklejone plakaty, zapłacono za salę, nagłośnienie i promocję imprezy w lokalnych mediach. Z tego, co mi wiadomo, tak się wtedy działo również w innych regionach. Nikt się nie przejmował rozliczeniami finansowymi – dodaje kolejny działacz.
Z Polski 2050 na Dolnym Śląsku odeszło w latach 2023-2024 nawet kilkudziesięciu działaczy. Wielu z nich alarmowało o nieścisłościach w partyjnych finansach ówczesnego skarbnika Pawła Śliza i posłankę Aleksandrę Leo. Reakcji nie było.
Wciąż jest w partii
Od wielu miesięcy byli działacze składają do partii zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Pytają o wydatki związane z kampaniami Izabeli Bodnar i wzajemne rozliczenia między Polską 2050 a Fundacją Polska od Nowa. Partia nie odpowiada na ich pytania, a kiedy składają skargi na bezczynność, nie przekazuje ich do sądu, choć ma taki obowiązek.
– Partie bardzo często świadomie uniemożliwiają przekazanie skargi do sądu. Są za to oczywiście karane grzywnami, tyle że taka sprawa może potrwać kilka lat przed dwoma instancjami w sądach administracyjnych. A kary są zazwyczaj dość symboliczne. Niestety, nie tylko w przypadku Polski 2050, ale też innych partii politycznych prawo obywatela do informacji kuleje. Obywatel ma prawo pytać o majątek partii politycznych czy zasady dysponowania nim – mówi Patryk Wachowiec, wiceprezes Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Po interwencjach lokalnych polityków Izabela Bodnar została usunięta z dwóch komisji sejmowych, w których zasiadała. „Przesunięta do innych zadań”, twierdzi biuro prasowe. – Ale wciąż jest w partii, a kwestia pieniędzy, którymi być może finansowała nielegalnie kampanię najważniejszych osób w Polsce 2050, pozostaje niewyjaśniona – mówi były działacz.
Posłanka Leo twierdzi, że kiedy była pełnomocniczką regionu, nie otrzymała żadnych sygnałów o nieprawidłowościach w finansowaniu kampanii Izabeli Bodnar.
A widać je już na pierwszy rzut oka. Skoro trwająca cały czerwiec 2023 r. kampania na dziewięć billboardów kosztowała 13 tys. zł brutto, to oznacza, że jeden billboard na tydzień kosztował ok. 360 zł. Tymczasem kampania z początku 2024 r. trwała dwa tygodnie i kosztowała 37 tys. zł za 21 billboardów. To oznacza, że jeden billboard kosztował 880 zł, czyli ponad dwa razy więcej. A przecież kampanię realizowała ta sama firma zaledwie pół roku później.
– Poza tym to nie są rynkowe ceny – przypomina były działacz. – Jeden billboard we Wrocławiu, w zależności od tego, czy to rok wyborczy, czy nie, może kosztować nawet 5 tys. zł miesięcznie.
Przepisy są jasne
Czy PKW zwróci uwagę na taką nieścisłość? – Jeśli komitet wyborczy przedstawia fakturę, to PKW nie może zbadać zasadności takiego wydatku, nie pyta, czy banery były potrzebne. Komitet może wydawać pieniądze, na co chce, pod warunkiem, że jest to zgodne z prawem. Ale gdyby w sposób ewidentny zaniżał wartość usług, to PKW może wyjaśniać taką kwestię – tłumaczy dr Oskar Kida.
Uważa, że znacznie większym problemem jest to, że na rozwieszonych w styczniu ubiegłego roku plakatach posłanki widniało logo Polski 2050. – Gdyby nie to logo, sprawa nie byłaby kontrowersyjna. A tak mamy do czynienia nie tylko z promocją pani Bodnar, ale także z promocją partii, która przyjęła od niej korzyść majątkową – mówi dr Kida.
Dodaje, że przepisy są jasne. – Wydatkowanie środków na kampanię z pominięciem funduszu wyborczego partii to nie jest wykroczenie, tylko przestępstwo. Przepis art. 49 f Ustawy o partiach politycznych mówi, że kto to robi, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Przepisy Kodeksu wyborczego idą jeszcze dalej. Art. 507 mówi, że kto w związku z wyborami udziela komitetowi wyborczemu lub przyjmuje w jego imieniu korzyść majątkową o charakterze niepieniężnym, inną niż nieodpłatne usługi, podlega grzywnie od tysiąca do 100 tys. zł – tłumaczy prawnik.
Przypomina, że w 2019 r. PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe Konfederacji formalnie ze względu na to, że jej politycy użyli na konferencji jednego rollupa, którego nie wykazali w sprawozdaniu. – Ale udało się udowodnić, że go użyli, i to wystarczyło – mówi dr Kida.
Byli członkowie Polski 2050 na Dolnym Śląsku są sfrustrowani tym, co się działo w partii. A także tym, że centrala traktowała ludzi na dole jak wyrobników bez prawa do własnego zdania i głosu. – Wielu z nas uważa, że na Szymona Hołownię spada odpowiedzialność za zamordowanie nadziei, jaką ludzie pokładali w tym ruchu. Komu potem mają zaufać? Naprawdę chodzi o dobro Polek i Polaków czy może tylko o prywatne ambicje? – pytają.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia nie odpowiedział na żadne z zadanych mu pytań.